"Dzień konia" Prusaka. Remis w Kielcach
2016-04-23 17:41:24; Aktualizacja: 8 lat temu Fot. Transfery.info
39 strzałów, wymiana ciosów i wiele zwrotów akcji. Mecz Korony z Górnikiem Łęczna może i nie był przesiąknięty jakością, ale bez wątpienia zapewnił sporą dawkę emocji.
W 22. minucie były skrzydłowy Malagi ponownie dał znać o sobie, tym razem walnie przyczyniając się do zdobycia bramki. Piłka po jego dośrodkowaniu z rzutu wolnego trafiła w słupek, szybko doskoczył do niej Cabrera i z bliskiej odległości strzelił swojego 15. gola w lidze. Po raz kolejny pokazał tym samym, to, że ma świetnego snajperskiego nosa i równie dobrą zdolność do przewidywania tego, jak zachowa się futbolówka w tak nietypowych sytuacjach.
Łęcznianie pierwszy raz do głosu doszli dopiero w 40. minucie, gdy będący na skraju szesnastki Śpiączka uderzył po ziemi, jednak golkipera gospodarzy przed wyjmowaniem piłki z siatki uchroniło obramowanie bramki.
Druga część gry była zdecydowanie bardziej otwarta. Stało się to z powodu tego, że gospodarze opadli z sił i przez to wykazywali się znacznie mniejszą konsekwencją i determinacją w grze w obronie. Zespół Marcina Brosza stwarzał sobie co prawda okazje, jednak jego nieskuteczność została boleśnie skarcona na kwadrans przed końcem meczu. Wtedy właśnie Szymon Marciniak wskazał na wapno, gdy strzał Nowaka ręką zablokował Diaw. Karnego wykorzystał Śpiączka i dał swojej drużynie wyrównanie.
W wybitnej dyspozycji tego popołudnia był Sergiusz Prusak, choć w 86. minucie przez jego błąd Górnik powinien stracić bramkę. Bezsensownie wyszedł z bramki i wpadł prosto w będącego przy piłce Gabovsa, ale chwilę później 36-letni golkiper zrehabilitował się w najlepszy z możliwych sposób – broniąc strzał z jedenastki Airama Cabrery.
Łęcznianie wywożą z Kielc punkt, który jednak niezbyt poprawia ich sytuację, bo jeśli jutro Górnik Zabrze rozstrzygnie rywalizację z Jagiellonią na swoją korzyść, to spadną na ostatnią pozycję w tabeli.