Długi zniszczą piłkarską Europę: Francja, czyli czego boi się PSG?

2012-05-20 15:30:25; Aktualizacja: 12 lat temu
Długi zniszczą piłkarską Europę: Francja, czyli czego boi się PSG? Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Czas na kolejną część finansowego przeglądu piłkarskiej Europy. Tym razem kolej na Francję, gdzie piłkarscy bossowie drżą na myśl, jakie zmiany przyniesie ze sobą osoba nowo wybranego prezydenta, Francoisa Hollande’a.

Najbardziej obawiają się szefowie Paris Saint Germain. 

Jeśli nowy prezydent spełni swoje zapowiedzi odnośnie podwyższenia progów podatkowych dla osób zarabiających powyżej miliona euro rocznie i większą władzę przekaże francuskiemu parlamentowi, piłkarskie kluby naprawdę mają się czego bać. Po pierwsze dlatego, że Hollande jest socjalistą i jednym z jego postulatów w wyborach były zmiany ekonomiczne, mające ratować rodzimą gospodarkę i kapitał inwestycyjny. To oznacza zmniejszenie wpływów zagranicznych inwestorów poprzez zwiększenie podatków i zniesienie ulg gospodarczych. 

Jeśli do głosu w końcu dojdzie parlament, do tej pory nieprzychylnie patrzący na wielkie sumy we francuskim futbolu, sytuacja może znacznie się zaostrzyć. Od dawna mówi się bowiem, że francuską ekonomią trzeba wstrząsnąć, bo jej kondycja nie jest najlepsza. Rosnące bezrobocie, niskie pensje – to wszystko ma ulec zmianie. I może znacząco wpłynąć na francuski futbol.
 
A jego kondycja od jakiegoś czasu nie jest najlepsza. Francuskie kluby nigdy nie należały do finansowych potentatów, ale zawsze uważane były za świetnie poukładane i zorganizowane pod względem finansowym. Duża w tym zasługa DNCG, czyli Państwowego Dyrektoriatu do spraw Kontroli Zarządzania, który zawsze kontrolował finanse klubów Ligue 1 i Ligue 2. W przypadku nieprawidłowości czy zaległości kluby mogły zostać nawet zdegradowane o kilka lig. Zawsze też Dyrektoriat publikował oficjalny raport. 
 
Sezon 2009/2010 był pierwszym (choć nie ostatnim), w którym raport nie doczekał się publikacji. Powód był prosty – zbyt duże zadłużenie ligi. O ile sezon wcześniej długi szacowano na 57 milionów euro, to tym razem mówiono o liczbie blisko 130 milionów euro. A to dopiero początek.
 
Aktualna umowa dotycząca praw transmisyjnych dla klubów opiewa łącznie na 670 milionów euro. Wygasa w czerwcu i jej renegocjacja może okazać się tragiczna w skutkach. „Le Figaro” podaje, że nowa kwota może być umniejszona nawet o 200 milionów euro.  Powód tej zmiany jest dość problematyczny, ponieważ z transmitowania ligi wycofała się telewizja Orange i od nowego sezonu mecze miał pokazywać jedynie Canal +. Miał, bo w efekcie LFP, czyli Związek Ligi Francuskiej założył własny kanał telewizyjny – Cfoot – by móc w jakimś stopniu zrekompensować straty. Nikt jednak nie przypuszczał, że wstępnie kanał będzie się cieszył tak niskim zainteresowaniem ze strony odbiorców i potencjalnych reklamodawców, że będzie przynosił tylko straty.
 
Głośno o problemach francuskiej piłki mówi Jean-Louis Triaud, prezydent Girondins Bordeaux. – Od lat nasza piłka żyje ponad stan. Pensje piłkarzy są bardzo wysokie, to one są największym problemem. Ponadto w czasach kryzysu frekwencja na widowni jest niska, jest mniej komercyjnych partnerów i wszyscy patrzą na wydatki. Piłka nożna to nie priorytet dla życia codziennego. Musimy o tym myśleć planując przyszłość. – tłumaczył w wywiadzie dla francuskiej radiostacji RMC.
 
Rzeczywiście, widać znaczącą różnicę we frekwencji na meczach Ligue 1. Ponieważ bilety na pojedyncze mecze zawsze były we Francji drogie, to dziś, kiedy ludzie często borykają się z bezrobociem i ledwo wiążą koniec z końcem, futbol staje się zbędną, bo zbyt drogą, rozrywką. Doskonale zdają sobie z tego sprawę sponsorzy i reklamodawcy, którzy coraz rzadziej mogą sobie pozwolić na inwestowanie w coś, co nie gwarantuje zysków. 
 
Lata prosperity we francuskiej piłce należy z pewnością odłożyć do lamusa, jak zresztą w większości piłkarskich lig w Europie. To wyraźny sygnał dla lokalnych potęg, takich jak Paris Saint Germain, że należy dokładnie zastanowić się, co robić dalej. Ponieważ PSG należy do Nassera Al-Khelaïfiego, w całości sponsorowany jest przez kapitał zagraniczny. 
Gdy zostaną zniesione ulgi gospodarcze, wzrosną podatki dla osób zarabiających powyżej miliona euro rocznie (33% procent całości kwoty dochodu powyżej miliona euro miałaby trafić do francuskiego fiskusa), a kibice będą coraz rzadziej przychodzić na stadiony, PSG będzie miało wielki problem. Bo nagle, nawet jeśli prezes będzie miał pieniądze, może nie być w stanie nimi dysponować na cele związane z futbolem. Co więcej, piłkarzom może przestać opłacać się grać we Francji.
 
Choć wydaje się, że zmiana sytemu płacowego we francuskiej piłce jest nierealna, bo przecież nigdzie indziej nie funkcjonuje coś takiego, a wysokość zarobków ogranicza tylko i wyłącznie zasobność portfela prezesa klubu, tym razem szefowie ligi mogą nie mieć wyjścia. – Jest źle, bardzo źle. I nie ma tutaj dobrego rozwiązania. Albo wprowadzimy system i spadnie poziom ligi, bo najlepsi odejdą, albo będziemy ciągnąć tak dalej i pogrążać się dalej w długach, co spowoduje masowe bankructwo. A w najgorszym wypadku może się okazać, że będziemy wyprzedawać wszystko arabskim inwestorom. Pytaniem retorycznym jest, czy mniejsze kluby jak Auxerre będą w ogóle ciekawym polem inwestycyjnym dla szejków i jak to wszystko może wpłynąć na naszą gospodarkę. – zastanawia się Jean-Louis Triaud, prezes Bordeaux.  
 
ADAM FLAMMA