Legia w LM? Złoto na Euro było bardziej prawdopodobne

2016-07-12 15:32:43; Aktualizacja: 7 lat temu
Legia w LM? Złoto na Euro było bardziej prawdopodobne Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

Po emocjach związanych z występami polskiej kadry na Euro 2016 czas znowu zainteresować się rodzimym podwórkiem. Lada moment rusza Ekstraklasa, ale przed tym walkę o Ligę Mistrzów rozpocznie Legia Warszawa. Pierwszy rywal - Zrinjski Mostar.

Wraz z przyjściem do Legii StanisławaCzerczesowa mówiło się o kilku celach - trzeba było dogonić w tabeliPiasta Gliwice, sięgnąć po mistrzowski tytuł, a następnie zprzytupem awansować do Ligi Mistrzów. Pierwsze zadanie zostałodość szybko wykonane, drugie również, a w międzyczasielegioniści sięgnęli jeszcze po Puchar Polski. Gdy misja podkryptonimem „LM” zaczęła się nieubłaganie zbliżać, zapaliłosię czerwone światło. Ktoś postanowił wysiąść. Tym kimś byłCzerczesow.

Można było doszukiwać się plusów i minusów takiego obrotusprawy. Pewne jest jedno - Czerczesow nie był szkoleniowcem słabym.Może i Legia pod jego wodzą nie prezentowała się efektownie, aleRosjanin osiągnął postawiony przed nim cel. Końcowy efekt, jakimbył dublet na stulecie klubu całkowicie przysłonił kilka wpadek,które zanotował po drodze. Po zakończeniu sezonu długo nie byłowiadomo czy zostanie w klubie. Odszedł, bo jak powiedział prezesBogusław Leśnodorski, obie strony miały odmienne wizje dotyczącedalszego rozwoju klubu. W rozmowie z „Pulsem Biznesu” dodał też,że Czerczesow oczekiwał grubych milionów na transfery. „Powyłożeniu 50 mln gwarantował LM głową” - mówił. 

Wiadomo,że te 50 milionów to fajna anegdotka do spławienia dziennikarzy.Popatrzmy jednak na to całkowicie bezstronnie - Czerczesowprawdopodobnie nie współpracuje już z Legią, ponieważ podszedłdo sprawy racjonalnie i ocenił, że wejście do Ligi Mistrzów,którego mimo wszystko w Warszawie się oczekuje, przy takim stanieposiadania jest nierealne.

Czy coś w ostatnich tygodniach się zmieniło?Niekoniecznie. 

Transfery? Póki co, jedynym zawodnikiem, który może odrazu wnieść coś do gry legionistów jest Thibault Moulin. 26-letniFrancuz ma być mózgiem drużyny Besnika Hasiego. Dobry technicznie,obunożny, bardzo kreatywny pomocnik - tak jest przynajmniejanonsowany. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby faktycznie odpalił.Problem w tym, że na tym lista się kończy. Sadam Sulley i całareszta nie była sprowadzana z myślą o pierwszym składzie.Przyznał to sam Michał Żewłakow. W zespole brakuje jakości. Bo chyba nikt nie myślał, że doda jej Jakub Kosecki, którego Hasi nawet nie wziął do Bośni. 

Większe transfery, o których marzą wszyscy warszawscykibice będą możliwe, gdy stolicę opuści Michał Pazdan lub Nemanja Nikolić. Ten drugi przyznał kilka dni temu, że jeślitylko otrzyma podobną ofertę jak zimą, nie będzie się nad niądługo zastanawiał. Lada moment Węgier może więc strzelać wChinach. Pazdan jest oczywiście jeszcze bardziej rozchwytywany.Ostatnio jego żona stwierdziła, że na pewno nie pozwoli mu natransfer do Turcji, ale przecież propozycji ma o wielewięcej.

Wiadomo, że odejście któregoś z nich czy Ondreja Dudy oznaczałoby spory zastrzyk gotówki, ale zdrugiej strony - nowi zawodnicy nie będą mieć czasu, żeby zgrać sięz drużyną. I o ile takiego Dudę z zeszłego sezonu zastąpićbyłoby stosunkowo łatwo, to Pazdana już nie. 

Wdzisiejszym spotkaniu z Bośniakami będziemy mogli zresztą zobaczyć, jak legioniści radzą sobie bez niego. W meczu oSuperpuchar Polski, w którym zabrakło też innych uczestników Eurowyglądało to bardzo blado. Nawet jeśli legioniści podeszli do niego jak do zwykłego sparingu, obnażone zostały ichwszystkie mankamenty. Zresztą - gdyby wygrali, nie byłoby mowy omało ważnym trofeum. W Warszawie wszyscy szczyciliby się wygranąw bardzo ważnym spotkaniu.

Wejście do Ligi Mistrzów równo20 lat po pamiętnej przygodzie w Champions League Widzewa byłobypiękną historią. Problem w tym, że szanse na to są nikłe. Nie ma praktycznie żadnych podstaw do tego, żeby myśleć inaczej. Jużbardziej prawdopodobny był złoty medal Polaków na francuskimEuro. Zdania nie zmienimy nawet po wpakowaniu Bośniakom kilku bramek. 

Całe szczęście, że piękno futbolu oparte jest na niespodziankach. Trzymamy za legionistów kciuki - w tej rundzie i kolejnych.