Morze Wiśle nie leży. Lechia pozazdrościła Arce

2016-07-30 20:22:38; Aktualizacja: 8 lat temu
Morze Wiśle nie leży. Lechia pozazdrościła Arce Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

Nie udało się zachować czystego konta, ale to nie powinno przeszkodzić w świętowaniu: gdańszczanie pokazali czym jest zmasowany atak i trzykrotnie upokorzyli defensywę „Białej Gwiazdy”.

Szybki odbiór, zmasowany atak

Przynajmniej tak to miało wyglądać „na papierze”. Lechii i jej imponującej pomocy przyświecał jeden cel: pełna dominacja przeciwnika, który… występował w dość przemeblowanym składzie. A było z kim pograć. Wystarczyło „jedynie” wykrzesać z siebie ciut dokładności. Bo na mechanizmy powinien przyjść czas.

Obie drużyny od samego początku spotkania starały się zachowywać niewielkie odległości pomiędzy poszczególnymi zawodnikami w obrębie formacji, ale to gdańszczanie byli w stanie w ten sposób przesuwać się z piłką (Wiśle brakowało zrozumienia, przez pewien czas nie była w stanie przebić się przez linię wyznaczającą połowy, nie wspominając już o jakiejkolwiek, składnej akcji ofensywnej). Jeszcze zanim zegar wybił 15. minutę, „Biała Gwiazda” była zamknięta we własnym polu karnym – sędzia podyktował 3 stałe fragmenty gry pod rząd i każdy z nich spowodował spore zagrożenie, a żeby tego było mało… 9. minuta mogła zmienić oblicze tego spotkania.

Chrapek sprowadził piłkę do parteru, Flavio Paixao instynktownie podał do przodu i gdyby nie trzeźwa interwencja Głowackiego, Kuświk zdołałby umieścić futbolówkę w siatce. Okazja z rodzaju „stuprocentowe”.

Blisko siebie, szybko w odbiorze, agresywnie – nic dziwnego, że arbiter nie szczędził kar indywidualnych.

Lechia napierała. Lechia organizowała grę w bocznych sektorach. Lechia szybko przedostawała się pod bramkę przeciwnika. Po jednym z takich odbiorów Wolski i Paixao przeprowadzili prawdziwe oblężenie twierdzy Załuski - oba strzały były silne, ale bramkarz wiślaków zdołał zameldować się na posterunku. Zadziałał instynkt. Zresztą, Wolski w ogóle w pierwszych minutach był bardzo aktywny jeśli chodzi o próby uderzeń.

W końcu piłka „musiała” zatrzepotać w siatce. Równo, gdy minęło pół godziny gry, Krasić nacisnął podopiecznych Wdowczyka w bocznym sektorze, futbolówkę wyłuskał Chrapek, posłał ją do środka, do Wolskiego, a ten ze stoickim spokojem i genialnym wyczuciem uruchomił szarżującego flanką Peszkę. Reprezentant Polski nieco przygasł w okresie od 15. do 30. minuty, ale w tym momencie zachował się idealnie – złamał do środka i uderzył w kierunku bramki Załuski, gdzie jeszcze nogę dołożył Flavio Paixao.

I chociaż pod koniec pierwszej połowy Wisła miała więcej z gry, to niewiele z tego wynikało. Skrzydłem próbował Cywka, usiłowano grać piłki z drugiej linii, ale Lechia ustawiała się bardzo dobrze względem swojego przeciwnika.

Bliźniacza moc i serbski element

Zero celnych strzałów i wielka nadzieja, że może uda się coś zdziałać: tak wyglądała sytuacja podopiecznych Wdowczyka. I rzeczywiście, początek drugiej połowy wskazywał na przebudzenie wiślaków. Na boisku zrobiło się jakby więcej przestrzeni, formacja gdańszczan nieco się rozluźniła… nic, tylko korzystać!

No, powiedzmy. Pietrzak z prawej, Małecki z lewej, delikatne dośrodkowanie, ale… Gamakow melduje się na posterunku i w ostatniej chwili wyciąga Boguskiemu piłkę.

W tym samym czasie lechiści byli jacyś uśpieni. Brakowało tempa, Krasić przygasł, nie miał kto kreować, pomysł na grę chwilowo się wypalił. Idealnie było to widoczne w 55. minucie, gdy doszło do sytuacji 3 na 3 z Serbem w roli głównej. Krasiciowi zabrakło decyzyjności, akcja straciła szybkość i ostatecznie spaliła „na panewce”, żaden z podopiecznych Nowaka nie potrafił wykrzesać czegoś więcej z tej jakże dogodnej sytuacji. Ni ruchu do podania, ni robienia sztucznego tłoku, żeby ściągnąć na siebie uwagę przeciwnika. Aż się prosiło o to, żeby „Biała Gwiazda” wykorzystała chwilowe uśpienie gospodarzy…

I wykorzystali. Wrzutka z flanki wprost na Cywkę, który wygrał powietrzny pojedynek i zgrał piłkę na Boguskiego – ten wykorzystał błąd w przyjęciu Gamakowa i ogólne zamieszanie w polu karnym, wbił się między nowy nabytek lechistów oraz Malocę i technicznie pokonał Vanję doprowadzając do remisu.

Cóż, wiślacy zanotowali stuprocentową skuteczność, bo był to ich pierwszy celny strzał w tym spotkaniu. Później miało być „nieco” gorzej. Strata bramki jedynie rozwścieczyła lechistów, którzy natychmiast zabrali się do roboty. Na właściwe tory wróciło trio Krasić-bracia Paixao i dwukrotnie rozmontowało przerażoną defensywę wiślaków. Strasznie niepewne zawody rozgrywał chociażby Pietrzak, który raz za razem był ogrywany. Najpierw w 68. minucie Flavio wykorzystał niesamowite dośrodkowanie Krasicia, a następnie jego brat dopełnił dzieła zniszczenia. I to w nie byle jaki sposób!

Kuświk otrzymał podanie przed pole karne i zamiast strzelać podał do Flavio, a ten jeszcze uruchomił brata, pozwalając mu wpakować piłkę do bramki. Upokorzenie defensywy Wisły osiągnęło szczyt.

„Biała Gwiazda” ma poważny problem. Nie dość, że całkowicie nie leży jej Pomorze, to jeszcze za bardzo nie ma kim się postawić – defensywa popełnia dziecinne proste błędy, środek pola nie funkcjonuje, a nawet jeśli uda się zawiązać jakąś konkretną akcję ofensywną, to wszystko jest niesamowicie czytelne. W przeciwieństwie do Lechii, która może nabrać tempa. „Na papierze” i na własnym stadionie wygląda to imponująco.

Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 3:1 (1:0)

Bramki: Flávio Paixão (30’, 68’), Marco Paixão (89’) - Rafał Boguski (57’)

Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić [3] - Rafał Janicki [4], Mario Maloča [2,5], Jakub Wawrzyniak [3] - Flávio Paixão [5,5], Michał Chrapek [4], Milen Gamakow [3] (62’ Marco Paixão [4]), Miloš Krasić [4,5], Rafał Wolski [3] (58’ Paweł Stolarski [2,5]), Sławomir Peszko [3,5] (83’ Grzegorz Wojtkowiak) - Grzegorz Kuświk [3].

Wisła Kraków: Łukasz Załuska [2,5] - Tomasz Cywka [3,5], Richárd Guzmics [3], Arkadiusz Głowacki [3], Maciej Sadlok [2] (71’ Zdeněk Ondrášek [2]), Rafał Pietrzak [1,5] - Rafał Boguski [3], Petar Brlek [3], Denis Popovič [2,5] (58’ Mateusz Zachara [2]), Patryk Małecki [2] - Paweł Brożek [2].

Żółte kartki: Flávio Paixão, Wawrzyniak, Peszko, Marco Paixão - Małecki, Brlek, Głowacki.

Widzowie: 15 960
Sędzia:
Krzysztof Jakubik [2,5]

Plus meczu według Transfery.info: Flavio Paixao (Śląsk Wrocław)