Legia Cup 2015 dzień pierwszy: Faworyci polegli, Legia lepsza tylko od... Chelsea [FOTO+WIDEO]

2015-11-14 18:05:14; Aktualizacja: 9 lat temu
Legia Cup 2015 dzień pierwszy: Faworyci polegli, Legia lepsza tylko od... Chelsea [FOTO+WIDEO] Fot. Transfery.info
Marcin Żelechowski
Marcin Żelechowski Źródło: Transfery.info

Pierwszy dzień zmagań w tegorocznej edycji Legia Cup za nami. Działo się wiele, nie tylko na boiskach i choć na najciekawsze podsumowania przyjdzie czas jutro, dzisiejsze zmagania także zasługują na własną relację.

Jeśli ktoś wpadł dziś na Łazienkowską, by zobaczyć jak radzą sobie dzieciaki z Legii na tle renomowanych klubów, nie miał powodów do świętowania. Podobnie jak przed rokiem gospodarze nie liczyli się w walce o awans z grupy, mniej lub bardziej odstając od swoich zagranicznych rywali. Młodzi zawodnicy warszawskiego zespołu wyglądali na najbardziej stremowanych w całej stawce, co zapewne wpłynęło na ich boiskowe poczynania. Porażki z Juventusem czy Ajaksem wielkiej ujmy jednak nie przynoszą, nawet przy uwzględnieniu wysokich rezultatów, bo nawet zadeklarowani optymiści są świadomi, na jakim etapie jest polskie szkolenie.

Skupię  się jednak na szukaniu plusów, bo choć do bezbramkowego remisu ze Spartą Pragą doszło przy niepodważalnej dominacji Czechów, to wywalczenie punktu w takich okolicznościach należy zaliczyć do sukcesów. Tym bardziej, że nasi południowi sąsiedzi do ostatnich chwil walczyli o drugie miejsce, ostatecznie awansując do grupy mistrzowskiej poprzez baraże. Mniej cieszyć może remis z Chelsea, bo choć renoma przeciwnika zdecydowanie większa, to poziom wystawionych chłopaków określiłbym jako niski. "The Blues" to olbrzymie rozczarowanie tej edycji i zaryzykuję tezę, że najgorszy zespół ze wszystkich biorących udział. Dlatego 1:1 wygląda zadowalająco jedynie na tablicy wyników. Legioniści mieli w tym starciu szanse na zwycięstwo, ale zabrakło szczęścia i skuteczności. Jeśli miałbym natomiast kogoś wyróżnić, to chyba wybijającego się na tle pozostałych Tomasza Walczaka, bardzo dobrze radzącego sobie w ofensywie.



Rywalizację w grupie B zdominował Juventus, nieobecny w poprzednim roku. Włosi wygrali wszystkie spotkania, choć triumf nad Ajaksem rodził się w bólach, a decydująca bramka zdobyta została w końcówce. To właśnie Holendrzy zrobili ogromne wrażenie na obserwatorach, bowiem już po kilku minutach inauguracyjnego starcia z Chelsea prowadzili 3:0, wywołując tym duże zaskoczenie. Ekipa z Amsterdamu to nie tylko silna i zgrana drużyna, ale także indywidualności. Do tego grają bardzo efektownie, strzelając przepiękne gole. Najbardziej przekonał się o tym bramkarz Sparty. Prażanie ostatecznie zremisowali ze swoimi rówieśnikami z Amsterdamu, ale przez stratę punktów z Legią musieli się zadowolić trzecim miejscem. Kolektyw i ogromna determinacja sprawiły jednak, że jutro powalczą o mistrzostwo. 



Na boisku numer "1" rywalizacja tylko pozornie przypominała tę z poprzedniej edycji. Manchester United, Tottenham, Hertha oraz Team Europa spotkały się na tym etapie także przed rokiem, nowym zespołem w tej stawce była tylko Benfica. Portugalczycy najwyraźniej dobrze zaaklimatyzowali się w Polsce, bowiem wygrali grupę, mając tyle samo punktów co "Czerwone Diabły". O kolejności zdecydował bezpośredni mecz, wygrany przez lizbończyków 2:0, choć o wyniku zdecydowały przypadkowe akcje i błędy Anglików. Ci jednak i tak zrobili ogromny progres, mimo ponownego wystawienia najmłodszej kadry w całym turnieju. Kilku uczestników z ubiegłorocznej imprezy przy wsparciu nowych twarzy pokazało kawał dobrej piłki, co dało pewny awans do grupy mistrzowskiej. Ekipa z Old Trafford okazała się także najbardziej bramkostrzelna, a z moich prowizorycznych wyliczeń wynika, że oprócz 13 zdobytych bramek należy im dopisać także sześć poprzeczek i dwa słupki. Sztab szkoleniowy United najwięcej rotował też składem, pokazując bogactwo talentów. Właśnie, Mainoo Kobbie, zapamiętajcie to nazwisko. Wyglądający nieco jak potomek Welbecka zawodnik w tej edycji został przesunięty z ataku do pomocy i prezentował się fantastycznie. Zmianę pozycji w pełni rozumiem, bo z piłką przy nodze poza polem karnym jest najgroźniejszy. Jak huknie z dystansu, nie ma co zbierać, autentyk.



No i ubiegłoroczni finaliści, Hertha i Tottenham, wydawać by się mogło, że najwięksi faworyci. Szczególnie Niemcy, którzy choć przed rokiem musieli pogodzić się z drugą lokatą, wcześniej wygrywali trzy razy z rzędu. Nie wiem, czy to kwestia gorszego rocznika czy jednak wyższy poziom rywali, ale poza chwilowymi przebłyskami nie pokazali nic nadzwyczajnego. Po raz kolejny okazało się natomiast, że ich kadra składa się w 3/4 z zawodników różnego pochodzenia, w przeważającym stopniu tureckiego. Ostatecznie nasi zachodni sąsiedzi zajęli trzecie miejsce, premiowane grą w barażu. W nim przegrali ze wspomnianą Spartą. Jeszcze gorzej prezentowały się "Koguty", których ubiegłorocznych triumf polegał też na sile fizycznej młodzików. Tym razem mieli jeden z najniższych składów i chyba to okazało się czynnikiem determinującym. Można byłoby więcej powiedzieć o odwróceniu hierarchii, ale swoje zagrał Team Europe. Niemiecko-czeska szkółka piłkarska, o której nawet Internet wie niewiele, ugrała dwa punkty, strzelając jedną bramkę. Stabilizacja.



Na większe podsumowanie przyjdzie czas jutro, bowiem z doświadczenia wiem, że drugi dzień rywalizacji weryfikuje bardzo wiele. W zeszłym roku Liverpool karcił wszystkich pierwszego dnia, by w starciu z najlepszymi drużynami z drugiej grupy polec sromotne. Nic dziwnego, że po przegranej 7:1 z Herthą dzieci z Anfield tym razem nie zagościły w Warszawie. Będzie więcej wniosków, mniej samej relacji, wspomnę także o organizacji i osobistych wspomnieniach, których przed rokiem ekipa z Manchesteru dostarczyła mi wielu. Kto czytał ten zapewne doskonale pamięta, a kto nie - może sobie szybko przypomnieć

Spodziewajcie się też większej liczby zdjęć i filmików. Multimedia z dzisiejszych spotkań możecie znaleźć na TUTAJ.

Co do typów, liczę na siłę ofensywy United, ale chyba najlepiej w kontekście zwycięstwa rokuje Juventus. Do usłyszenia.