Krzysztof ŚWIĄTKOWSKI: Latający van Persie, Robben niczym TGV
2014-06-14 19:45:03; Aktualizacja: 10 lat temuZa nami dwa dni mistrzostw, które już przyniosły jedną niespodziankę, ale też wiele kontrowersji.
Zapraszamy do wpisu Krzysztofa Świątkowskiego, licencjonowanego agenta FIFA i właściciela agencji menadżerskiej "Hat-Trick Football Agency", a jednocześnie naszego mundialowego eksperta, który ocenił to, czego byliśmy już świadkami.
Do dzisiaj nie mogę uwierzyć w to, co stało się w meczu Hiszpania - Holandia. To jest po prostu niewiarygodne. Aż żal było patrzeć na to jak ten zespół, który przecież broni tytułu, w 55. minucie zamienił się w zgraję zagubionych dzieci, nie wiedzących co w ogóle robią na boisku. To nieprawdopodobne, że zawodnicy z takim doświadczeniem i obyciem, którzy smakowali wielu sukcesów, zostali po prostu stłamszeni i rozniesieni w pył przez Holendrów.
Nie jest to porażka Hiszpanii. To zdecydowane zwycięstwo Holandii. A co dalej z "La Furia Roja"? Wiele osób przypomina sytuację z 2010 roku, kiedy to w pierwszym meczu przegrali ze Szwajcarią, jednak wtedy Hiszpanie przeważali, atakowali, mieli wiele sytuacji bramkowych, grali "swoje". Teraz było inaczej. Podopieczni del Bosque wysiedli psychicznie w drugiej połowie. Na boisku nie było zespołu, a każdy piłkarz znajdował się w swoim świecie. O poziomie zdruzgotania świadczy to, że można przegrywać 3-1, ale konsekwentnie trzyma się swojej gry, wykonuje się wcześniej ustalone zadania, a Hiszpanie po prostu przestali grać. Nasuwa się pytanie - Czy del Bosque będzie w stanie zmotywować piłkarzy i udowodnić im, że dalsza walka wciąż ma sens? Bo czeka ich niesamowicie ciężkie zadanie - mecz z Chilijczykami.Popularne
Zanim jednak o kolejnym teście Hiszpanów, to muszę wspomnieć o Van Persim. Myślę, że pierwsza jego bramka zostanie okrzyknięta golem turnieju. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś strzeli coś piękniejszego. Idealnie pasuje do niego określenie - Latający Holender. No i w końcu zobaczyliśmy topowego napastnika! We wszystkich wcześniejszych meczach brakowało mi kogoś takiego, a przecież mundial to właśnie czas dla takich snajperów, którzy przyjeżdżają po to, by strzelić kilka bramek i swoją ofensywną grą porwać tłumy. Dopiero Van Persie pokazał taki poziom, chociaż jest to piłkarz po przejściach w tym sezonie, specjalnie przygotowywany przez trenerów na MŚ, lecz inaczej się gra po pełnym sezonie na najwyższych obrotach, a inaczej po takim jak jego ostatni w United. Czapki z głów przed nim.
Także przed Arjenem Robbenem, który zrobił na mnie spore wrażenie. Podzielę się pewną ciekawostką. Otóż, kiedy Usain Bolt pobijał rekord świata, to na odcinku pomiędzy 60 a 80 metrem, czyli przez dwadzieścia metrów, biegł z prędkością 44,72 km/h. Taki "najszybszy człowiek świata" biegnie przez 100 metrów i na świeżości. A 30-letni Robben, po 80 minutach meczu z mistrzami świata, biegnąc przez 40 metrów osiągnął prędkość ponad 37 km/h. Absolutnie fantastyczna akcja Holendra, który pędził z prędkością niczym TGV.
Ale nie byłoby takiego Van Persiego bez van Gaala. Między nimi istnieje duża zażyłość. Zresztą widać to było po tym, jak na jeszcze większym sprincie, aniżeli do piłki, to biegł do selekcjonera, by przybić z nim piątkę. Van Gaal idealnie wywiązuje się z zadania utrzymania wysokiego morale wśród swoich podstawowych zawodników, ale również tych rezerwowych, co jest najtrudniejsze. Ta drużyna to całość, która doskonale ze sobą współpracuje, a te obrazki z Robinem i Louisem będą na długo zapamiętane i wielokrotnie pokazywane po zakończeniu mundialu.
Wracając do Hiszpanii, to widzę dwa wyjścia w tej sytuacji - albo oni naładują baterie i odzyskają swoją utraconą dumę, pokonując Chile albo będą w dołku, który doprowadzi do tego, że to "La Roja" zmiecie ich z powierzchni Ziemi. To będzie najciekawsze spotkanie drugiej kolejki fazy grupowej. A o Australii w zasadzie nie ma co mówić. Zaznaczę tylko, że zawiódł Matthew Ryan, bo nie wybronił nic specjalnego, a po tym właśnie poznaje się klasę bramkarza, do którego strzela się jak do kaczek, a on wybrania najtrudniejsze sytuacje. Przy bramce Valdivii nie miał nic do powiedzenia, ale już przy trafieniu Sancheza mógł zachować się o wiele lepiej, bo gdybyśmy przyjrzeli się kątom, to dokładnie widać, że Ryan był źle ustawiony, umożliwiając skuteczny strzał w krótki słupek, który w tamtej sytuacji i tak był jedynym rozwiązaniem dla Alexisa.
Poziom sędziowania skomentuję krótko: Na początku bardzo się denerwowałem i przeszkadzało mi to tak samo jak innym. Ten poziom jest tak żenujący, że jeśli miałbym się irytować przy każdym meczu, to już bym przestał te mistrzostwa oglądać. Przed spotkaniem Hiszpania - Holandia stwierdziłem, że ci sędziowie mogą robić sobie co chcą, ja się nimi nie będę przejmował. Dzięki Bogu, że tak do tego podszedłem, bo bawiłem się świetnie, chociaż oczywiście kolejne błędne decyzje w meczu się pojawiły. Zawsze myślałem, że jak wprowadzi się nową technologię, o którą walczyło się od wielu lat - jest goal-line technology - to okazuje się, że nie ma żadnych problemów z rozstrzyganiem decyzji, czy gol był czy nie. Zamiast tego w Brazylii powinno być chyba "offside technology", bo to jak okradziono Meksykanów z bramek, jest nie do pomyślenia.
Na szczęście Meksyk zagrał "meksyk" i nawet te skandaliczne pomyłki sędziowskie ich nie powstrzymały. Kamerun za to można określić drużyną o poziom lepszą, aniżeli Australia. To była ekipa nastawiona na atrybuty siłowe, podczas gdy Meksykanie brylowali pod względem mobilności. Ale Kamerun ma Samuela Eto'o więc do końca zawsze wszystko jest możliwe. Na szczęście to "La Tri" wygrali i pewnie po jakimś czasie zapomni się o tych błędach arbitrów, które były dramatyczne.
Z tego spotkania największe wrażenie zrobił na mnie Jose Vazquez. Uważam go za minimalnie gorszą wersję Xaviego. Niesamowity chłopak, który chyba urodził się tylko po to, żeby grać w piłkę. On ma klej w nodze, ma fantastyczną lekkość w ruchach i w zmianie kierunku biegu, wszystko widzi dookoła. Czeka go piękna kariera. Ogólnie jestem pod wrażeniem gry całej reprezentacji, która atakowała, nie szafowała swoimi siłami. To był piękny futbol. Nie mogę się doczekać ich kolejnych spotkań.
Włochy-Anglia. To będzie toporny mecz. Dlaczego? Jak popatrzymy na początek spotkania Hiszpania-Holandia, to wcale nie obfitował on w jakieś fajerwerki. Wyrachowana gra, żeby po pierwsze nie stracić bramki i oczywiście jak najdłużej trzymać się założeń taktycznych przy minimalnym ryzyku. Kilka minut oglądania Meksyku i od razu widać różnicę. Tam nie ma kalkulowania, tam jest gra do przodu. Na Manaus spotkają się dwa europejskie zespoły, bardzo doświadczone, które znają się jak łyse konie i będą to, niestety, piłkarskie szachy. Będzie oczywiście solidnie, ale takiego futbolu, jakiego bym oczekiwał podczas Mistrzostw Świata w Brazylii, na pewno nie będzie. Ale może te piękne brazylijskie dziewczyny, które możemy oglądać na trybunach wpłyną na zdecydowanie bardziej gorący, ofensywny i efektowny futbol w wykonaniu zawodników obydwu zespołów...
Krzysztof Świątkowski - licencjonowany agent FIFA oraz właściciel agencji menedżerskiej "Hat-Trick Football Agency".