Mniej zgrzytu, więcej płynności: powrót mechanizmów Zagłębia

2016-08-21 20:15:12; Aktualizacja: 8 lat temu
Mniej zgrzytu, więcej płynności: powrót mechanizmów Zagłębia Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

„Tego nakieruje na flankę, tu rzucę parę mocniejszych słów i machina ruszy do przodu”… bo przecież tak nagle nie mogło się popsuć, a objawy w takim stadium łatwo zniwelować. I zaatakować ze zdwojoną siłą.

Środek, który schodzi do boku

A gdyby tak centralna część formacji przestała poruszać się tylko do przodu i do tyłu? Brzmi abstrakcyjnie. Bez komunikacji i dokładności, pracy całej drużyny, naturalną konsekwencją takiego przesunięcia byłaby wyrwa w środku pola. Lub, jak kto woli, autostrada dla przeciwnika. W drużynie Miedziowych wyglądało to „nieco” inaczej. Wszak owszem, defensywni pomocnicy przestali być przywiązani do pozycji, ale nie przeszkadzało im to w wypełnianiu nominalnych obowiązków i nie zaburzało stabilności w obrębie formacji. Wręcz przeciwnie, pojawił się element zaskoczenia, który wprowadził coś ożywczego w poczynania Zagłębia. Początkowo to „coś” wyglądało dość nieśmiało – Łukasz Piątek pokazywał się do gry swoim kolegom wychodząc w akcjach oskrzydlających, ale bardziej chodziło o przyspieszenie, klepkę na jeden kontakt, czy w ostateczności wklejenie się w defensywę przeciwnika. Po upływie kwadransa konfrontacji wziął z niego przykład Kubicki i wówczas… wykształciło się coś naprawdę obiecującego.

Gdyby to był wykres, można by dostrzec przesunięcie o wektor. Kubicki schodzi bardzo blisko linii bocznej, żeby zając się rozegraniem z m.in. Tosikiem, który jest tutaj jakby spoidłem formacji. W środku pola pozostaje praktycznie niepilnowany Łukasz Piątek, ale nie czeka on  tam na piłkę, a wbiega w odpowiednim momencie. Destabilizacja? Brak.

Kubicki ściął do środka, Papadopulos odegrał. Dzięki temu Piątek mógł mieć taką dogodną pozycję do oddania strzału.

Poza naturalnym efektem w postaci przyspieszenia gry i nadania jej płynności poprzez wykorzystanie większej liczby zawodników, Zagłębie zyskało coś jeszcze: Kubicki ściągnął na siebie uwagę rywala, który zdecydowanie bardziej zajął się obstawianiem bocznego sektora.

Tosik nie zdecydował się na zagranie do środka, a oddał piłkę Kubickiemu i wyruszył na obieg. Wówczas formacja defensywna Łęcznej uległa wyraźnemu podziałowi.

W ten sposób Zagłębie było w stanie poszerzyć pole gry i jednocześnie zostawić zawodnika ze świetnie ułożoną stopą na wykończeniu. Analogicznie, po drugiej stronie boiska to samo robił Piątek, dzięki czemu Kubicki był w stanie oddać dobry strzał w kierunku bramki przeciwnika.

Trójkąt podstawą gry

To wszystko nie miałoby racji bytu, gdyby nie świetne zrozumienie w lubińskim Zagłębiu. Ogromną rolę odgrywał Tosik, który był dzisiaj wszechobecny. Nie dość, że naprawdę fajnie odnajdywał się w defensywie, to jeszcze wnosił coś dobrego do ataku raz za razem urywając się flanką i wychodząc z akcją oskrzydlającą. W pierwszej połowie był jednym z motorów napędowych „Miedziowych”.

To, co bardzo mocno charakteryzowało grę Zagłębia, było zawarte w wielu możliwościach kontynuowania akcji. Można było skorzystać z trójkąta i posłać piłkę w gąszcz, można było przenieść ciężar gry, ewentualnie wykorzystać zawodnika przed polem karnym i posłać odpowiedzialność na jego barki.

Tylko, że coś za coś. Skoro podopieczni Stokowca wychodzili w takim zestawieniu, to żeby mieć w ogóle jakąkolwiek szansę zaskoczenia przeciwnika musieli być: szybcy, zorganizowani, bardzo ruchliwi.

Po podaniu nikt nie zostawał w miejscu, a wychodził wyżej. Czy to na obieg, czy to wlepiając się w defensywę przeciwnika. Miało być tak, żeby był widoczny i żeby w jakiś sposób dało się do niego dograć. Dlatego tak niesamowicie ważna okazała się być komunikacja – „Miedziowi” potrafili grać na pamięć w bocznych sektorach i wycofywać piłkę, by za chwilę posłać ją znowu do przodu, ale do zawodnika będącego ustawionego pod nieco innym kątem. Tu znowu: w roli głównej nie kto inny a Kubicki.

Tak jak w akcji dwójkowej Vlasko-Łukasz Piątek. Defensywny pomocnik po zagraniu nie wrócił na z góry ustaloną pozycję, a poszedł za ciosem.

Niewykorzystywana furtka, ale w razie co uchylona.

Przeniesienie ciężaru gry. Z racji zamieszania, które wykształcało się w środku pola (któryś z defensywnych pomocników schodził do boku), łatwo było ściągnąć przeciwnika na jedną flankę, a wówczas po przeciwnej stronie robiła się przestrzeń do zawiązania kolejnej, szybkiej akcji. Kwestia dokładności i Tosik byłby w stanie dobiec pod linię końcową i wrzucić piłkę płasko w pole karne.

Jeden naciska, dwóch asekuruje

Jest szybkość, jest pomysł, pojawia się dużo łatwości w zdobywaniu terenu, a w tym wszystkim znajduje się jeszcze trochę miejsca dla spokoju. I to głównie w defensywie. „Miedziowi” górowali nad swoim przeciwnikiem przygotowaniem pod kątem pewności swego dlatego nie mieli najmniejszych problemów, żeby trochę potrzymać piłkę przy nodze, nawet na wysokości własnego pola karnego.

Ryzykowne, ale skuteczne. Rywala można było zmęczyć i pokazać mu miejsce w szeregu.

Na uwagę zasługiwały także pressing i wynikający z niego odbiór. Jeden zawodnik naciskał przeciwnika, a wówczas podążała za nim dwójka go oskrzydlająca i czekająca na podanie. Wszystko po to, żeby nie tracić czasu na ocenianie sytuacji, poszukiwanie najbliższego kolegi i dopiero oddawanie mu piłki – to miało się dziać natychmiast.

A przy okazji chodziło o prozaiczną asekurację.

Próbowano także wypychania w defensywie.

Gra Zagłębia opierała się na schematach, które jednak były póki co na tyle zaskakujące, że udawało się wybić z rytmu całkiem nieźle zorganizowanego przeciwnika. Nie mogłyby one jednak zaistnieć bez przygotowania mentalnego (chyba ten problem został już zażegnany). „Miedziowi” wiedzieli co chcą zrobić i to robili.

Jedna bolączka

Potrafili sobie ułożyć w głowach odbiór, pressing. Potrafili zaburzyć środek pola tak naprawdę nie zaburzając płynności i jeszcze wnosząc coś dobrego w poczynania całej drużyny, ale nie poradzili sobie z jednym: skutecznością. Piłka nadal nie chce zatrzepotać w siatce i zdjąć z Zagłębia blokady strzelecko-punktowej. Tylko, że tak naprawdę trudno robić coś lepiej: zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę pierwszą połowę i ostatni kwadrans spotkania z Łęczną.

Co daje szybkie podanie w uliczkę do wklejonego w nią zawodnika? Bardzo dużo.

„Miedziowi” bardzo chętnie posyłali prostopadłe podania, które przyspieszały ich grę i pozwalały na zaskoczenie przeciwnika, rozłożenie jego obrony na czynniki pierwsze. Za każdym razem kulało jedno: wykończenie. Wszystko zaczęło się od świetnego podania Tosika do Janoszki, który pokusił się o no-look-pass do Papadopulosa wchodzącego w wolną przestrzeń. Piłka fruwała po wszystkich stronach bramki, a nie chciała znaleźć w niej ujścia, a gdy już się to udało…

…to sędzia odgwizdał pozycję spaloną.

Warto tu zwrócić uwagę nie na sam fakt, że Zagłębie było pokrzywdzone, tylko jak dobrze wyglądała cała ta akcja. Tosik urwał się flanką, a w polu karnym czekało kilku zawodników: Woźniak i Papadopulos rozstawili się na całej długości bramki, żeby w razie czego któryś był w stanie dostawić nogę, a jeszcze gdyby futbolówka komuś odskoczyła, prześlizgnęła się między zawodnikami, metr niżej, na dobitce zameldował się Piątek, a jeszcze w razie czego był Janoszka.

Równie dobrze na boisku odnalazł się Vlasko, który potrafił wypatrzeć kilka rozwiązań.

Mówiło się, że w ostatnich meczach Zagłębie stanęło w miejscu. Brakowało kreatywności, środek pola nie ciągnął do przodu/nie asekurował tyłów, a w obrębie formacji (i boczno-sektorowych-trójkątów) było znacznie mniej ruchu przez co gra „Miedziowych” stała się znacznie bardziej czytelna. Szybko jednak Stokowiec wziął sprawy w swoje ręce i zaczął naprawienie od… właśnie defensywnych pomocników, którzy otrzymali nową, dodatkową funkcję. Zbiegło się to w czasie z lepszą formą Tosika i… niestety również indolencją strzelecką napastników. Ale energetyczne Zagłębie znowu cieszy oko swoją grą i na pewno na tym nie poprzestanie. Wszak problemy w Lubinie dusi się w zarodku, a zgrzytające zębatki są natychmiast sprawdzane i naprowadzane na odpowiednią oś. Nawet jeśli zakłada to przesunięcie środka pola.