Miłe złego początki: kwadrans dobrej gry U-21 to za mało

Miłe złego początki: kwadrans dobrej gry U-21 to za mało fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka
Źródło: transfery.info

Polacy nie zdołali na dłużej utrzymać wysokiego poziomu zaangażowania oraz koncentracji i w efekcie ulegli Ukraińcom 0:1.

Wydawało się, że takiej motywacji nikt i nic nie są w stanie stłamsić, że jeśli cała „jedenastka” od pierwszych sekund spotkania zdobywa teren i zawęża pole gry rywalowi, to w końcu dopnie swego i wygra w sposób przekonujący. Nic bardziej mylnego. Młode „Orzełki” nie zdołały rozwinąć skrzydeł i zostały brutalnie sprowadzone na ziemię przez naszych wschodnich sąsiadów. W grze młodzieżówki wciąż pozostaje naprawdę wiele do poprawy, a kwestie motywacyjne i stricte drużynowe zdają się być jednymi z najważniejszych elementów budowy nowej-drużyny.

Odważniej niż z Norwegią

Podopieczni Dorny do meczu z Ukrainą przystąpili ze znacznie bardziej bojowym nastawieniem niż mogłyby wskazywać na to warunki atmosferyczne. Od pierwszych minut spotkania starali się zaakcentować swoją dominację, zdobywając teren w sposób szybki i zdecydowany.

Polacy bardzo dobrze organizowali się na murawie. Poszczególne części formacji były zagęszczone, a piłka pomiędzy nimi poruszała się w znacznie bardziej żwawy sposób niż miało to miejsce w Gdyni.

Dzięki wysokiemu ustawieniu bocznych obrońców, gospodarze byli w stanie rozgrywać futbolówkę na jeden kontakt w bocznych sektorach boiska. Wykształcali swoisty trójkąt, który umożliwiał wyskoczenie Jaroszyńskiemu/Kędziorze przed obronę przeciwnika, pójście na obieg, a następnie centrę w pole karne. Celowniki młodych zawodnikach były jednak zbyt przyrdzewiały, by porządnie zagrozić bramce Pidkivka.

Pomimo niekoniecznie sprzyjającej aury, wszechobecnego smogu mogącego powodować problemy z oddychaniem i mglistych warunków, Polacy szanowali piłkę długo się przy niej utrzymując i rozgrywając ją od stoperów, bez pominięcia środka, a następnie wykorzystując ruchliwe skrzydła. Także w obronie widoczne były pewne mechanizmy: gdy tylko Ukraińcy dobrali się do futbolówki, pojawiał się natychmiastowy doskok ze strony polskiej defensywy (szczególnie efektownie wyglądało to w bocznym sektorze w wykonaniu duetu Kędziora – Uryga). Mocno w oczy rzucała się regulacja tempa, której tak brakowało w ostatnim starciu z Norwegami, gdy młodzieżowcy nie mieli pomysłu jak jednym zagraniem, lekkim przyspieszeniem rozmontować szeregi przeciwnika i nadziewali się na ich zorganizowaną obronę.

Patryk „kreator” Lipski

Gdy tylko na krakowskim obiekcie zabrzmiał pierwszy gwizdek, młody zawodnik chorzowskiego Ruchu ochoczo zabrał się do gry w szerokim tego słowa znaczeniu. Od samego początku meczu był bardzo aktywny: swoje ofensywne wycieczki rozpoczynał nisko, w okolicach środka boiska, gdzie pomagał w rozegraniu, ewentualnie przytrzymywał piłkę, czy nią rozporządzał. Następnym etapem jego poczynań był szybki bieg w kierunku ścisłej ofensywy, gdzie mógł zaprezentować swoje umiejętności w pełnej krasie. Przed samym polem karnym wykazywał się delikatnymi, lekkimi kontaktami z futbolówką. Ledwie ją muskał, by jak za dotknięciem magicznej różdżki dotarła do któregoś z drużynowych kolegów. Nie bał się indywidualnych akcji, o czym najlepiej świadczy rozpoczynanie swojego biegu w okolicach centrum i zmierzanie pod bramkę przeciwnika nienaznaczone ani krztyną przerażenia czy wahania. Wszystko to nie miałoby racji bytu, gdyby nie niesamowity balans ciała tego młodego gracza. Na jego grę patrzy się z przyjemnością. Przyjęcie futbolówki dopełnia odpowiednie ułożenie ciała, którym jest w stanie zmylić rywala (tak, jak to niejednokrotnie czynił schodząc aż po linię końcową boiska), a drybling nie jest przesadnie wyrafinowany – wystarczający, by przedrzeć się w newralgiczne punkty obrony Ukrainy. Lipski porusza się w sposób lekki, nieco finezyjny, a dopełnieniem, swoistą wisienką na torcie jest ułożenie jego nogi, w której drzemie potężny potencjał uwidaczniający się przy dośrodkowaniach (zwłaszcza ze stojącej piłki).

Krzysztof Piątek Waleczny

Jasnym punktem młodzieżowej reprezentacji Polski był także zawodnik Zagłębia. Już w 1. minucie posłano na niego długą piłkę, ale nie poradził sobie z jej zgaszeniem do nogi w pojedynku powietrznym. W kolejnych fragmentach spotkania był stale pod grą wykazując się przy tym sporą dozą aktywności. Piątek schodził do boku, pomagał w odbiorze (wtedy nie za bardzo było na kogo dośrodkować), sam starał się prowokować błędy przeciwników (wychodził wysokim pressingiem na Kapliienkę). Jedyne, czego brakowało mu w tym radosnym zaangażowaniu, to skuteczność, która jawiła się jak przerdzewiały celownik wystawiony na zgubny wpływ otoczenia. Mimo wszystko, gracz „Miedziowych” próbował strzelać w kierunku bramki przeciwnika i kilkakrotnie był blisko wpakowania bliski do siatki. Za każdym razem czegoś brakowało. W 18. minucie jego strzał zablokował Ochigava, chwilę wcześniej interweniował bramkarz gości. Trzeba jednak przyznać, że całość postawy zawodnika nie była jego winą: naprawdę niewiele piłek kierowano na Piątka, co wymuszało jego wyjście z własnej strefy i odbiór, a wówczas brakowało kogoś na wykończeniu. W pewnych momentach brakowało mu chłodnej głowy, koncentracji, przez co wyskakiwał przed obronę rywala i dał się łapać na spalonym.

Odwagi starczyło na 20 minut

Początkowo wydawało się, że Ukraińcy są wymarzonym rywalem dla młodzieżówki Dorny. Mieli ogromny problem z organizowaniem się na murawie, zostawili reprezentantom Polski masę miejsca do oddawania strzałów (w momencie największego bombardowania wydawało się, że cała drużyna pokusi się o uderzenie), a samo przedarcie się w okolice „szesnastki” nie nastręczało większych problemów. Tym samym wydawało się, że bramka jest jedynie kwestią czasu. Po upływie kwadransa role się odwróciły. Goście odnaleźli się w sytuacji, rozpracowali „złożoność” dryblingu przeciwnika i zawęzili pole gry dobrze czytając grę, co ułatwiło odbiór i natychmiastowe wyjście z kontrą. Czytelność poczynań Polaków została wykorzystana w zabójczy i bardzo konkretny sposób. Najpierw zostaliśmy wybici z rytmu, a następnie zadano ostateczny cios.

W grę młodych orzełków wkradła się masa niedokładności. Środek pola przestał funkcjonować, formacje nie zazębiały się w tak płynny sposób jak to miało miejsce na początku spotkania, a sama częstotliwość strzałów została drastycznie zmniejszona. W drugiej części spotkania Piątek już tylko kilkakrotnie spróbował swoich sił, ale znacznie częstszym obrazem był ten jak albo oddawał piłkę Formelli w geście koleżeństwa, albo nie potrafił jej opanować będąc otoczonym przez kilku przeciwników. Także Lipski stracił całą energię, która jasnym blaskiem rozświetlała ciemne niebo ponad Krakowem.

Brak mechanizmów obronnych

Wraz z chwilę rozluźnienia środka boiska, defensywa Polaków została naznaczona potężna dozą niemrawości. Podopieczni Dorny nie potrafili się ze sobą w żaden sposób dogadać. Gdy jeszcze w pierwszej połowie kulała postawa Kędziory, który zdecydowanie wolał zostawać w ataku, aniżeli przesuwać się wraz z linią własnej defensywy, tak w drugiej części spotkania wszystko się konkretnie posypało. Ukraińcy wykorzystali fakt, że w centralnej strefie brakowało odbioru i agresywnego doskoku i nie mieli najmniejszych problemów z kierowaniem długich piłek na swoją strefę ofensywną. Już na 10 minut po gwizdku sędziego, Makowski  łatwo dał się ograć na skrzydle i przepuścił pędzącego Radchenke. Dośrodkowana przez młodego zawodnika piłka nie dokleiła się do nogi kolegi, co ocaliło Polaków. To była dopiero zapowiedź pasma błędów, które miało nastąpić. Gospodarze w żaden sposób nie potrafili się zorganizować. Zostawiali rywalowi masę miejsca do przyjęcia piłki, a bonusem dokładali jeszcze czas na przerzut i wyskoczenie przed linię obrony. Ukraina była w natarciu, co w 72. minucie przyniosło korzyści dla jej obozu. Yaremchuk jedynie czekał aż dostanie piłkę ze środka boiska, co było naturalną konsekwencją – z łatwością minął niepewnego Makowskiego i wpakował piłkę do siatki wyprowadzając drużynę na prowadzenie. Legionista nie będzie dobrze wspominał tego spotkania: nie dość, ze rozegrał przeciętne zawody dopełnione kilkoma, poważnymi błędami, to jeszcze zszedł z boiska z kontuzją, powłócząc nogą w trakcie ściągania z murawy.

Ospałe ruchy Formelli

Rozczarowaniem wieczora był także występ lechity, któremu zdecydowanie udzieliła się listopadowa aura. Poznaniak miał ogromne problemy z odnalezieniem się na boisku. Schodził do środka, gdy nie było trzeba, zostawiając odkryty bok, a i tak nie potrafił utrzymać piłki przy nodze. W jego sposobie poruszania się po placu boju brakowało choćby krztyny zaangażowania, był powolny, uśpiony i straszliwie zagubiony. Właściwie, trudno powiedzieć, żeby z jego bytowania w „jedenastce” trener Dorna miał jakikolwiek pożytek. Formella od dłuższego czasu przeżywa ogromny regres formy i w żaden sposób nie potrafi wynurzyć się na powierzchnię popisując się jakimś niezłym zagraniem. W meczu z Norwegią wykazał się lekką dozą chęci do gry przez co złagodził rażącą nieskuteczność, ale dzisiaj przeszedł samego siebie. Na próżno wypatrywać pozytywów w dośrodkowaniach, które po prostu były marne.

Przed trenerem Dorną mnóstwo pracy

Polacy dobrze weszli w spotkanie z Ukrainą, ale nie potrafili na dłużej utrzymać zaangażowania przy swoich nogach. Wyrwało się ze smyczy i kosztując wolności stanęło ramię w ramię z chaosem ani myśląc, by wrócić pod ciepłe, orle skrzydła. Młodzieżowcy dali się wybić z rytmu, utracili środek pola, a w ataku nie byli kompletnie skoncentrowani. Co z tego, że dośrodkowania Lipskiego z rzutów wolnych były naprawdę świetne jakościowo, jak Jach ciągle, za szybko wyrywał się z bloków dając złapać się na spalonym? Podobna kwestia tyczy się Piątka, który również miał problem z ochłodzeniem głowy. Wszystko dopełniły problemy z przyjęciem i narastająca demotywacja, pozwalająca Ukraińcom swobodne przejęcie inicjatywy do poziomu prowadzenia gry bez większych nerwów. Trudno o radość z gry, gdy wszystko idzie jak po grudzie, ale trzeba przyznać, że w drużynie U-21 jest naprawdę wiele indywidualności mających ogromne zdolności: kwestia ich uwolnienia.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] „Torcida” przygotowała niespodziankę z Lukasem Podolskim [FOTO] „Torcida” przygotowała niespodziankę z Lukasem Podolskim [FOTO] OFICJALNIE: Wyjaśniona przyszłość Unaia Emery'ego OFICJALNIE: Wyjaśniona przyszłość Unaia Emery'ego ŁKS Łódź opublikował ważne oświadczenie po incydencie z Danim Ramírezem [OFICJALNIE]. Kibice zwrócili na to uwagę ŁKS Łódź opublikował ważne oświadczenie po incydencie z Danim Ramírezem [OFICJALNIE]. Kibice zwrócili na to uwagę Marcus Thuram nie zapomniał o legendzie po zdobyciu mistrzostwa. „Jest dla mnie jak wujek, jestem tu też dzięki niemu” Marcus Thuram nie zapomniał o legendzie po zdobyciu mistrzostwa. „Jest dla mnie jak wujek, jestem tu też dzięki niemu” Upadł głośny transfer Vladana Kovačevicia. Teraz bramkarz Rakowa Częstochowa zdradził, dlaczego tak się stało Upadł głośny transfer Vladana Kovačevicia. Teraz bramkarz Rakowa Częstochowa zdradził, dlaczego tak się stało Bramkarz na radarze Juventusu. Wnikliwa obserwacja Bramkarz na radarze Juventusu. Wnikliwa obserwacja Olivier Giroud odchodzi z AC Milanu. To będzie jego nowy klub! Olivier Giroud odchodzi z AC Milanu. To będzie jego nowy klub! Żona Josué postawiła sprawę jasno. Odpowiedziała kibicowi Żona Josué postawiła sprawę jasno. Odpowiedziała kibicowi

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy