Czy naturalizowani Polacy są jeszcze potrzebni reprezentacji?

2013-10-28 20:18:03; Aktualizacja: 4 lata temu
Czy naturalizowani Polacy są jeszcze potrzebni reprezentacji? Fot. Transfery.info
Krzysztof Klebanowski
Krzysztof Klebanowski Źródło: Transfery.info

Najpierw dobra gra w klubie, później deklaracja występów w reprezentacji. Ze względu na małą szansę na powołania do silniejszej kadry, delikwenci godzą się z braku laku na koszulkę z orzełkiem na piersi. O kim mowa?

W swoim pierwszym sezonie (1997/1998) strzelił zaledwie jedną bramkę w barwach Polonii Warszawa. Rok później zanotował zaledwie 4 bramki w 16 meczach. W końcu nastąpiła eksplozja jego formy, czego wynikiem było 12 goli i zdobycie mistrzostwa Polski z „Czarnymi Koszulami” w sezonie 1999/2000. Emmanuel Olisadebe został odnaleziony przez Jerzego Engela. Najpierw trener dał piłkarzowi szansę w Polonii, później przyszły selekcjoner namówił napastnika na przyjęcie naszego obywatelstwa i gry dla naszego kraju. W lipcu urodzony w Nigerii zawodnik otrzymał polski paszport. Miesiąc później udanie zadebiutował w reprezentacji Polski w towarzyskim meczu z Rumunią, strzelając bramkę. Trzeba przyznać, że awans naszej drużyny do mundialu w Korei i Japonii w 2002 roku, to głównie zasługa bramek Emmanuela. Podczas finałów mistrzostw świata na kontynencie azjatyckim piłkarz trafił jednak tylko raz, w ostatnim spotkaniu o honor z USA (3:1). W 2001 roku „Oli” został wybrany najlepszym polskim piłkarzem według „Piłki Nożnej”. W tym samym roku napastnika kupił Panathinaikos Ateny. Z greckim klubem „Emsi” zdobył w sezonie 2003/2004 dublet, mistrzostwo i Puchar Grecji. Grał również w Lidze Mistrzów. Do sezonu 2005/2006 rozegrał w lidze greckiej 75 meczów, w których zdobył 25 bramek. Wydawało się, że Olisadebe może zrobić niezłą karierę. Niestety, miał jednak sporego pecha. Po długich kontuzjach kolana stracił miejsce w podstawowym składzie i 4 stycznia 2006 został sprzedany do angielskiego Portsmouth. Dalej to już tylko cień piłkarza. Krótki powrót do Grecji, epizody na Cyprze i w Chinach. Ostatnim meczem w narodowej kadrze okazał się towarzyski mecz z Irlandią w 2004 roku. 4 stycznia 2013 roku Olisadebe ogłosił zakończenie kariery.  

Drugim naturalizowanym Polakiem był Roger Guerreiro. Dzięki wyróżniającym występom ligowym w Legii przyciągnął uwagę ówczesnego selekcjonera, Leo Benhakkera. W 2008 roku urodzony w São Paulo zawodnik otrzymał polskie obywatelstwo. W reprezentacji zadebiutował w meczu przeciwko Albanii. Miał wnieść nową jakość w środku pola do nieźle grającej wtedy drużyny Benhakkera. W spotkaniu Polska – Austria strzelił swojego pierwszego gola dla Polski. Była to wówczas pierwsza i jedyna bramka, jaką nasza reprezentacja strzeliła w finałach Mistrzostw Europy. Rok po turnieju w Austrii i Szwajcarii, Roger podpisał umowę z greckim zespołem AEK Ateny. Tam spędził 4 sezony, a w międzyczasie w narodowej kadrze wystąpił tylko raz, w 2011 roku – przeciwko Norwegii. W sezonie 2012/2013 AEK spadł z greckiej ekstraklasy, a piłkarz rozwiązał kontrakt z klubem. 28 września tego roku Guerreiro podpisał umowę z drugoligową, brazylisjką drużyną Guaratinguetá EC. Roger jest więc na piłkarskiej emeryturze, reprezentacji już nie pomoże.

Ludovic Obraniakw kadrach U-19 i U-21 bronił barw francuskiej reprezentacji. Jednak kiedy zorientował się, że nie ma szans na powołanie do zespołu „Trójkolorowych”, wyraził chęć gry w polskiej drużynie narodowej. W 2009 roku za kadencji Benhakkera zaliczył wymarzony debiut. W pierwszym spotkaniu przeciwko Grecji zdobył dwie bramki, a Polska wygrała 3:0. Media pokładały w nim nadzieję na typowego środkowego pomocnika europejskiej klasy. Faktycznie, jego stałe fragmenty gry oraz kilka strzałów z dystansu mogły wskazywać, iż jest to bardzo dobry piłkarz. Jednak z każdym kolejnym występem w naszej reprezentacji, „Ludo” zaczął marudzić. Coraz częściej kojarzony był z wymachiwaniem rękoma, złą współpracą z Robertem Lewandowskim oraz niezrozumiałymi zagraniami. W związku z brakiem lepszego zawodnika na jego pozycji oraz ciągłą wiarą w jego umiejętności, Franciszek Smuda umieścił go w gronie powołanych na Euro 2012. W turnieju Obraniak wystąpił w trzech meczach, nie wyróżniając się w żadnym z nich. Jednak atmosfera wokół pomocnika zaostrzyła się odkąd selekcjonerem został Waldemar Fornalik. W meczu z Czarnogórą dostał czerwoną kartkę po tym, jak dał się sprowokować. Za to nieprzemyślane działanie został skrytykowany przez Fornalika oraz swoich kolegów z reprezentacji. Potem wyraźnine było widać, że zawodnik nie dogaduje się z trenerem i resztą drużyny. W marcowym meczu z Ukrainą w Warszawie wszedł na boisko z ławki rezerwowych i zagrał bardzo kiepsko. Po spotkaniu piłkarz ogłosił, że rezygnuje z występów w reprezentacji Fornalika. W Bordeaux Obraniak wychodzi niemal w każdym meczu w pierwszym składzie. W tym sezonie zdobył także dwie bramki. Czy Adam Nawałka będzie korzystał z usług „Ludo”? Jeżeli piłkarz faktycznie miał spięcia z kolegami z reprezentacji, to trudno będzie mu wrócić i zapomnieć o konfliktach z niedalekiej przeszłości. Obraniak nie rozumiał się z Polakami na boisku, nie tylko z powodu, że do dziś nie rozmawia po polsku. Dlatego też myślę, że ciężko będzie nowemu selekcjonerowi sprawić, że nagle komunikacja między pomocnikiem Bordeaux a Robertem Lewandowskim będzie wzorowa. W jego miejsce można spokojnie postawić na młodych zawódników jak Mateusza Klicha czy Piotra Zielińskiego, którzy zdążyli udowodnić, że współpracują z reprezentatami lepiej, niż Obraniak.

Jeszcze w 2009 roku zdobył mistrzostwo U-21 z kadrą Niemiec. Grał w reprezentacji między innymi z Mesutem Özilem. Podobnie jak w przypadku Obraniaka, decyzję odnośnie gry z orzełkiem na piersi podjął dosyć późno. A to dlatego, że do końca liczył, że jednak będzie mu dane występować dalej z Özilem, ale już w seniorskiej kadrze. Okazało się, że nie ma szans nawet na bycie rezerwowym w drużynie Löwa. Wielkim zwolennikiem Sebastiana Boenischa był ówczesny selekcjoner Franciszek Smuda. To on kilkukrotnie namawiał go na grę w naszej reprezentacji. Ostatecznie obrońca zgodził się i w 2010 roku zadebiutował w meczu z Ukrainą. Trzeba przyznać, że było to niezłe spotkanie w wykonaniu lewego obrońcy. Imponował wtedy niezłą szybkością, dobrym dośrodkowaniem i przede wszystkim zaangażowaniem. Później nabawił się poważnej kontuzji kolana i przez około półtora roku nie wystąpił w kadrze. Powrócił w spotkaniu z Portugalią. Pomimo małej liczbie występów po urazie, zagrał 3 mecze na Euro 2012. Nie był to już ten sam zawodnik z debiutu. Największa burza wokół Boenischa rozpętała się po fatalnym, marcowym meczu z Ukrainą w Warszawie (1:3). Od tego momentu jego notowania spadały drastycznie. Kiepski występ z Czarnogórą oraz słaba gra z San Marino (błąd Boenischa przy stracie gola). Na dodatek kompromitacja w spotkaniu Leverkusen z Manchesterem United w Lidze Mistrzów. Gra na alibi i rażący zero zaangażowania w defensywie poskutkowały brakiem powołania na najważniejsze mecze Polski z Ukrainą i Anglią. Fornalik wolał postawić na Wojtkowiaka, który na lewej obronie nigdy nie grał. Jeśli dalej tak wyglądać będzie gra defensora Bayeru, to uważam, że Nawałka wystawiał będzie do pierwszej jedenastki przeciętnego Wawrzyniaka lub znajdzie nowego lewego obrońcę.

Kolejnym ciekawym przypadkiem jest Eugen Polanski. Tutaj sytuacja jest wyjątkowo przewrotna. W latach 2005-2008 był kapitanem w reprezentacji Niemiec U-21. Wiedząc o zainteresowaniu grą w reprezentacji polskiej strony, dwukrotnie deklarował chęć gry tylko dla naszych zachodnich sąsiadów. Zmienił zdanie, z takiego samego powodu jak Obraniak i Boenisch. W 2011 roku zadebiutował w kadrze Smudy w spotkaniu z Gruzją. Wystąpił we wszystkich 3 meczach na Euro 2012, szczególnie wyróżnił się w starciu z Rosją. W trakcie turnieju pomocnik przyznał, że decyzja o grze w reprezentacji biało-czerwonych była dobrym wyborem. W kadrze Fornalika nie był postacią pierwszoplanową. Co ciekawe, chociaż otrzymywał powołania regularnie, ostatni mecz w reprezentacji rozegrał w czerwcu 2013 roku z Mołdawią. Od tego momentu przesiadywał na ławce, a w jego miejsce wystawiany był Krychowiak. Taka sytuacja zbiegła się częściowo ze zmianą pary defensywnych pomocników na jednego, kosztem bardziej ofensywnego. Jednak na ostatnie dwa decydujące mecze Fornalik powołał Mariusza Lewandowskiego i to on grał obok Krychowiaka w spotkaniach z Ukrainą i Anglią. Decyzja wyjątkowo dziwna, bo pomocnik Sewastopolu wrócił do kadry po 4 latach przerwy. A co dalej z Polanskim? Wiele zależeć będzie tu od Adama Nawałki – czy będzie starał się kontynuować pomysł na reprezentację z jedny defensywnym pomocnikiem, czy też ustawi drużynę na wzór Górnika (4-2-3-1). Oczywiście, sam „Pola” musi wrócić do swojej solidnej formy, bo nikt miejsca w pierwszej jedenastce mu nie da. Na razie niekwestionowaną pozycję ma Krychowiak, a i Dominik Furman coraz lepiej sobie radzi.

Kolejnym „farbowanym lisem”, jakby to określił Jan Tomaszewski, był Damien Perquis. Po kilku problemach z uzyskaniem polskiego obywatelstwa, ostatecznie w naszej kadrze zadebiutował 6 września 2011 roku w meczu z Niemcami (2:2). Jego decyzja o występach w polskiej reprezentacji była mocno krytykowana przez wspomnianego już Jana Tomaszewskiego, który nazwał obrońcę „francuskim śmieciem”. Jednak jego grę można było określić jako w miarę solidną i przyzwoitą. 3 marca 2012 roku podczas meczu Ligue 1 przeciwko Valenciennes złamał kość przedramienia. Uraz poważnie zagroził występom Perquisa na Euro 2012. Pomimo sporego ryzyka znalazł się w kadrze Smudy na czerwcowy turniej, jednak jego forma była wielką niewiadomą. Zagrał we wszystkich 3 meczach, a w spotkaniu z Rosją nabawił się kontuzji, która mogła skutować amputacją kończyny. Na szczęście dzięki dobrej interwencji lekarskiej udało się temu zapobiec. Po Euro piłkarz został bez klubu, ponieważ Sochaux nie przedłużyło kontraktu z zawodnikiem. 28 sierpnia podpisał umowę z hiszpańskim Realem Betis. Od tego momentu nabawił się jeszcze 4 kontuzji, które nie pozwalają mu na regularne występy i pewne miejsce w składzie Betisu. Po Euro w reprezentacji zagrał w 4 meczach towarzyskich (Estonia, RPA, Urugwaj, Irlandia). W tym sezonie wystąpił w 4 meczach Ligi Europy oraz w 2 Primera División. Obrona naszej reprezentacji to największy problem, więc jeśli Perquis przestanie łapać kontuzję i ustabilizuję formę, to raczej może liczyć na powołania do kadry Adam Nawałki.

Warto zaznaczyć, że ostatni mecz z Ukrainą (0:1) w Charkowie był pierwszym od sześciu lat, w którym reprezentacja zagrała o punkty bez naturalizowanych Polaków. W spotkaniu z Anglią również żaden z wyżej wymienionych nie pojawił się na boisku. W każdym meczu na mistrzostwach Europy grało po czterech „farbowanych lisów”. Pytanie, jaki stosunek do naturalizowanych piłkarzy będzie miał Adam Nawałka. Jeżeli będzie otwarty na ich współpracę, to na powołanie liczyć może na pewno Eugen Polanski. Co z Obraniakiem? Tak jak wspomniałem wcześniej, sytuacja jest bardzo skomplikowana. „Ludo” nie ma prawa obrażać się i wybierać u którego trenera chce grać. Wiele wyjaśni się tu w ciągu najbliższych dni. Zapewne niebawem pojawi się deklaracja ze strony piłkarza Bordeaux, a i nowy selekcjoner zostanie pewnie przepytany w tej sprawie. Perquis z kolei musi przebić się do pierwszego składu Betisu. Wydaje się, że Boenisch na razie może zapomnieć o kadrze, chyba że nagle przypomni sobie jak należy grać w piłkę.

Skoro w dwóch najważniejszych meczach ostatnich eliminacji nie wystąpił żaden z naturalizowanych piłkarzy, to rodzi się pytanie – czy dalej są potrzebni w kadrze? Czy nie lepiej postawić na młodszych zawodników, jak Klich, Zieliński, Krychowiak czy Furman? Moim zdaniem na obecną chwilę z wyżej wymienionej szóstki na powołanie zasługuje tylko Polanski, który regularnie występuje w Hoffenheim, a przede wszystkim mówi po polsku i jest częścią tej drużyny. W przyszłości do tego grona mógłby dołączyć również Perquis, o ile będzie regularnie występował w Betisie. Niemal każdy z „farbowanych lisów” jest dowodem, że ich naturalizacja nie rozwiąże naszych reprezentacyjnych problemów, a jest tylko łataniem dziury na parę chwil.