Dla reprezentacji byłoby lepiej, gdyby Lewandowski... nie był tak dobry
2013-11-16 01:26:54; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Zerknęliśmy do nieodległej historii, do sukcesików naszej kadry, by poszukać recepty na sukces. Wydaje się, że jedyna wiąże się z dużym ograniczeniem gry Roberta Lewandowskiego i próbą zmiany układu sił w ataku.
A dlaczego Robert jest problemem? Bo jest. Bo nie daje szansy przebicia jakiemukolwiek innemu napastnikowi. Bo z jednej strony go krytykujemy, ale z drugiej - gdyby Smuda, Fornalik czy Nawałka posadziliby go w meczu o stawkę na ławce, proponowalibyśmy każdemu z tych panów wizytę u psychoanalityka. Bo przecież to facet, który jest nominowany do Złotej Piłki. Napastnik, przy którego nazwisku stoi na razie Borussia Dortmund, a za moment może stać Real Madryt, FC Barcelona, Manchester City czy Bayern Monachium.
No tak, tylko to też gość, który nie strzela w reprezentacji tak, jak powinien. A skoro tak, to może należy dać szansę innym? Sobiechowi, który prawdziwej okazji do wykazania się nie dostał, który nigdy w swoim życiu w reprezentacji w meczu o stawkę w podstawowym składzie nie zagrał (i jeśli Lewandowski - czego mu oczywiście nie życzymy - nie złapie kontuzji, pewnie nie zagra). Brożkowi, który w lidze odzyskał skuteczność, która pozwoliła mu przez jakiś czas godnie zastąpić Żurawskiego i Frankowskiego. Teodorczykowi, który może i nigdy nie zostanie żadnym graczem sezonu, ale w polu karnym potrafi się odnaleźć.
Spojrzeliśmy wstecz - na reprezentacje, które uznawaliśmy do pewnego momentu za najbardziej udane. Na kadrę Engela z eliminacji mistrzostw świata 2002, Janasa z eliminacji kolejnego mundialu, a także Beenhakkera, która wywalczyła pierwszy w historii awans na Euro. Każda z tych reprezentacji miała co najmniej trzech napastników, którzy strzelali na przestrzeni całych eliminacji.
Eliminacje MŚ 2002:
Eliminacje MŚ 2006:
Eliminacje Euro 2008:
Od momentu, kiedy Lewandowski trafił do Borussii, miał monopol na granie w najważniejszych meczach. Z jednej strony - trudno się dziwić. Z drugiej - skoro trafił w 12 meczach o stawkę tylko 4 razy (z czego 2 po karnych z San Marino), to dlaczego nikt nie odważył się mu powiedzieć: "słuchaj, zawiodłeś, gra Sobiech/Milik/Brożek/Robak/Teodorczyk"? Bo pozycja Roberta nie tylko w reprezentacji, w całym europejskim futbolu, jest za mocna. I tu tkwi problem. Bo od kiedy Lewandowski gra w Borussii, w kadrze spędził na boisku prawie 3000 minut. Drugi Paweł Brożek - o ponad 2200 minut mniej. A i tak lwią część wtedy, gdy "Lewy" toczył walkę o pierwszy skład Dortmundu z Lucasem Barriosem.
Minuty napastników w kadrze od momentu transferu Roberta Lewandowskiego do Borussii Dortmund:
Czy w takich okolicznościach można mówić o prawdziwej szansie? O prawdziwej rywalizacji? Na pewno nie. Sobiech mógłby strzelać w Hannover 96 w co drugim meczu, Brożek, Teodorczyk i Robak zdobywać 20 i więcej goli w sezonie w Ekstraklasie, ale Lewandowski - przez to, co osiągał, osiąga i pewnie będzie osiągał - będzie pewniakiem. I mamy uzasadnione obawy, że póki taki stan rzeczy się utrzyma, ta kadra daleko nie zajedzie. Bo za każdym razem, gdy "Lewy" zejdzie z boiska, albo nawet zostanie dla niego wprowadzony partner do ataku, ten wchodzący będzie mieć świadomość, że ma 15, 20, może 30 minut na to, by ustrzelić hat-tricka, stanąć na głowie, zrobić salto i złamać poprzeczkę. Inaczej w kolejnym meczu i tak przez pierwszą godzinę będzie na zmianę - grzał się przy linii bocznej i grzał ławkę.
A w ataku nadal morderczy dla kadry status quo.