Montpellier, czyli bajka czy koszmar?

Montpellier, czyli bajka czy koszmar? fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko
Źródło: Transfery.info

Jeszcze niedawno Lengwedocja bardziej kojarzyła się z dobrym winem, aniżeli miejscem, w którym możemy podziwiać futbol wielkiego formatu.

W południowo-wschodniej Francji, prócz pięknego Morza Śródziemnego czy Pirenejów, od pewnego czasu można zawiesić oko na czymś zupełnie innym.

Wszystko to za sprawą drużyny Montpellier, która okazała się prawdziwą rewelacją w tegorocznych rozgrywkach Ligue 1. Drużyna, zbudowana za niespełna siedem milionów euro konkuruje dzisiaj z największymi. Jak widać, to kwota wystarczająca by ustanowić nowy porządek w futbolu i być na ustach całego piłkarskiego zlepku Starego Kontynentu.

 
TAK JEST, PANIE TRENERZE!
 
Ojcem sukcesu mianuje się niejakiego Rene Girarda – 58-letniego szkoleniowca, który objął stery francuskiego zespołu w roku 2009. W pierwszym roku pracy udało mu się zająć piąte miejsce, w kolejnym doprowadzić swoją drużynę do finału Pucharu Ligi, a w tym toczy boje o zwycięstwo w lidze, piastując pozycję lidera Ligue 1 na siedem kolejek przed zakończeniem sezonu. 
 
Girard pozostaje jednak taki sam, każdego ranka odwiedza ten sam kiosk, udaje się do tej samej kawiarni, a potem wyrusza w kilkunastukilometrową podróż do Montpellier, czyli twierdzy prawie niezdobytej. Statystyki mówią same za siebie – w obecnym sezonie drużyna ta odniosła 24 zwycięstwa, 6 remisów i 7 porażek. Taki, a nie inny, bilans pozwolił uplasować mu się przed trzema największymi markami francuskiej ekstraklasy – Paris Saint-Germain, Lille oraz Lyonem. 
 
Zanim Girard przejął ekipę z Montpellier jego trenerskie rzemiosło nie powalało na kolana. Przed rokiem 2009 spędził tylko dwa sezony w Ligue 1. Najpierw była to nieudana przygoda z Olympique Nimes w sezonie 1991/1992, a następnie krótka przygoda z Racingiem Strasbourg w 1998 roku. Po swoich niepowodzeniach zawiesił nos na kwintę i skupił się na trenowaniu młodzieżowych reprezentacji swojego kraju.
 
BRZYDKIE KACZĄTKO
 
Klub z Stade de la Mosson od początku swojego istnienia, które datuje się wraz z rokiem 1919, tylko raz zabłysnęło na krajowym podwórku. Był to rok 1990, w którym to granatowo-pomarańczowe trykoty po raz pierwszy sięgnęły po krajowy puchar. Dziś, siły Montpellier nie bagatelizuje prawie nikt. Girard tworzy temu zespołowi bogatą historię, która ma zapisać się złotymi zgłoskami na kartach futbolu. 
 
Ten sezon ma należeć do nich. Klub, którego budżet wynosi zaledwie 33 miliony euro stopniowo udowadnia, że potrafi rywalizować z największymi pretendentami do tytułu. Ogrywa Lille, Marsylię, Lyon czy Bordeux – remisuje z Paris Sant Germain, Toulouse czy St. Ettiene, sukcesywnie pnąc się do tego, co omijało ich przez ostatnie lata. Co więcej, dzieje się to minimalnym nakładem sił – od kilku ostatnich lat nie nastąpiły prawie żadne zmiany personalne a na transfery nie wydano więcej niż siedem milionów. Jednym z tych transferów był gwiazdor dzisiejszego zespołu - Olivier Giroud, który wyrósł na najlepszego strzelca rodzimej ligi, wpisując się do sędziowskiego notesu aż 19 razy.
 
 
DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH
 
Jaki jest fenomen tego zespołu? Otóż proszę państwa - to żywy dowód na to, że do sukcesu nie są potrzebne astronomiczne kwoty wydawane na piłkarzy, a sumienna praca z młodzieżą. Younes Belhanda, Mapou Yanga-Mbiwa, Geoffrey Jourden, Benjamin Stambouli czy Jamel Saihi to tylko niektóre nazwiska, które w przyszłości mogą stanowić o sile francuskiego zespołu. Warto zauważyć, że w podstawowym składzie tej drużyny znajduje się jeszcze ośmiu innych piłkarzy, którzy od najmłodszych lat szkolą piłkarskie rzemiosło pod okiem sztabu szkoleniowego Montpellier.
 
To swoisty zlepek lokalnych szkółek oraz młodzieżowych reprezentantów swojego kraju. Całą konstrukcję złożoną od fundamentów z nieopierzonych młokosów wspiera kilku weteranów Ligue 1. Substancja niemalże doskonała.
 
 
Powstaje tu tylko jedno podstawowe pytanie. Czy drużyna dowodzona przez Girarda utrzyma formę do ostatniej kolejki? Przecież wiele było już zespołów, które najpierw wspinały się na sam szczyt, tylko po to by z niego spaść. Letnia wyprzedaż najlepszych zawodników czy walka na europejskich frontach przerastała już największych, którzy nie raz, nie dwa, topili się w oceanie własnych sukcesów, trafiając następnie do otchłani przeciętności.
 
ADRIAN KOWALCZYK

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Łukasz Piszczek gotowy na pracę w Ekstraklasie Łukasz Piszczek gotowy na pracę w Ekstraklasie W Lechii Gdańsk nie dostał nawet szansy na debiut, teraz jest współautorem jednego z największych sukcesów w historii indonezyjskiej piłki W Lechii Gdańsk nie dostał nawet szansy na debiut, teraz jest współautorem jednego z największych sukcesów w historii indonezyjskiej piłki Marzenie nie ma ceny. Tyle Kylian Mbappé zarobi w Realu Madryt Marzenie nie ma ceny. Tyle Kylian Mbappé zarobi w Realu Madryt Nie wszystko stracone? Legia Warszawa prowadzi z nim rozmowy Nie wszystko stracone? Legia Warszawa prowadzi z nim rozmowy Jan Urban: Gdyby nie to, być może nie pracowałbym już w zawodzie trenera Jan Urban: Gdyby nie to, być może nie pracowałbym już w zawodzie trenera Sebastian Szymański „planem B” dla giganta Sebastian Szymański „planem B” dla giganta Wieczysta Kraków obejdzie się smakiem? Ma dużą rywalizację w sprawie głośnego transferu Wieczysta Kraków obejdzie się smakiem? Ma dużą rywalizację w sprawie głośnego transferu Sprawa hitowego transferu Realu Madryt utknęła w martwym punkcie Sprawa hitowego transferu Realu Madryt utknęła w martwym punkcie

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy