Kazaiszwili i reszta. Gruzińscy piłkarze w Ekstraklasie
2016-09-03 00:06:34; Aktualizacja: 8 lat temuGruzja kojarzy się nam z koniakiem, rewolucją róż i hipsterskim kierunkiem turystycznym, a nie z piłkarską potęgą. Nazwiska Kaładze, Kecbaja czy Arweładze zna jednak każdy wytrawny kibic europejskiej piłki nożnej.
W polskich klubach również mogliśmy oglądać kilku piłkarzy pochodzących z Kakuazu. Większość z nich przemknęła przez nie jak meteoryt, nie mogąc przyzwyczaić się do naszych realiów, ale kilku z nich osiągnęło tutaj całkiem niezłe rezultaty. Inspiracją do stworzenia tego tekstu była oczywiście postać Valeriego Kazaiszwilego. Utalentowany 23-latek, wypożyczony z Vitesse, ma być poważnym wzmocnieniem Legii Warszawa na mecze w Lidze Mistrzów. Eksperci od ligi holenderskiej komplementowali ofensywnego pomocnika, dziwiąc się przy okazji, że przystał on na propozycję gry w polskim klubie. Ale poza meczami z Łęczną i Piastem “Vako” i spółkę czekają pojedynki z Realem i Borussią. To magnes dla każdego ambitnego zawodnika i doskonała okazja do promocji.
Przed Kazaiszwilim do Polski trafiło jednak kilku innych piłkarzy z Gruzji. Przypomnijmy sobie najbardziej znane postacie z tego grona.
Nika DzalamidzePopularne
Słynny “Dżala”, na którego lubił pokrzyczeć Tomasz Hajto. W Polsce pojawił się w 2011 roku jako wypożyczony do Widzewa Łódź gracz Baia Zugdidi. Przybysz ze Wschodu szybko stał się podstawowym zawodnikiem “Czerwonych”, a ówczesny właściciel zespołu Sylwester Cacek obiecywał jego wykupienie. Jak się okazało, biznesmen nie dotrzymał słowa (zresztą nie po raz pierwszy i ostatni). Całą sytuację wykorzystała Jagiellonia i od 2012 pomocnik zaczął bronić żółto-czerwonych barw. W podlaskiej drużynie miał swoje lepsze i gorsze momenty (przydarzyły mu się groźne kontuzje więzadeł i stawu skokowego), osiągając szczyt formy w sezonie 2014/2015. Nika był wówczas jednym z najważniejszych graczy ekipy Michała Probierza, która ostatecznie zajęła trzecie miejsce w końcowej tabeli. Świetna gra Gruzina zwróciła uwagę Çaykur Rizespor. Latem ubiegłego roku “Dżala” pożegnał się z Białymstokiem i wraz z Patrykiem Tuszyńskim trafił do Turcji. “Jaga” zrobiła dobry interes, gdyż sprzedała 24-latka w ostatnim dobrym momencie - na rok przed końcem kontraktu. Pobyt Gruzina w Rizesporze nie należy do udanych - w ubiegłym sezonie wystąpił zaledwie w ośmiu spotkaniach, ponownie trapiły go urazy, a obecnie nie jest nawet zgłoszony do rozgrywek. Istnieje więc szansa, że uniwersalny gracz może jeszcze zawitać na polskie boiska...
Wladimer Dwaliszwili
Do Polski trafił zimą 2012 roku z Maccabi Hajfa. Pierwszym klubem napastnika w kraju nad Wisłą była Polonia Warszawa. Przygoda z Konwiktorską zakończyła się rok później - “Lado”, tak jak wszyscy piłkarze “Czarnych Koszul” nie otrzymywał pensji, a mityczne przelewy z Wiednia, anonsowane przez Ireneusza Króla, wciąż nie trafiały do Warszawy. Gruzin skorzystał więc z propozycji Legii. Na Łazienkowskiej szło już mu znacznie gorzej, niż w Polonii - przez trzy rundy zdobył piętnaście bramek. W sierpniu 2014 Dwaliszwili opuścił Polskę i przeniósł się do duńskiego Odense, lecz po roku podpisał kontrakt z Pogonią Szczecin. W “Portowcach” grał najczęściej jako cofnięty napastnik, ale przepychanie się z rywalami nie przynosiło efektów w postaci bramek. Trzy gole i pięć asyst - kibice w Szczecinie spodziewali się po nim znacznie więcej, zwłaszcza, że w tamtym okresie problemy ze zdrowiem i skutecznością miał Łukasz Zwoliński. W lipcu 30-latek rozwiązał kontrakt z Pogonią i trafił do Dinamo Tbilisi.
Lasza Dwali
21-latek od początku roku jest piłkarzem Śląska Wrocław. Stolica Dolnego Śląska to kolejny zagraniczny przystanek w jego karierze - wcześniej był zawodnikiem angielskiego Reading, łotewskiego Skonto Ryga, tureckiej Kasimpasy, a przed transferem do “Wojskowych” zaliczył epizod w MSV Duisburg. Młody defensor ma już za sobą występy w seniorskiej reprezentacji swojego kraju (zadebiutował w spotkaniu z Niemcami). W meczu eliminacji do Euro 2016 nie potrafił upilnować Roberta Lewandowskiego, który w pamiętnym meczu na Stadionie Narodowym zdobył trzy bramki w cztery minuty. W ekipie Mariusza Rumaka Dwali ma jednak pewne miejsce w pierwszym składzie i w trwającym sezonie spisuje się całkiem przyzwoicie, o czym świadczy fakt, że Śląsk jak na razie stracił tylko trzy bramki.
Giorgi Alawerdaszwili
Jeden z kompletnych niewypałów transferowych Radosława Osucha. Sprowadzony na początku 2015 roku napastnik, mający za sobą grę w Portugalii, na Litwie i w Finlandii, miał pomóc Zawiszy w utrzymaniu się w Ekstraklasie. Zamiast tego zapewnił sobie roczne utrzymanie na koszt miasta Bydgoszczy i środków od sponsorów. Dziewięć spotkań i ani jednej bramki - zimą tego roku 28-latek powrócił do Gruzji.
Lasza Rechwiaszwili
Jego przygoda z Polską zaczęła się zimą 2003 roku, kiedy dołączył do kadry Ruchu Chorzów. Dla napastnika był to pierwszy, i jak się okazało jedyny klub poza ojczyzną. Dla “Niebieskich” zagrał w 10 meczach i nie zdobył żadnej bramki. Wpływ na kiepską dyspozycję gracza miały kłopoty z aklimatyzacją w Polsce - szczegóły w jednym ze swoich tekstów opisał dziennikarz Sport.pl Wojciech Todur.
“Od początku były z nim problemy. Nie akceptowała go część drużyny. Zawodnicy powtarzali, że "dziwnie na nich patrzy. Zabija wzrokiem". Bywało, że piłkarze Ruchu bawili się kosztem Gruzina, spychając go z ławki rezerwowych... Na wyjazdy nie chciał wkładać klubowej koszulki, tylko paradował w samym dresie. Najlepiej rozpiętym, żeby było widać klatę”.
Nic dziwnego, że latem 2003 roku Rechwiaszwili opuścił Chorzów i wrócił do Gruzji. Sześć lat poźniej zakończył profesjonalną karierę.
Mamia Dżikia
Najbardziej znany i najdłużej występujący Gruzin na polskich boiskach. Cała historia zaczęła się w 1997 roku, kiedy trafił do Ruchu Chorzów.
“Gdy pojawiła się okazja, by zagrać w piłkę w waszym kraju, postanowiłem ją wykorzystać - tłumaczył. Dżikija przyjechał wtedy na zgrupowanie Ruchu w Brennej. Potrenował kilka dni i podpisał półroczny warunkowy kontrakt. - Prawdziwa osobowość. Zaskoczył nas znajomością kilku języków i doskonałą grą na fortepianie - opowiadał Marek Wleciałowski” - czytamy o pomocniku w artykule Wojciecha Todura.
Poza “Niebieskimi” Mamia grał też w Amice, Wiśle Płock i Łódzkim KS. W 2007 roku powrócił do Ruchu, gdzie zakończył profesjonalną karierę. Łącznie zaliczył udział w 190 spotkaniach na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.
Dżikia to jeden z tych stranieri, którzy stali się symbolami Ekstraklasy. Po kilku latach pomocnik powrócił do Polski wraz z rodziną - syn Saba poszedł śladami ojca i trafił do juniorów Ruchu, a ojciec, mimo czterdziestki na karku, wrócił do futbolu - dołączył bowiem do grającej w klasie okręgowej Unii Kosztowy.
Giorgi Merebaszwili
30-latek zawitał do Polski tego lata - związał się roczną umową z Wisłą Płock. Jak na razie spisuje się zgodnie z oczekiwaniami - w pięciu meczach zdobył jedną bramkę i zanotował asystę. Skrzydłowy ma w swoim CV grę w Dinamo Tbilisi i serbskiej Vojvodinie, a przez ostatnie dwa lata przebywał w Grecji, gdzie był piłkarzem OFI Kreta, PAE Veria oraz Levadiakosu. Do tej pory rozegrał 18 spotkań w pierwszej reprezentacji Gruzji.
Lewan Mikadze
Ten zawodnik zaliczył zaledwie jednosezonowy (1997-1998) pobyt w Pogoni Szczecin. Zaistniał jednak na tyle, że zagrał w meczu gwiazd ligi polskiej, będąc członkiem drużyny najlepszych piłkarzy z zagranicy. Po meczu, wygranym przez Reprezentacje Ligi Polskiej 2:0 zasłynął wypowiedzią nieco uderzającą w ówczesny sztab szkoleniowy “Dumy Pomorza”
- W Polsce jestem dość długo, ale dopiero po raz pierwszy zagrałem na swojej ulubionej pozycji, kryjącego obrońcy. W Pogoni gram wyłącznie w pomocy i chciałem pokazać, gdzie jest moje miejsce - powiedział wówczas dziennikarzowi “Piłki Nożnej”.
Wobec “kłopotów komunikacyjnych” Mikadze postanowił wrócić do Gruzji. Karierę zakończył w 2004 roku w ukraińskim Krywbasie Krzywy Róg.
Giorgi Popchadze
Sprowadzony w 2013 roku do Jagiellonii przez Piotra Stokowca, ostatecznie odszedł z drużyny w 2015 roku, już za rządów Michała Probierza. Reprezentant Gruzji był jedną z ofiar limitu dla zawodników spoza Unii Europejskiej. W Ekstraklasie zdążył jednak rozegrać 32 mecze.
Koba Szalamberidze
W sezonie 2009/2010 rozegrał sześć spotkań dla Odry Wodzisław Śląski. Później zaliczył też epizod we Flocie Świnoujście, a obecnie występuje w Gruzji. Podobnie jak kilku jego rodaków miał trudności z adaptacją. O nich pisał w 2010 roku serwis NiceSport.pl
“Co jest powodem tego, że Koba od początku trafił do zespołu rezerw? Częściowej odpowiedzi udziela trener zaplecza Odry, Jarosław Skorbacz. - Brakowało mu zrozumienia z kolegami, ale swoje robiła bariera językowa. Niejednemu w jego przypadku mogłoby się odechcieć, a on się nie skarży, robi swoje i zasuwa aż miło - mówi trener i przekonuje, że zawodnik, który ledwie co mieścił się w meczowej osiemnastce, jest bliski debiutu.
Bariera językowa wyjaśniałaby problem dyscypliny taktycznej - w meczach rezerw bywało, że kilkukrotnie Gruzin łapany był na spalonym. Jednak innym powodem był szeroko pojęty brak aklimatyzacji. Brak znajomości języka, inna kultura, religia (Szalamberidze jest wyznania prawosławnego) spowodowały, że ciężko było się mu skupić tylko na treningach.”
To oczywiście nie wszyscy gruzińscy piłkarze, którzy występowali na polskich boiskach. Na przełomie 2011 i 2012 roku trzy mecze w Jagiellonii rozegrał Merab Gigauri, a w sezonie 1997/1998 w Dyskobolii Grodzisk występowali Besarion Czedia (poźniejszy asystent selekcjonera Temura Kecbaji) czy Wladimer Gabedawa. Przybysze z Kaukazu znajdowali się też w kadrach GKS Katowice czy KSZO Ostrowiec.
Czy Kazaiszwili stanie się nową gwiazdą ligi, bądź piłkarzem na miarę Dżiki bądz Dzalamidze? Patrząc na umiejętności i markę, jaką wyrobił sobie w Holandii, nowy Gruzin w Legii powinien okazać się lepszy niż “Lado”. Z wszelkimi osądami warto jednak poczekać na jego debiut w ekipie Besnika Hasiego.