Genk szykuje przyszłe gwiazdy. Te nazwiska warto zapamiętać. „Ma cechy wybitne”

2025-08-21 10:17:35; Aktualizacja: 3 godziny temu
Genk szykuje przyszłe gwiazdy. Te nazwiska warto zapamiętać. „Ma cechy wybitne” Fot. IMAGO/PressFocus
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Transfery.info

Genk od lat uchodzi za jedną z najlepszych kuźni talentów w Europie. To tutaj zaczynali Kevin De Bruyne czy Thibaut Courtois. Dziś w ich ślady idzie nowe pokolenie, które już teraz wzbudza zainteresowanie czołowych klubów kontynentu.

Genk. Miasto, w którym kiedyś ludzie zjeżdżali pod ziemię, by fedrować węgiel. Dziś kopalnie stoją puste, a zamiast czarnego złota wydobywa się tu inny skarb - piłkarskie talenty.

Wystarczy rzucić okiem na te nazwiska: De Bruyne, Courtois, Trossard. Wizytówki, których nie trzeba laminować, bo same w sobie błyszczą jak najlepszy certyfikat jakości.

Genk nie tylko szkoli, ale i sprzedaje tak przekonująco, że potrafi lekką ręką zarobić 20 milionów euro na chłopaku, który ledwie zadebiutował w belgijskiej ekstraklasie.

Przy okazji dwumeczu z Lechem Poznań przyjrzymy się więc kadrze „Smerfów” i postawmy pytanie: kto będzie następny?

Wybraliśmy trzech - naszym zdaniem - najbardziej ekscytujących młodych zawodników, którzy mają papiery na duże granie.

Matte Smets (21 lat, środkowy obrońca)

- To piłkarz, którego Thorsten ukształtował jeszcze w STVV. Ma spokój w wyprowadzaniu piłki, świetnie czuje się z futbolówką przy nodze. Oglądając nasze mecze w poprzednim sezonie, po pewnym czasie dało się dostrzec, że jako środkowy obrońca swobodnie wbiegał do linii pomocy i odnajdywał się tam bardzo dobrze - mówi nam Przemysław Łagożny, były asystent trenera Thorstena Finka w sztabie szkoleniowym KRC Genk.

Smets pojawił się ponownie w Genku latem ubiegłego roku, wracając do miejsca, gdzie w wieku sześciu lat stawiał pierwsze kroki w przygodzie z futbolem. Po latach rozłąki historia zatoczyła koło, a jego transfer wywołał niemałe emocje. Kiedy klauzula w kontrakcie stopera została aktywowana, Sint-Truidense VV zamieściło w swoich mediach społecznościowych grafikę Smetsa ucharakteryzowanego na Juliusza Cezara, z dopiskiem „I ty również, mój synie?”. W czym tkwi sedno? Genk i STVV to lokalni sąsiedzi, ale tacy, którzy nie pałają raczej do siebie przesadną sympatią. Reszta tłumaczeń jest już tu chyba zbędna.

Za powrotem Smetsa do Genku stał nie kto inny, jak Thorsten Fink. Zdobywca Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium wykonał świetną robotę na Stayen, a gdy sam poszedł w stronę bardziej ambitnych celów, pociągnął za sobą dwóch wyróżniających się ludzi - Jarne Steuckersa i właśnie Smetsa (trzecim miał być Mathias Delorge, ale wybrał KAA Gent).

Występy w drużynie, która częściej trzyma futbolówkę w swoim posiadaniu, dały młodemu obrońcy szansę, by jeszcze wyraźniej pokazać swoje najmocniejsze strony.

- Świetnie rozumie grę i wypełnia zadania ofensywne na pozycji środkowego obrońcy. Ma do tego naturalny zmysł i predyspozycje, dlatego doskonale pasuje do drużyny, która dominuje w lidze. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości trafił do naprawdę wielkiego klubu, bo drzemie w nim duży potencjał - dodaje Łagożny.

Na razie Smets spokojnie rozwija się w Limburgii. Choć nigdy nie wiadomo, kto i kiedy zapuka do drzwi Genku, by spróbować wyciągnąć tego piłkarza, zostawiając na stole grubą walizkę z europejską walutą.

Konstantinos Karetsas (17 lat, ofensywny pomocnik)

Najmłodszy strzelec w KRC Genk, najmłodszy strzelec w Jong Genk, najmłodszy autor bramki w zawodowych rozgrywkach w Belgii (15 lat i 287 dni), najmłodszy strzelec w historii reprezentacji Grecji, najmłodszy strzelec w Lidze Narodów. I tak dalej, i tak dalej. Lista osiągnięć jest naprawdę długa i z dużym prawdopodobieństwem pominęliśmy inne ważne rekordy ustanowione przez tego fantastycznego chłopaka.

Karetsas to największy talent Genku od wielu, wielu lat - co do tego nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. Do seniorskiej piłki wkroczył już w wieku 15 lat, a dziś (w listopadzie stuknie mu osiemnastka) legitymizuje się dorobkiem niespełna 50 rozegranych spotkań w pierwszej drużynie „Smerfów”.

- Ma w sobie coś wyjątkowego - taki „magic touch”. W treningach od razu było widać poziom zaawansowania jego technicznych umiejętności. Jest już w notesach wielu europejskich klubów i z pewnością zaliczy wielki transfer. Jak to z młodymi zawodnikami bywa - nie wiadomo, czy się obroni, natomiast ma cechy wybitne - przyznaje Przemysław Łagożny w rozmowie z Transfery.info.

Na pewnym etapie mogło się jednak wydawać, że Genk wypuści ten diament z rąk. W połowie 2020 roku Karetsas przeniósł się bowiem do Anderlechtu, natomiast finalnie wrócił po trzech latach do Limburgii. Od tamtej pory wszyscy utwierdzają się tylko w przekonaniu, że powietrze nad Kanałem Alberta służy rozwojowi jego wielkiego talentu.

Kwestia jego przyszłego transferu nie brzmi już „czy”, tylko „gdzie” i „za ile”. W mediach pojawiały się informacje o zainteresowaniu takich klubów, jak Real Madryt, Manchester City, Arsenal, Bayern Monachium czy Chelsea. W Genku żyją w pełni uzasadnioną nadzieją, że sprzedaż młodego Greka pobije nie tylko rekord klubu, ale i całej ligi.

- Najważniejszy dla niego będzie teraz spokój. W zeszłym sezonie pokazał się z grubsza na arenie belgijskiej, zanotował debiut i strzelił pierwszego gola w reprezentacji, a Grecja oszalała na jego punkcie. Jeśli teraz dostanie rok, by spokojnie grać, potwierdzać swoje umiejętności i dołożyć liczby, to ma przed sobą naprawdę świetlaną przyszłość - ocenia nasz rozmówca.

Noah Adedeji-Sternberg (20 lat, skrzydłowy)

Adedeji-Sternberg nie wychował się w Genku od najmłodszych lat, ale ostatnio to właśnie tutaj rozwija skrzydła. Do belgijskiego klubu przyszedł dwa lata temu. Zaczął w Jong Genk i szedł klasycznym szlakiem: najpierw zbierał seniorskie doświadczenie w drugiej klasie rozgrywkowej, a następnie był konsekwentnie wdrażany do zespołu Finka.

W erze, w której trenerzy przepakowują piłkarzy analizami, taktyką oraz schematami, a zawodnikom zostawia się ograniczone pole do podejmowania spontanicznych decyzji, jego profil staje się unikatowy. Kocha dryblować, szuka pojedynków. Po prostu bawi się futbolem.

- Kiedy zaczynaliśmy, dostawał po dziesięć czy piętnaście minut w końcówkach spotkań, ale już wtedy potrafił wpływać na wynik. To zawodnik, który jest budowany krok po kroku, rozwija się harmonijnie. Ma w sobie naturalny luz i gra efektowną, uliczną piłkę - opisuje Przemysław Łagożny.

Błyskotliwy skrzydłowy swoje piłkarskie początki miał w Mouscron i Antwerpii, ale szybko wystrzelił do Borussii Mönchengladbach, gdzie w kolejnych latach szlifował formę w drużynach juniorskich. W sezonie poprzedzającym jego odejście do Genku wyróżnił się liczbami: zdobył siedem bramek oraz zaliczył dwanaście asyst na przestrzeni 20 spotkań w rozgrywkach U-19.

- W Borussii Mönchengladbach wiedzieli, że to zawodnik o ogromnych możliwościach, dlatego to duży sukces KRC Genk, że udało się go sprowadzić do siebie - mówi nam Łagożny, po czym dodaje. - Obecny sezon może być dla niego przełomowy - także ze względu na to, że zaczął go jako zawodnik wyjściowej jedenastki.