Falcao, fenomen z innej galaktyki

2012-09-03 02:04:49; Aktualizacja: 12 lat temu
Falcao, fenomen z innej galaktyki Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

28 sierpnia 1999 roku. Stadion drugoligowego Lanceros Boyacá. Po boisku snuje się chłopiec z fryzurą do złudzenia przypominający Leonardo DiCaprio z roli w "Titanicu".

Chłopiec, który właśnie przeszedł do historii stając się najmłodszym piłkarzem debiutującym w profesjonalnym kolumbijskim futbolu. Miał wówczas 13 lat i 112 dni. 

Rok później, 25 lipca 2000 roku na stadionie La Independencia w Sogamoso, nastoletni wówczas chłopiec strzelił swojego pierwszego gola w barwach Lanceros Boyacá. W przeciągu dwóch lat spędzonych w klubie z miasta Tunja, bohater niniejszego tekstu wystąpił ogółem w 8 spotkaniach na boiskach drugiej ligi...mając niespełna ponad 14 lat. Tak zaczęła się historia chłopca, którego imię i nazwisko zna dzisiaj każdy szanujący się kibic piłkarski na świecie, a fenomen jaki objawia się na naszych oczach, prezentując swój talent, spryt i łatwość w pokonywaniu bramkarzy drużyn przeciwnych, na tę chwilę kreuje go na jednego z najlepszych napastników świata. Radamel Falcao García Zárate. Piłkarz jedyny w swoim rodzaju. 
Osobiste odczucia towarzyszące mi do dnia dzisiejszego po spektaklu w wykonaniu Kolumbijczyka w meczu o Superpuchar Europy z Chelsea odciskają swoje piętno w znaczący sposób. Przeglądanie dziesiątek artykułów, wycinków z czasopism, filmików, kompilacji wywiadów, mają na celu uzupełnić wiedzę z zakresu osoby Falcao jako piłkarza pod każdym niemal względem. Jako jeden z niewielu środkowych napastników globu, potrafi on operować obiema nogami nie tylko jeśli chodzi o podania, ale przede wszystkim jeśli o strzały, których później portale internetowe przez długi czas nie mogą, albo i nie potrafią zarchiwizować. Mając jedynie 177 centymetrów wzrostu jego gra w powietrzu stoi nieraz na poziomie wyższym, aniżeli piłkarzy de facto przewyższających "El Tigre" jeśli chodzi o ten element gry. Technika, koordynacja gry pod bramką rywala, umiejętność przeciwstawienia się silniejszym obrońcom w pojedynku jeden na jeden, oraz przede wszystkim nos do bramek bardziej wyczulony niż samego "Super Pippo" Inzaghiego to cechy znane nielicznym klasycznym "9" na świecie. Na palcach jednej ręki - jeśli mam być szczery - potrafiłbym wymienić czterech/pięciu innych napastników o tak nacechowanych umiejętnościach czysto piłkarskich.
 
- Chciałbym grać razem z nim. Falcao jest wspaniałym piłkarzem będącym na bardzo wysokim poziomie. Wygrał wszystko w zeszłym sezonie strzelając masę goli. Na dzień dzisiejszy to najlepszy kolumbijski piłkarz - tak sam Lionel Messi wypowiedział się w 2011 roku na temat Falcao, który wówczas był piłkarzem FC Porto. W sumie nie ma się co dziwić najlepszemu piłkarzowi świata, gdyż móc grać w jednej drużynie z kimś takim jak Kolumbijczyk to powód do ogromnej satysfakcji, radości i ulgi, która po każdym strzelonym golu daje o sobie znać.
 
W swoim pierwszym sezonie w barwach "Los Colchoneros" Falcao strzelił 45 procent wszystkich ligowych bramek dla swojego zespołu. Gdy doliczy się do tego bramki strzelane również w Lidze Europy (12 trafień), to liczba 36 daje w rezultacie średnią 0,72 gola na mecz. Nie chce nawet wiedzieć w jakim miejscu byłoby teraz Atletico, gdyby nie Falcao. Kwestią czasu będzie fakt odejścia Kolumbijczyka z Madrytu do klubu pretendującego o najwyższe laury w każdym sezonie. Pytanie tylko, czy znajdzie się zespół, który będzie w stanie zapłacić za Kolumbijczyka równowartość jego ceny rynkowej, wynoszącej 50 milionów euro, tudzież mniej optymistyczną opcję dla potencjalnych kupców, 60 milionów, czyli tyle, ile wynosi klauzula odejścia super strzelca Atletico. Biorąc pod uwagę kilka czynników, jak chociażby osobę prezydenta "Rojiblancos", pana Enrique Cerezo, to kwota 60 milionów euro będzie kwotą najniższą i jednocześnie rozpoczynająca potencjalne negocjacje z nowym pracodawcą Falcao. Podobnie było w przypadku Sergio Aguero, który przeszedł do Manchesteru City latem ubiegłego roku, za kwotę równowartą klauzuli odejścia Argentyńczyka, czyli 45 milionów euro. Tak czy siak, bez względu na to, za ile i  do jakiego klubu przejdzie „El Tigre” to i tak już przeszedł do historii. Nie dość, że poprzez swój transfer do Atletico stał się najdroższym sprzedanym piłkarzem w historii ligi portugalskiej, to jednocześnie został najdroższym piłkarzem w historii drużyny z Madrytu. Co więcej, jako pierwszy piłkarz w historii został dwukrotnie z rzędu najlepszym strzelcem Ligi Europy, którą nie dość, że dwukrotnie z rzędu wygrał to dodatkowo jako pierwszy i po dziś dzień jedyny piłkarz, który w obu finałach strzelał bramki.  
UDFj-39546284. Na pierwszy rzut oka nazwa ta niewiele z pewnością wam mówi. Mnie zresztą też, mimo głębszej analizy jej historii i pochodzenia. Nie o to jednak chodzi. Owe liczy i cyfry to nazwa najbardziej oddalonej i znanej człowiekowi galaktyki, która od Ziemi oddalona jest o ponad 13 miliardów lat świetlnych. W związku z tym życzę wam drodzy kibice, aby "kosmos", jak w żargonie piłkarskim i nie tylko ocenia się czyjąś grę, postawę, czy zachowanie, prezentowany był przez Radamela Falcao póki ostatnia najmniejsza nawet gwiazda w owym gwiazdozbiorze będzie świecić, póki kolejny człowiek nie stanie na Księżycu, póki pan Bóg pozwoli geniuszowi z najstarszego kolumbijskiego miasta Santa Marta kopać dalej piłkę w sposób, bez którego futbol straci na swojej wartości. Wartości, z którą  Falcao nie będzie zestawiany, gdyż jest po prostu bezcenny.