Duński zawrót głowy: 9. kolejka z perspektywy Jutlandii
2015-09-18 17:14:17; Aktualizacja: 9 lat temuA co jeśli w nocy rzeczywistość uległa zmianie i ktoś zabawił się Ekstraklasą, jak ludzie w czarnych ubraniach o bladych twarzach z „Mrocznego miasta” Proyasa?
Prawie-jesienne noce w Danii są chłodne. Słońce zachodzi coraz szybciej, by jak najprędzej ukryć się za horyzontem i uniknąć trudnych warunków pogodowych. Ulewny deszcz leje się z nieba, ziemia staje się chłodna, a dla ludzi spoza nie ma w tym nic urokliwego. Jeśli dodamy do tego koszmar minionej nocy, którym była porażka na duńskiej ziemi, znajdziemy się o krok od nastroju legionistów. Berg i jego podopieczni utknęli na jutlandzkiej ziemi i na próżno wypatrują ratunku. Ich samolot uległ awarii, a połączenia lotnicze z Duńczykami należą do mocno utrudnionych (nawet pomimo nie tak wielkiej odległości dzielącej nasze państwo z ojczyzną Hamleta). Warszawska Legia przeżywa w tym momencie trudne chwile, ale może z odległości spojrzeć na Ekstraklasę i odbyć mentalną podróż do miast, które w 9. kolejce ugoszczą polską ligę.
A gdyby tak wyjechać… do Zabrza
Kibice Górnika chcieliby unosić się na pograniczy jawy i snu jak mieszkańcy „Mrocznego miasta”. Ba, nie zdziwiłabym się, gdyby na rękę było im zasnąć i obudzić się w nowym układzie świata. Takim, w którym ich drużyna nie jest czerwoną latarnią ligi. Póki co jednak, można pokusić się o dojrzenie pewnych symptomów świadczących o poprawie gry zabrzan. W ostatnim meczu zasłużyli na punkty, ale i tak nie dali rady wznieść się ponad czeluści pierwszoligowe, nad którymi uparcie i nieustannie wiszą. Teraz o 3 punkty znowu nie będzie łatwo, bowiem Śląsk gra bardzo radosny i sinusoidalny futbol – nigdy nie wiesz, czego się po nim spodziewać. Warto zwrócić uwagę na sylwetkę Gecova, który póki co ma ogromny problem, żeby jakkolwiek odnaleźć się w Ekstraklasie.Popularne
Lubiński wieczór „na Pasach”
Cracovia ostatnio spuściła nieco z tonu – częściej remisuje, uległa niecieczańskiemu beniaminkowi, który zaczyna taranować przystanek za przystankiem, a teraz przyjdzie jej zmierzyć się z rozpędzonym Zagłębiem. Wiele wskazują na to, że Miedziowi powoli wskakują na właściwe tory i z pewnością będą chcieli podtrzymać dobrą passę. Co prawda w Warszawie czegoś im zabrakło, ale całość gry prezentowała się naprawdę nieźle. Lubinianie walczą, gryzą trawę, zdobywają teren i potrafią jednym doskokiem zmusić rywala do błędu, by za chwilę w sposób zabójczy go wykorzystać. Jeśli legioniści nie zdołają do 20:30 wrócić do Polski, to polecam znaleźć jakiś stream meczu Zagłębie – Cracovia, bowiem możemy być świadkami naprawdę fajnego futbolu. Obie drużyny lubią kombinacyjną grę i jej nadużywają.
„My (niepokonani) Portowcy” na obcej ziemi
Pogoń Szczecin można uznać za rewelację tego sezonu. Podopieczni Michniewicza mają problem z… przegrywaniem. Owszem, notują remisy, zaliczają bezproduktywne fragmenty meczu, ale jak już odpalą, to lepiej nie być w pobliżu. Nie bez przyczyny Portowcy w tym sezonie jeszcze nie zaznali goryczy porażki. Nie jestem jednak pewna, czy trenerowi Bergowi można polecić ten mecz na odstresowanie – Termalica gra coraz odważniej i będzie chciała wygrać trzeci mecz pod rząd. Inna sprawa, że Pogoń ma w swoich szeregach takiego Murawskiego, który potrafi wziąć na swoje barki brzemię odpowiedzialności za rozgrywanie i jednym zwodem rozklepać pół defensywy przeciwnika jak to miało miejsce ostatnio. W ogóle, skład Pogoni może wzbudzać ogromny szacunek. Wiekowo prezentuje się naprawdę młodo, w przeważającej większości złożony jest z Polaków.
Idzie, idzie Podbeskidzie (a w tle problemy Moskala)
Górale wygrali z poznańskim Lechem i wynurzyli się ze strefy spadkowej, co na pewno poprawiło morale w drużynie. Choć skład Kubickiego jest mocno przetrzebiony (zabraknie: Koniecznego, Slobody, Deji, Jarocha i Chmiela), to jego ekipa potrzebuje punktów jak życiodajnego tlenu. Możemy być świadkami ciekawego pojedynku, bo oba zespoły będą chciały zgarnąć pełną pulę. Podbeskidzie z wyżej wymienionych powodów, natomiast Wisła… chcąc odegrać się za porażkę z Łęczną i z pobudek czysto-trenerskich. Dni Moskala wydają się być policzone i wiele osób już typuje, kiedy poleci szkoleniowiec Białej Gwiazdy. Krakowianie mają ogromne problemy ze skutecznością, co udowodnili w ostatnim spotkaniu i potrzebują naprawdę wielu okazji, by wpakować piłkę do siatki. Nie zapominajmy także, że na bramce Górali stoi Zubas, który ostatnimi czasy przeżywa naprawdę dobry okres. To właśnie jego fenomenalne parady ocaliły bielszczan przed porażką z Lechem.
Heesen jedzie do lidera
Piast Gliwice umocnił się na pozycji niekwestionowanego przywódcy Ekstraklasy i ma 4 punkty przewagi nad 2. miejscem nawet pomimo ostatniej porażki z Pogonią. Gliwiczanie w minionym meczu nie grali źle, ale nie potrafili zahamować rozpędzonego Murawskiego, którego chęci do gry osiągnęły szczytowy poziom. Tym razem zmierzą się z drużyną, po której… naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać. Gdańska Lechia przeszła (kolejną) przemianę i z każdym kolejnym dniem wdraża nowy program odbudowy. Thomas von Heesen obrał sobie za cel budowę silnego zespołu, którego poczynania będą definicją typowego team spirit. Póki co niemiecki szkoleniowiec nie znalazł leku na nieskuteczność biało-zielonych i na razie koncentruje się na zachowawczej grze, głównie obronnej. Dokonał poważnych zmian w składzie, zaakcentował swoją pozycję i… czeka na pierwsze zwycięstwo. Nie będzie o nie łatwo. Piast nie bez przyczyny jest liderem tabeli. Gra naprawdę dobry, ofensywny futbol – rozgrywa piłkę na małej powierzchni, jego podania są dokładne, a sama strategia wystarczająca na ekstraklasowe warunki. Skoro jednak unosimy się w równoległej rzeczywistości, należy wziąć pod uwagę pierwiastek nieprzewidywalności futbolu, którego stężenie w polskim powietrzu jest zaskakująco wysokie. Procent tej cząstki nieco zmniejsza absencja Wiśniewskiego, który ma patent na Piastunki, ale kto wie…
Niedziela z europejskimi przedstawicielami
Zarówno Lech, jak i Legia zawodzą na każdym polu. Nie idzie im w Ekstraklasie, w której prezentują całkowicie niezaangażowaną odnogę futbolu. W europejskich pucharach również brakuje tej iskry, która byłaby zdolna odmienić losy spotkania.
Poznaniacy znajdują się w strefie spadkowej i ich sytuacji nie poprawiają problemy z zarządem. Najpierw decyzja o zamrożeniu pensji, następnie o zmianie frontu (teraz podobno lechici mają skupiać się na lidze), a później… no właśnie, teraz nadszedł czas na wyjazdowy mecz z Jagiellonią. Warto jednak zerknąć na spotkanie z Belenenses, bowiem wyjściowy skład może wiele powiedzieć o podejściu Kolejorza – właściwi, najmocniejsi zawodnicy wymaszerowali dopiero po 60. minucie. Możemy się więc spodziewać, że Lech będzie chciał zapunktować w lidze po raz pierwszy od dawna. Podobno chcieć to móc, ale niekoniecznie w tym przypadku. Lechici mają ogromny problem ze skutecznością i samą dokładnością podań. Piłki często im odskakują, brakuje wyważenia i spokoju w grze. To w zabójczy sposób będzie chciała wykorzystać Jaga, niemogąca ustabilizować swojej pozycji w lidze. Zwłaszcza, że w tym momencie kluczowa może okazać się tzw. trałkodependencja. Poznański el capitano źle stanął w meczu z Portugalczykami i jego występ w lidze stanął pod znakiem zapytania.
O Legii właściwie nie powinno być mowy, ponieważ nie powinno się wspominać o kimś, kto aktualnie nie jest obecny. Trener Berg również podejmuje błędne decyzje (jak ta z wystawianiem Vranjesa na stoperze) i także nie jest w stanie pogodzić ligi z Europą. W grze jego drużyny widoczne są spore wahania, a często jest po prostu za późno na przebudzenie. Obrońcy popełniają głupie i proste błędy, pojawiają się kłopoty z zawiązaniem ataku w środku pola.
Nudny poniedziałek?
Obecny sezon Ekstraklasy pokazuje, że mecze kończące daną serię rozgrywek wcale nie są takie tragiczne i nie potrzeba miksera, żeby wydłubywać sobie oczy, unikając oglądania tych porywających widowisk. Tak było w roku minionym. Teraz, w poniedziałki pada coraz więcej goli, a drużynom zależy tak samo, jakby to był każdy inny dzień tygodnia. Miejmy nadzieję, że Korona i Górnik Łęczna nie będą wyjątkami (potwierdzającymi regułę). Kielczanie w każdym spotkaniu grają do końca i starają się pokazywać zaangażowanie nawet wtedy, gdy wszyscy już ich skreślili. Łęcznianie miewają momenty zawieszenia, ale już niejednokrotnie udowodnili, że stać ich na ładne, zaskakujące uderzenie, które w efekcie ląduje w siatce zaskoczonego rywala. Nie szukajmy więc na siłę planów na poniedziałkowe popołudnie.. Ekstraklasa da się lubić.