Czy xG rzeczywiście mówi, że Polska nie zasłużyła na wyjście z grupy?
2022-12-04 10:28:28; Aktualizacja: 1 rok temuGdyby mistrzostwa świata były rozgrywane jako pełen sezon ligowy, Polska walczyłaby o utrzymanie, a Niemcy grały o tytuł. Ale mundial tak nie wygląda.
Fakty są takie: Polska ma jeden z najgorszych wyników goli oczekiwanych (xG) dla rywala na tegorocznym mundialu: 5,9 (źródło: fbref.com). To zły wynik. Gorszy mają tylko trzy zespoły.
Tymczasem Niemcy mają najwięcej „zdobytych” goli oczekiwanych - 10,1. To świetny rezultat.
Czy zatem Polacy nie zasłużyli na wyjście z grupy, a Niemcy powinni grać w fazie pucharowej?Popularne
Mundial to szum
Żeby móc z czystym sumieniem dobrze odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw oddzielić sygnał od szumu.
Sygnał to jest to, co chcemy znaleźć, co chcemy poznać i zgłębić. Szum jest tym, co przeszkadza nam w tych poszukiwaniach - to są te przypadkowe rzeczy, które silnie wpływają na rzeczywistość.
Kłopot w tym, że z punktu widzenia analizy, mundial to jeden wielki szum. O wiele łatwiej znaleźć jest sygnał w sezonie ligowym, gdy efekt tych przypadkowych rzeczy - kartki, kontuzje, bramki strzelone wbrew logice - z czasem zaczyna słabnąć, a suma szczęścia i pecha wychodzi na zero.
Piłka nożna jest po prostu grą losową. Jak rzut kością, ale dla lepszych drużyn cztery jej ściany oznaczają wygraną, a dla gorszych tylko jedna.
Poniższy wykres pokazuje zależność stosunku goli oczekiwanych do zdobytych punktów. W poprzednim sezonie Premier League doskonale widać tę zależność. Drużyny kreujące dobre sytuacje i zarazem szczelne z tyłu, radziły sobie lepiej niż te, których obrona ciekła, a atak nie był w stanie stworzyć zbyt wiele. W dłuższej perspektywie każdy rzuca kością tak, jak jest ona zbudowana.
Tymczasem na tegorocznym mundialu - jedynie w trzech meczach fazy grupowej - tego nie ma. Rozstrzał jest ogromny. Nawet mając lepsze kości można wyrzucić złe wyniki.
Zatem: przy rozważaniach o drużynach klubowych możemy spokojnie w dowolnym momencie posiłkować się xG, bo prędzej czy później zespół tworzący sobie sytuacje na określonym poziomie powinien zacząć je wykorzystywać. Ewentualnie: możemy wskazywać, że zespół ma pecha bądź szczęście.
Jednak na mundialu taka analiza nie powinna nas prowadzić do takich samych wniosków. Próżno bowiem w tak małej próbce odnaleźć jakiś sygnał.
I like xG as a long term measure but thinking it is useful over 3 matches is almost as bad as thinking it is over 1.
— Simon Gleave (@SimonGleave) December 1, 2022
We have all watched the Germany matches and seen with our own eyes why they are now out.
We don't have to pretend they have been unlucky.#WorldCup #GER
Simon Gleave, szef analityków z firmy Gracenote, po tym, gdy Niemcy odpadły z Mistrzostw Świata zwrócił uwagę na to, że xG w kontekście mundialu jest nieprzydatne. Była to odpowiedź na wiele tweetów zwracających uwagę na gargantuiczną liczbę goli oczekiwanych wykreowanych przez drużynę Hansiego Flicka.
Jak Niemcy odpadli z Mistrzostw Świata
– Wszyscy widzieliśmy mecze Niemców na własne oczy i wiemy dlaczego odpadli. Nie musimy udawać, że mieli pecha – tłumaczył.
Nie trzeba skomplikowanych modeli analitycznych, by zobaczyć, że Niemcy zawalili sobie awans z grupy przegranym meczem z Japonią. I to spotkanie jest doskonałym przykładem na to, żeby sprawdzić czym jest ten mundialowy szum, który utrudnia dokładną analizę.
Niemcy stworzyli w tym meczu sytuacje warte 3,1 xG, zaś Japonia: 1,5. Przekłada się to niemal na 70% prawdopodobieństwo zwycięstwa drużyny Hansiego Flicka. Zatem: pechowa porażka?
Nie do końca.
Niemcy po strzelonym w 33. minucie rzucie karnym dalej atakowali, ale pozostawili Japończykom bardzo dużo wolnego miejsca - wszystkie strzały drużyna z Azji oddała bowiem po tym, gdy Europejczycy uzyskali prowadzenie.
Przez 48 minut między golem Ilkaya Gundogana a wyrównaniem Ritsu Doana stosunek xG wyniósł 1.49 do 1.45 na korzyść Niemców. Widzimy, że w takim układzie mecz robi się wyrównany.
Co gorsza dla Niemców, w drugiej połowie, do momentu wyrównania przez Japonię ten stosunek wyniósł już 0,93 do 1,34 na korzyść drużyny Hajime Moriyasu. Czyli mamy już przewagę goniących wynik.
Analizując wszystkie strzały z tego okresu, prawdopodobieństwo wyrównania przez Japonię wyniosło 38%.
Odrobinę hiperbolizując: czy warto wejść do samolotu, który rozbija się w 38% przypadków?
Im dłużej trwał mecz, tym coraz więcej do powiedzenia miała Japonia. Niemcy nie strzelili bramki na 2:0 i rosło prawdopodobieństwo, że wyrównanie zdobędzie Japonia. I w końcu to się stało. A następnie zaskoczeni Niemcy dostali drugiego gonga i przegrali całe spotkanie.
Jakże to inna gra niż to, co prezentuje choćby Brazylia, która „sufferball”, czyli obniżanie własnego potencjału ofensywnego kosztem niwelowania ryzyka straty bramki, opanowała do perfekcji.
Niemcy wykreowali sumarycznie więcej sytuacji w całym meczu, ale nie potrafili zabić spotkania po tym, gdy objęli prowadzenie. Z ich punktu widzenia najlepiej by było, gdyby przy wyniku 1:0 w tym meczu nie padł żaden strzał. A tak, strzałów było całe mnóstwo, co zwiększyło tylko szum w spotkaniu, nad którym nie byli w stanie zapanować. I zostali za to ukarani.
Gdyby w całym, 34-meczowym sezonie, Niemcy rozegrali same takie spotkania, zapewne skończyłoby się to mistrzostwem. Bo w dłuższej perspektywie efekt timingu bramek, kwestii mentalnych, świetnej formy bramkarza Japończyków zmierzałby do zera. Ale gdy liczy się jeden, pojedynczy mecz to wszystko nabiera kolosalnego znaczenia.
W którym momencie Polacy awansowali do fazy pucharowej?
Polacy tymczasem awansowali głównie przez jedno spotkanie - wygrane z Arabią Saudyjską. Tu xG było lekko na korzyść naszych rywali: 1,7 do 1,6.
Ale po pierwsze: Arabia dostała kontrowersyjny rzut karny warty około 0,75 xG. Po drugie: im dłużej trwał mecz, tym więcej do powiedzenia miała Polska.
Jak zauważył Michał Zachodny w analizie dla Sport.pl, kluczowym momentem w tym spotkaniu była zmiana Jakuba Kamińskiego za Piotra Zielińskiego w 63. minucie spotkania.
Od tego momentu Polacy oddali więcej strzałów i do tego wartych więcej xG, których stosunek wyniósł wtedy 1,23 - 0,3. Czyli: Polacy nie dość, że zabili ten mecz w drugiej połowie, to jeszcze byli w stanie bardziej odjechać rywalom.
Zatem: Niemcy w kluczowym momencie nie potrafili zapanować nad szumem mundialu, a Polacy tak.
Te mecze, w których Niemcy „nabili sobie” xG (z Kostaryką), a rywale Polakom (z Argentyną), nie miały aż takiego wpływu na układ tabeli.
załóżmy, że są dwie drużyny. drużyna Z wygrywa swoje mecze na xG w stosunku 2.375:1.125 (handicap 1.25), druzyna Y przegrywa w relacji odwrotnej. suma xG w meczu to 3.5. przy trzech meczach jest 9% szans, że drużyna Z zdobędzie mniej punktów już Y. pic.twitter.com/sWWC9FEBsS
— Soccer (b)analytics & hindsight research (@fid8) December 2, 2022
Gdyby więc mundial był ligą taką jak Premier League, zapewne na koniec sezonu widzielibyśmy Niemców na samej górze tabeli, a Polaków w dole.
Na dłuższą metę Polska bowiem nie jest w stanie grać w taki sposób z sukcesami. Przyjęcie na siebie 48 strzałów w 3 meczach jest proszeniem się o kłopoty. To nie jest już „sufferball”, bo ten zakłada kontrolę nad spotkaniem. To jego karykaturalna wersja. Ale w krótszej perspektywie, przy odpowiednim ułożeniu sytuacji boiskowej i wyniku, może przynieść awans z grupy.
Z expected goals płyną zatem wnioski na temat jakości gry obydwu zespołów. To zresztą dopiero punkt wyjścia do rozważań, a nie ostatnie słowo.
Jednak ta statystyka nie powie nam, czy jakiś zespół zasłużył na wyjście z grupy. Po prostu, gdy przyszło co do czego, Polacy potrafili wykorzystać do maksimum sytuację na boisku. A zwłaszcza: Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski.
JACEK STASZAK