Olimpijski spokój, czyli Marsylia w walce o mistrza

2012-09-26 14:15:45; Aktualizacja: 12 lat temu
Olimpijski spokój, czyli Marsylia w walce o mistrza Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Ruszyły wszystkie ważniejsze piłkarskie ligi w Europie. Niemal w każdej powoli krystalizują się drużyny, które będą walczyć o najwyższe cele.

W Anglii tradycyjnie mocny start ekip z Londynu i Manchesteru; w Hiszpanii świetny start Barcelony i mały falstart Realu; we Włoszech bardzo dobrze wszedł w sezon Juventus, Napoli i o dziwo Fiorentina, z kolei fatalnie wystartował Milan; a we Francji prym wiodą drużyny olimpijskie: ta z Marsylii i ta z Lyonu. Nadszedł więc dobry moment, by zrobić krótkie resume występów Marsylczyków w tym sezonie.

 

Zacząć trzeba od tego, że sezon zaczął się od poważnych zmian. Najpierw ta najważniejsza: trener. Z drużyną pożegnał się dotychczasowy trener Didier Dechamps, który objął posadę selekcjonera kadry Francji. Nie zostawił po sobie spalonej ziemi, bo przecież dzięki niemu drużyna z Marsylii wróciła na tron we Francji, zdobyła Puchar Ligi Francuskiej i Superpuchar Francji, powalczyła w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ale nadszedł koniec pewnej epoki, czego ewidentnym przykładem był bardzo słaby poprzedni sezon. Na miejsce Dechampsa przyszedł trener, który od lat kojarzony jest we Francji z jednym: z nieodzowną czapeczką bejsbolową. Ten człowiek to Elie Baup. W swojej dotychczasowej karierze prowadził takie drużyny jak Bordeaux, Saint-Etienne czy Toulouse. Czas pokaże, czy był to dobry ruch, ale póki co sympatycy drużyny z portowego miasta mogą spać spokojnie – trener broni się wynikami.
 
Kibice ekipy ze Stade Velodrome musieli pogodzić się też z ubytkiem kilku ważnych graczy: Stephane Mbia odszedł do Queens Park Rangers; Cesar Azpilicueta powędrował na Stamford Bridge; Brandao opuścił klub na rzecz drużyny z Saint-Etienne a Alou Diarra gra teraz na chwałę West Ham United. Patrząc na te nazwiska można zaryzykować twierdzenie, że Marsylię opuścił trzon drużyny, bo trzech spośród wytransferowanych zawodników miało pewne miejsce w pierwszej jedenastce. Tylko Brandao był rezerwowym, choć nie raz uratował punkty dla drużyny Olumpique. W ich miejsce nie sprowadzono tak naprawdę wartościowych graczy, bo kryzys finansowy bardzo mocno dał się we znaki drużynom francuskim (nie licząc oczywiście ekipy PSG), które nie wydawały za dużo pieniędzy w minionym okienku transferowym. Do Marsylii przybył z QPR Joey Barton, którego bardzo trudno ocenić, bo zawodnikiem jest przynajmniej niezłym (co udowodnił grając dobrze w lidze angielskiej), ale wielokrotnie przez swoje głupie zachowanie osłabiał drużynę, wędrując przedwcześnie do szatni z czerwoną kartką na koncie. Oprócz niego powrócił na Stad Velodrome z Ajaccio pomocnik Leyti N’Diaye, ale w jego przypadku ciężko mówić tu o poważnym wzmocnieniu. Więc reasumując: okienko transferowe kibica marsylii nie mogło powalić na kolana. No chyba że z rozpaczy...
Początek sezonu pokazuje jednak, że nie jest wcale tak źle, jak można było zakładać przed startem rozgrywek. Bo chyba największym sukcesem okresu przygotowawczego był powrót do formy zawodników, którzy tę formę zagubili dawno temu. Przede wszystkim odnalazł się ten, który przez ostatnie dwa sezony zawodził na całej linii – Andre-Pierre Gignac. Były król strzelców Ligue1 w barwach Tuluzy od początku sezonu spisuje się bardzo dobrze. Zdobył dwa gole w eliminacjach do Ligi Europy z tureckim Eskisehirsporem (na wyjeździe w Turcji gol zapewniający remis 1:1; u siebie jedna z bramek w wygranym meczu 3:0) oraz trzykrotnie trafiał do siatki w meczach ligi francuskiej (w 2 kolejce w meczu z Sochaux wygranym przez OM 2:0; w 3 kolejce z Mistrzem Francji Montpellier wygranym 1:0; w 4 kolejce z Rennes wygranym 3:1). Tak więc w 10 meczach Gignac strzelił 5 goli, będąc jednocześnie bardzo aktywnym na boisku. O jego aktywności niech świadczy fakt, że w pięciu kolejkach Ligue1 Gignac był zawodnikiem, który oddał najwięcej strzałów w całej lidze. Trzeba jednak przyznać, że mógłby pochwalić się większym dorobkiem strzeleckim, gdyby w ostatniej kolejce z AS Nancy lepiej nastawił celownik, bo pudłował niemiłosiernie z dogodnych pozycji. Ale właśnie takiego Gignaca, zdecydowanego, szybkiego, pewnego siebie i skutecznego chcą w Marsylii oglądać. 
 
Kolejnym zawodnikiem, który w Olympique nie zawodzi od początku sezonu jest Andre Ayew. Kiedy wchodził do drużyny Marsylii był anonsowany jako znakomity piłkarz, wielki talent na miarę klasy swego ojca, słynnego Abedi Ayew Pele, który święcił swoje największe tryumfy właśnie z ekipą ze Stad Velodrome, zdobywając tytuły mistrzowskie i zwyciężając w Lidze Mistrzów w 1993 r. Jednak od początku swego pobytu w Olympique zawodził, nie spełniając pokładanych w nim nadziei. Świetny start zanotował w rozgrywkach tego sezonu, strzelając 5 goli w rozgrywkach Ligi Europy (2 gole w wygranym 3:0 meczu eliminacyjnym z Eskisehirsporem; 2 gole w wygranym 2:1 meczu eliminacyjnym z Sheriffem Tiraspol oraz jedna bramka w meczu fazy grupowej z Fenerbahce, zdobyta już w doliczonym czasie gry i dająca remis 2:2). Jeśli Andre Ayew utrzyma taką formę strzelecką i dorzuci kilka bramek w lidze, to może to być najlepszy sezon tego zawodnika w Marsylii.
 
Drużyna prowadzona przez Elie Baupa zanotowała tak świetny start również dzięki solidnej grze innych zawodników. Na swoim wysokim poziomie gra niezawodny Mathieu Valbuena, dobre występy notuje Benoit Cheyrou, do wysokiej dyspozycji dochodzi Jordan Ayew i Morgan Amalfitano. Jeśli po kontuzji wróci do dobrej formy Loic Remy, na którego w Marsylii wszyscy bardzo liczą, to potencjał ofensywny portowców będzie ogromny. Do tego dochodzi bardzo solidna gra w defensywie, bo tradycyjnie dobrze spisuje się w bramce Mandanda, coraz lepiej rozumieją się obrońcy, wśród których prym wiedzie młody Nicolas Nkoulou. Gra obronna powinna jeszcze się poprawić po powrocie kontuzjowanego Souleymane’a Diawary.
 
Tak więc dobre wejście w sezon marsylczyków zapowiada nam niesamowitą walkę o tytuł mistrzowski we Francji. Po tych kilku kolejkach wygląda to tak, jakby największe firmy francuskiej piłki ostatnich lat zmówiły się, że w tym roku nie dopuszczą maluczkich do głosu. Bo ciężko sobie na dzień dzisiejszy wyobrazić, żeby złoty medal zdobył ktoś inny niż PSG lub któraś z olimpijskich drużyn Lyonu i Marsylii. Największą obawą kibiców z Velodrome jest zbyt krótka ławka rezerwowych, bo przy kilku kontuzjach i wykluczeniach za kartki może zabraknąć wartościowych zmienników. Ale po co martwić się na zapas? Na razie jest dobrze. Trzeba tylko spokojnie robić swoje. I realizować motto klubowe: Droit au but – Prosto do celu... 
 
NOJCZAS
Więcej na ten temat: Francja Olympique de Marseille Artykuł