Boczny tor Boruca

2015-11-10 23:42:05; Aktualizacja: 9 lat temu
Boczny tor Boruca Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Nie tak Artur Boruc wyobrażał sobie powrót na boiska Premier League.

Artur Boruc rozpoczął obecny sezon jako podstawowy bramkarz Bournemouth. Polak latem przeniósł się do ekipy „The Cherries” na zasadzie wolnego transferu, podpisując roczną umową z opcją automatycznego przedłużenia o kolejne 12 miesięcy w zależności od liczby występów. Boruc był ważną postacią w zespole Eddiego Howe’a, który w znakomitym stylu triumfowała w ubiegłorocznych rozgrywkach Championship. Pomimo więc pozyskania przez Bournemouth z Reading Adama Federiciego, także mającego doświadczenie w Premier, nie było dla nikogo niespodzianką, że to reprezentant Polski pozostał numerem jeden między słupkami.

Według Squawki, Polak był trzecim najlepszym bramkarzem Championship (performance score per game wśród bramkarzy, którzy rozegrali co najmniej 23 mecze), ustępując tylko Davidowi Buttonowi z Brendford oraz Heurelho Gomesowi z Watford. Mniej bramek od Boruca (0,89 na mecz, ogółem 33 w 37 meczach) puszczał tylko Dimitrios Konstantopoulos z Middlesbrough (0,72). Podobnie z czystymi kontami – i tu Boruc (0,43 na mecz, ogółem 16 w 37 meczach) ustępował tylko Konstantopoulosowi (0,49 na mecz). Średnio 2 udane interwencje na mecz (ogółem 74 w 37 meczach) plasowały reprezentanta Polski jednak dopiero na 21. miejscu wśród golkiperów drużyn Championship. 

Źródło: Squawka.

Obecnego sezonu tak Boruc, jak całe Bournemouth nie mogą póki co zaliczyć do udanych. Realia Premier League okazały się dla beniaminka brutalne – ledwie dwa zwycięstwa, dwa remisy i aż osiem porażek dają w sumie 8 punktów i 18. miejsce w tabeli. Reprezentant Polski ma w tym swój udział. W pierwszych 8 spotkaniach tylko raz zanotował więcej niż dwie udane interwencje (trzy przeciwko Stoke), ogółem zaś 12 (średnio 1,5 na mecz), również raz zachował czyste konto (przeciwko Sunderlandowi). W skrócie – nie popełniał błędów, ale i swoimi interwencjami drużynie nazbyt mocno nie pomagał, nie wspominając już o zdobywaniu punktów. W przeciwieństwie do Gomesa, którego postawa pozwoliła Watfordowi wywieść punkt z wyjazdowego starcia… właśnie z Bournemouth. 

Źródło: Squawka.

A skoro już przy meczu z Watfordem jesteśmy. 


Borucowi jego markowy już klops przytrafił się w najgorszym możliwym momencie. Bournemouth wyszło na prowadzenie po bramce Glenna Murray’a i miało pełną kontrolę nad meczem. Do 45. minuty nic nie wskazywało na to, by goście mieli wrócić do gry. Błąd reprezentanta Polski sprawił, że obraz meczu uległ zmianie. Goście niespodziewanie wyrównali i po przerwie spisywali się już znacznie lepiej. Bournemouth natomiast nie potrafiło znaleźć sposoby na fantastycznie dysponowanego Gomesa, który w końcówce obronił jeszcze rzut karny wykonywany przez Murray’a. Pomyłka Boruca w ostatecznym rozrachunku kosztowała jego zespół cenne dwa punkty.

Zachęcam swoim piłkarzy, by nie bali się grać piłką, by budowali akcje podania od tyłu. Dlatego nie będę nikogo wskazywał palcem. Artur spisywał się znakomicie, odkąd do nas dołączył. Takie rzeczy się po prostu zdarzają – odparł Howe zapytany podczas pomeczowego wywiadu o błąd Boruca.

To oczywiście wpłynęło na morale zawodników. Dominowaliśmy przez całą pierwszą połowę, Watford praktycznie nie oddał strzału na bramkę, a mimo to jakimś sposobem straciliśmy bramkę. To frustrujące. Powiedziałem piłkarzom, by zostawili to za sobą i skoncentrowali się na drugiej połowie. Poza pierwszymi dziesięcioma minutami, kiedy trzymał nas „kac”, sądzę, że się nam to udało – dodał .

Niezależnie od dyplomatycznych wypowiedzi menadżera, faktem jest, że Boruc zawalił jeden z tych meczów – na własnym boisku z innym beniaminkiem – które w walce o utrzymanie są dla Bourmemouth absolutnie kluczowe. W pomeczowej relacji Eurosport wskazał Polaka jako głównego winowajcę (zatytułowanej Artur Boruc the villain as Watford hold Bournemouth). Howe zapewniał jednak, że nie obwinia Boruca za straconego gola, a on sam z pewnością nie będzie miał żadnego „kaca” i szybko się podniesie po tej wpadce.

Artur to doświadczony bramkarz i jest z nami dostatecznie długo, by wiedzieć, że takie rzeczy po prostu się zdarzają. (…) Nie winię Artura za tę bramkę. Odkąd jest z nami, popełnił bardzo niewiele błędów, jednak, niestety, taki jest już los bramkarza, że popełnia się błędy.

W następnej kolejce Boruc miał dostać okazję do rehabilitacji, ale na rozgrzewce przed wyjazdowym meczem z Manchesterem City doznał urazu i w wyjściowym składzie zastąpił go Federici. Bournemouth przegrało 5:1, hat-trickiem popisał się Raheem Sterling, a australijski bramkarz popełnił fatalne błędy przy bramkach na 2:0 (autorstwa Wilfrieda Bony’ego) oraz 4:1 (Sterlinga).


Szansa na rehabilitację przyszła w starciu z Tottenhamem. Był to zdecydowanie najsłabszy występ Polaka w barwach Bournemouth. Po tym, jak Matt Ritchie zdobył gola już w 48. sekundzie meczu, Boruc znów podarował przeciwnikom wyrównanie. Tym razem sprokurował rzut karny faulując Harry’ego Kane’a, który sam poszkodowany zamienił na bramkę. Spurs za moment wyszli na prowadzenie – na 2:1 trafił Moussa Dembele – ale na tym nie zakończyli strzelania. Boruc miał udział przy wszystkich pozostałych bramkach, zawalając zwłaszcza gole numer trzy i pięć.

 

Howe ponownie stanął w obronie Boruca.

Nie musiał nic mówić. Przechodzimy przez to razem, wspieramy się wtedy, gdy jest dobrze, ale i wtedy, gdy jest źle. Artur miał spory udział w sukcesie, jaki udało nam się osiągnąć w ubiegłym sezonie. Dlatego nie chcę mówić o winie. Ale wiemy, jako zespół, że nie może być tak, że przeciwnicy dostają od nas bramki w prezencie – odparł na pytanie o to, co Polak miał do powiedzenia w szatni po zakończeniu spotkania.

Artur jest bardzo silny mentalnie. Nie sądzę, byśmy mieli problem z tym, by podnieść go na duchu. Oczywiście, jako zespół musimy pracować, by wyeliminować te błędy. Musimy dołożyć wszelkich starań, by nasi bramkarze odzyskają formę. To szczególnie ważne w kontekście czystych kont, a na tym musimy się obecnie skoncentrować - dodał.

Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że tym razem menadżer Bournemouth nie był już tak wyważony, jak wcześniej. Rzeczy po imieniu nazwał za to Jermaine Jenas w Match of the Day 2: – Boruc miał naprawdę, naprawdę zły dzień. W podobnym tonie występ Polaka komentowały angielskie media. Mecz do zapomnienia. Okropny występ Boruca – pisał DailyStar.

Co na to sam zainteresowany? Boruc, jak to Boruc, lubi dorzucić do pieca, a jego słowa odbiły się głośnym echem w mediach.

W tym momencie mówienie w żaden sposób mi nie pomoże. Jako zespół, musimy teraz wziąć dupę w troki i na treningach popracować nad rzeczami, które tego wymagają. Czy jestem winy porażki z Tottenhamem? Niektórzy tak mówią, ale to wcale nie tak. Po prostu pójdę na trening i pokażę, na co mnie stać. Nie mam nic więcej do powiedzenia.

Ze starcia ze swoim byłym pracodawcą Boruca wyeliminowała kontuzja uda. Znów bronił Federici, tym razem nie zawiniając przy żadnej z bramek, a Bournemouth gładko uległo Southampton (2:0). Kiedy Polak wrócił już do zdrowia, Howe posadził go na ławce w meczu z Newcastle. „The Cherries” znów przegrali (0:1), a bramkarz – tym razem Federici – znów nie pomógł. Tymczasem, dla kontrastu, Rob Elliot rozegrał swój najlepszy mecz w karierze.



Boruc znalazł się więc w trudnej sytuacji. Od początku sezonu gra słabo, bez dawnego błysku, którego beniaminek z Bournemouth tak potrzebuje, by móc realnie myśleć o pozostaniu w angielskiej elicie. 35-letniemu bramkarzowi przydarzyła się też pierwsza od bardzo dawna seria tak poważnych błędów, która – co gorsza – bezpośrednio przełożyła się na utratę przez jego drużynę ważnych punktów. W obu meczach – z Watfordem i Tottenhamem – pomyłki Boruca miały kluczowe znaczenie, dając rywalom wyrównanie i pozwalając wrócić do gry. 

Między słupkami Boruca zastąpił póki co Federici, ale były reprezentant Australii jest graczem najwyżej (najwyżej!) na miarę Championship, jeżeli nie League One. W tym więc należy upatrywać szansy Polaka na szybki powrót do pierwszego składu Bournemouth. Samo to jednak może okazać się niewystarczające, by dokończyć sezon jako podstawowy bramkarz Bournemouth, a także pozostać na Dean Court na kolejny sezon. Jeżeli bowiem Boruc nie wróci do dyspozycji z poprzednich rozgrywek, Howe może zdecydować się na pozyskanie nowego golkipera w styczniowym oknie transferowym. Stawka jest bowiem zbyt duża, by czekać, aż Boruc odzyska formę (Federiciego to nie dotyczy, bo to po prostu nie ten poziom). Wtedy zaś może okazać się, że nie zdoła uzbierać dostatecznej liczby gier, by umowa została przedłużona na kolejny sezon (na co wcale nie będą narzekać przy Łazienkowskiej). Inna sprawa, że Boruc – na co zresztą zwrócił uwagę Howe – ma na tyle silny charakter, że zapewne wróci i tym razem. Bo wracał już wielokrotnie. Dodatkową motywacją będą przyszłoroczne mistrzostwa Europy, czyli prawdopodobnie ostatni wielki turniej, na jaki Boruc ma szansę pojechać. Tymczasem występami w VfB Stuttgart o miejsce w kadrze coraz śmielej dopomina się Przemysław Tytoń.

Jedno jest pewne – Boruc w Premier League nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

MATEUSZ JAWORSKI

Więcej na ten temat: Polska Artur Boruc A.F.C. Bournemouth