Czasami dziwaczne są piłkarskie losy.
Dąbrowski zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 20 lat. W sezonie
2007/2008 rozegrał jednak tylko jedno spotkanie w barwach
Bełchatowa. Potem błąkał się po II lidze, a na najwyższy
szczyt, już na dłużej, powrócił przed czterema sezonami. W
Pogoni Szczecin od początku radził sobie nieźle. Może nie był
jeszcze w ścisłej czołówce ligowych stoperów, ale częściej
ratował drużynę niż zawalał kolejne bramki. Pogoń jednak bez
żalu się z nim rozstała. - Też byłem tym zdziwiony. Nie no,
żartuję. Mówiąc serio, raczej musiałem odejść. Wiceprezes
Smolny powiedział mi wprost, że trener Jan Kocian nie będzie na
mnie stawiał i mam wolną rękę. Dodał, że gdyby prywatnie miał
coś doradzić, to wolałby, żebym odszedł - mówił portalowi
2x45.info zaraz po odejściu ze Szczecina.
Nam już później
przedstawił całą sytuację trochę inaczej: - Na koniec sezonu
rozmawiałem z trenerem i pytałem czy widzi mnie w drużynie. Nowy
kontrakt z Pogonią dopiero wchodził w życie, ale nie chciałem być
dla klubu obciążeniem. Ale z tego co wiem, to nie była decyzja
szkoleniowca. Ja do nikogo nie mam żalu. Myślę, że podjąłem
wtedy słuszną decyzję i cieszę się z miejsca, w którym obecnie
jestem.
Bez względu na to, kto dokładnie
nie chciał już widzieć Dąbrowskiego w granatowo-bordowych
barwach, pewne jest jedno - klub ze Szczecina może sobie teraz pluć
w brodę.
Po odejściu z Pogoni Dąbrowski zaliczył kapitalną rundę w pierwszoligowym Zagłębiu Lubin. W zasadzie od razu znalazł wspólny język z Lubomirem Guldanem i pomógł wrócić „Miedziowym” do Ekstraklasy. A w niej było jeszcze lepiej. W zeszłym sezonie (dokładniej wiosną) większy wpływ na wyniki Zagłębia miał tylko Filip Starzyński. Bez „Figo” nie byłoby trzeciego miejsca w lidze, ale bez „Dąbrosia” również.
Pamiętacie sezon 2014/2015? Z trzeciego miejsca na jego koniec cieszyła się Jagiellonia Białystok. A kto dowodził jej linią obrony, przeszedł do Legii, wskoczył w niej na jeszcze wyższy poziom i dał nam tyle radości w trakcie Euro 2016? Jest wiele przesłanek pozwalających myśleć, że Dąbrowski pójdzie w ślady Michała Pazdana. Dlaczego?
1. Nie będziemy wciskać kitu, że w wieku 29 lat można się jeszcze szalenie rozwinąć, ale panowie są przecież z tego samego rocznika. A Pazdan trafił do Legii raptem rok temu, więc Dąbrowski „opóźnienie” ma niewielkie.
2. Już było, ale podkreślimy raz
jeszcze. Pazdan z Dąbrowskim walnie przyczynili się do sukcesów
Jagiellonii i Zagłębia. Zaliczyli w ich barwach porównywalne -
świetne sezony. Byli prawdziwymi liderami decydującymi o obliczu
swoich drużyn.
3. Po Euro 2016 Pazdan udowodnił, że
„sodówka” z całą pewnością mu nie grozi. To strasznie
poukładany piłkarz. I z Dąbrowskim jest tak samo. Spokojny,
szalenie ułożony gość. Przede wszystkim skromny. Chociaż trzeba
dodać, że nadmierna skromność też nigdy nie jest wskazana. Tym
bardziej w takim klubie jak Legia.
4. Dąbrowski to po prostu
szalenie dobry zawodnik. Oczywiście jak na polskie warunki. Tak jak
Pazdan - wielki walczak, który nigdy nie odpuszcza. I wbrew pozorom
jest naprawdę przebojowy. Mimo imponujących warunków fizycznych,
nie tylko świetnie gra głową czy się zastawia, ale potrafi
kapitalnie wyprowadzić piłkę. Skała we własnym polu karnym, a
snajper w szesnastce rywala. Potrafi stworzyć zagrożenie, w sumie
dużo większe niż Pazdan.
Niektórzy już od jakiegoś czasu
widzą Dąbrowskiego w reprezentacji i nie są to opinie
bezpodstawne. Póki co 29-latek szansy nie dostał, ale wydaje się,
że grając w Legii o powołanie będzie łatwiej.
A mistrzowi Polski należą się olbrzymie brawa. Sprowadzając do siebie świetnego stopera, bardzo mocno osłabił jednego z najgroźniejszych rywali.