Co może ugrać wreszcie efektowny West Ham?

2014-10-17 22:11:00; Aktualizacja: 10 lat temu
Co może ugrać wreszcie efektowny West Ham? Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Jeśli kupujesz zawodników od spadkowicza, będziesz grać jak spadkowicz - to stara piłkarska prawda. Idąc tym tropem, chcąc grać w pucharach, musisz sprowadzać zawodników z pucharowym doświadczeniem.

Z podobnego założenia wyszedł przed tym sezonem West Ham. Jak na razie efekt jest znakomity.

 

Pięciu z ośmiu zakupionych latem grajków ma w swoim CV mniej lub więcej, mniej lub bardziej udanych, ale co najmniej kilka gier w UEFA Champions League. A szósty, niejako na dokładkę, rozegrał 28 meczów w Copa Libertadores. Coraz odważniej w szatni „Młotów” mówi się o ataku na miejsca premiowane grą w Europie, co potwierdził niedawno Stewart Downing, w jednym z wywiadów mówiąc wprost: - West Ham powinien w tym sezonie mierzyć w Ligę Europy!

 

Downing jest tym, który na Upton Park zaskakuje wszystkich najbardziej. Jeszcze w poprzednich rozgrywkach jego gra to było dośrodkowanie za dośrodkowaniem, teraz jednak Sam Allardyce ustawiając go na dziesiątce i darując nieograniczoną swobodę taktyczną trafił w dziesiątkę. Downing zalicza tyle samo kluczowych podań na mecz, co będący na ustach wszystkich Cesc Fabregas.

 


* kluczowe podania

 

Do zmiany strategii „Big Sama” zmusiły okoliczności. Miał bowiem usłyszeć, że jeśli jego ludzie będą nadal grać odstraszający kibiców, toporny i zwyczajnie nudny futbol, to szybko otrzyma wypowiedzenie. Złośliwi powiedzą, że pierwszy z pomocą przyszedł Andy Carroll, który złapał poważną kontuzję. A którego warunki fizyczne niejako wymuszały archaiczną grę „Młotów", wszystkie te długie piłki i dośrodkowania z każdej pozycji. No bo jak tu nie korzystać z takiego wieżowca z przodu?

 

Po drugie - i najważniejsze - menedżer „Młotów” dokonał perfekcyjnych wzmocnień. Okolo 20 milionów funtów zainwestował w napastników i można powiedzieć, że każdy okazał się strzałem w tarczę i to raczej bliżej dziesiątki, niż zewnętrznych obręczy. Enner Valencia, rewelacja mundialu, pokazał już swoje możliwości strzeleckie, zwane także „młotkiem w nodze” (filmik poniżej), a Mauro Zarate swojego premierowego gola także zdążył zdobyć, tak jak zaliczyć asystę przy kolejnym. 



Bramka Ennera Valencii z meczu z Hull City
 

Na pierwszy plan wyszedł jednak bezsprzecznie Diafra Sakho. Senegalczyk nigdy wcześniej nie grał wyżej, niż w Ligue 2 i gdy podpisywał kontrakt z West Hamem zastanawiano się poważnie nad jego przydatnością. Czy 24-latek, który w ostatnim sezonie zdobył co prawda 20 goli w lidze, ale wcześniej nigdy nie zdobywał więcej niż 5 bramek na sezon, będzie jakimkolwiek wzmocnieniem? Okazuje się, że jak na razie efektywniejszym niż wspomniani (i znacznie bardziej renomowani) Valencia i Zarate razem wzięci. 348 minut - zaledwie tyle potrzebował, by po razie pokonać czterech rożnych bramkarzy w Premier League, w tym Davida De Geę czy Simona Mignoleta.

Problem pojawi się jednak, gdy do składu będzie mógł wrócić Carroll. Rekordowa suma wydana na Anglika nie pozwala o sobie zapomnieć i już teraz, na dwa miesiące przed jego przewidywanym powrotem na boisko, zaczyna odbijać się czkawką. Bo do nowej filozofii, opartej na dwóch szybkich, niezmordowanych napastnikach, za których plecami koncert za koncertem gra Downing, Carroll nijak nie pasuje. Allardyce zrezygnował z typowych skrzydłowych, postawił na zawodników przyzwyczajonych do dłuższego rozgrywania piłki, zamiast pozbywania się jej czym prędzej - po to też sprowadzał Alexa Songa czy Cheikou Kouyate. Pomocników z zespołów co mecz przeważających w posiadaniu futbolówki, które zwykły prowadzić grę od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty.

 

Spekuluje się, że może Carroll wróci do Newcastle, któremu nie wiedzie się najlepiej i które ze snajperami wciąż ma spory problem, bowiem jedynie Papiss Cisse ma na swoim koncie jakiekolwiek trafienia. Riviere i Perez na bramki numer jeden w barwach „Srok” wciąż czekają, a Facundo Fereyra nie zaliczył jeszcze nawet debiutu. Gdyby faktycznie udało się go sprzedać na St. James’ Park, skorzystać mogłaby na tym każda ze stron.

A gdzie znajduje się limit nowego West Hamu, West Hamu zachwycającego przecierających oczy po doświadczeniach poprzedniego sezonu krytyków? Wydaje się, że to, co chłopcy Allardyce’a zaprezentowali w spotkaniu z Liverpoolem, wyznacza meczowe sto procent tego zespołu. Jeśli podobną formę zaprezentuje w co najmniej kilkunastu spotkaniach, powrót do europejskich pucharów po wielu latach oczekiwania może wreszcie stać się faktem. Na pewno teraz „Młoty" zasługują na niego po stokroć bardziej, niż w poprzednim sezonie.

Więcej na ten temat: Anglia West Ham United FC Premier League