Gramy do końca! Termalica w doliczonym czasie gry pozbawia Pogoń trzech punktów

2016-02-28 16:32:36; Aktualizacja: 8 lat temu
Gramy do końca! Termalica w doliczonym czasie gry pozbawia Pogoń trzech punktów Fot. Transfery.info
Źródło: transfery.info

Będąc piłkarzem nigdy nie powinieneś być niczego pewny. Doskonale wie o tym Czesław Michniewicz, ale co z tego, skoro jego drużyna w jednej z ostatnich akcji straciła gola i w ostatecznym rozrachunku zremisowała 1:1.

Dotychczas w Szczecinie te dwa zespoły mierzyły się dwukrotnie na 1. ligowym poziomie rozgrywkowym i co ciekawe, oba te spotkania wygrała ekipa „Słoni”.

Rękę trenera Piotra Mandrysza czuć w poczynaniach jego piłkarzy na kilometr. Nieważne czy Termalica przyjeżdża do Warszawy, Poznania czy Szczecina. Zawsze jego drużyna ma cierpliwie budować akcję i się nie podpalać. Spokojne rozgrywanie piłki od bramkarza to schemat do bólu wykorzystywany przez zespół z Niecieczy i z jednej strony taka powtarzalność dobrze o nich świadczy, bo jest ich swoistą wizytówką, ale z drugiej – bardzo łatwo ją rozpracować.

Widzieliśmy to niedawno, bo w 23. kolejce, która rozpoczynała ligowe rozgrywki w 2016 roku. Lech stosował wysoki pressing na obrońcach Termaliki i pomimo, że często wychodzili oni z tego brawurowo, to parę razy wpadli przez to w tarapaty. Podobny plan na dzisiejsze spotkanie miał Czesław Michniewicz. Przed meczem instruował swoich podopiecznych, by byli agresywni w odbiorze. Różnica była jednak taka, że Pogoń pozwalała wymieniać między sobą futbolówkę środkowym obrońcom gości i skupiali się na obronie dopiero, gdy jawiła się szansa, że piłka trafi do jednego z pomocników „Słoni”. Taka taktyka dawała w pierwszej części gry pożądany skutek i często kończyło się to tym, że Putiwcew lub Soldecki musieli grać długą piłkę w poszukiwaniu Wojciecha Kędziory, a to zazwyczaj była woda na młyn dla Czerwińskiego i Fojuta. Zazwyczaj, a nie zawsze, bo ten drugi miał dzisiaj słabszy dzień i między innymi z jego winy w 42. minucie, gdy źle obliczył tor lotu piłki mijając się z nią, Termalica stanęła przed wyborną okazją, która nie została wykorzystana tylko przez złe podanie Misaka do Biskupa.

To nie była jedyna okazja, którą zaprzepaścił Słowak. W 29. minucie dostał doskonałe podanie od Kędziory i nie wykorzystał stuprocentowej okazji, stając oko w oko ze Słowikiem. Poza tym, że brakowało mu koncentracji w kluczowych momentach, z wielką swobodą prowadził piłkę, a także potrafił wdać się w samotny rajd i zakończyć go efektownym uderzeniem.

Przez większość spotkania to Termalica miała inicjatywę po swojej stronie, ale w pierwszej połowie jej sytuację brały się głównie z nawarstwiających się prostych błędów indywidualnych „Dumy Pomorza”. Pomimo tego, że Pogoń może się wraz z drużyną warszawskiej Legii poszczycić mianem najlepszej defensywy w lidze, to w początkowych 45 minutach tego spotkania kontrastowało to z wydarzeniami boiskowymi.

W składzie „Portowców” znalazło się miejsce dla Miłosza Przybeckiego, choć nie należy tego upatrywać jako szansę, którą podarował mu Michniewicz. Kadra Pogoni jest bardzo wąska i z tego względu, że Frączczak pauzował za kartki, a Akahoshi ma problemy zdrowotne. 25-letni skrzydłowy nie był wielce zaskoczony, iż wybiegł w podstawowej jedenastce. Jednak już samą swoją postawą pokazał, że warto na niego stawiać. W 50. minucie rozegrał świetną dwójkową akcję z Dwaliszwilim, którą wykończył precyzyjnym strzałem.

Po zdobyciu bramki Szczecinianie przyjęli postawę wyczekującą. Nie mieli nic przeciwko ogromnej przewadze zespołu Niecieczy w posiadaniu piłki. Konsekwentnie pilnowali swojego wyjściowego ustawienia, a goście mieli spore kłopoty z wypracowaniem sytuacji po ataku pozycyjnym. Na pewno nie pomagała im w tym murawa, której darń z każdą upływającą minutą robiła się coraz mniej jednolita.

Gdy wydawało się, że w tym spotkaniu nie wydarzy się już nic złego dla gospodarzy, to napastnik Termaliki, Wojciech Kędziora celnym strzałem głową potwierdził, że bardzo dobrze czuje się na boisku w ostatnich tygodniach. Dzięki tej bramce zdobytej w doliczonym czasie gry, goście ostatnim zrywem wyszarpali Pogoni jeden punkt. Pomimo wielkiej sportowej złości jaką czują piłkarze „Portowców”, remis i tak pozwala im wskoczyć na podium ligowej tabeli.