Piękna setka Xabiego Alonso, Francja pozbawiona atutów - Euro 2012, dzień 16.
2012-06-23 23:26:26; Aktualizacja: 12 lat temu Fot. Transfery.info
Jakże wiele było historii w meczu, który po przebiegu nazwalibyśmy meczem... bez historii. Hiszpania pokonała Francję 2:0 i zapisała kolejną kartę w dziejach futbolu. Wściekłym czerwonym.
Przed meczem Francuzi zarzekali się, że linią pomocy nie ustępują "La Furia Roja". Roger Lemerre na łamach France Football przekonywał wręcz, że dowodzona przez Cabaye'a druga linia może nie stanowi takiej jedności jak hiszpańska, jednak jakościowo to ta sama półka światowa. Trudno jednak się z trenerem mistrzów Europy z 2000 roku zgodzić. I to zarówno przed, jak i po meczu. A to dlatego, że Xavi, Iniesta, Xabi Alonso, Silva i Busquets to klasa w rozgrywaniu nieosiągalna dla jakiegokolwiek teamu na świecie.
Dziś nosem Francuzów wciągnął Xabi Alonso. W sumie głównie za sprawą dwóch bramek, które udało mu się ustrzelić. I to akurat w swoim setnym meczu w koszulce reprezentacji.
fot. Adidas
Ale to nie tylko jego zasługa, że takie gwiazdy pierwszego szeregu jak Benzema czy Ribery nie miały szansy zaistnieć. Podwajanie, przekazywanie krycia, wyprzedzanie - wszystko to przez pełne 90 minut było w reprezentacji Vicente Del Bosque perfekcyjne. Tak naprawdę serce mogło zadrżeć fanom "La Roja" gdy do rzutu wolnego podszedł Cabaye. Miał wielkiego pecha, że w bramce Hiszpanii nie stał Sifakis, a Casillas. Hiszpan zachował spokój i później ani razu nie musiał popisywać się niczym efektownym.
Francji po prostu zabrakło woli zwyciężania. Zabrakło Blancowi odwagi, której zabrakło (przy zachowaniu odpowiednich proporcji) Franciszkowi Smudzie. Zaczął asekuracyjnie, posadził na ławce krytykowanego Nasriego, ale także - co mniej zrozumiałe - wyróżniającego się od początku turnieju Meneza. Wpuścił ich chyba za późno, mógł to zrobić w przerwie.
Ale największy grzech "Le President" popełnił już przy powołaniach. Selekcja jedynie dwóch napastników to ewidentny strzał w stopę. Widać było, że Benzema jest daleki od optymalnej dyspozycji strzeleckiej, a piłki nie szukały go w polu karnym jak robiły to na boiskach Primera Division. A Giroud gdy wchodził, z reguły był niewidoczny. Ciężko powiedzieć, czy to ze względu na to, że nie jest jeszcze gotowy do takich imprez, czy po prostu dlatego, że należy do zawodników, którzy muszą czuć, że liczy się na nich od samego początku. Tego się nie dowiemy, bo Blanc ani razu nie dał supersnajperowi Montpellier 90 minut szansy.
I na nic zdały się prowokacje francuskiego Canal Plus, z których zrobiono główny temat przed sobotnim spotkaniem. Marionetki, które miały obrazić wszystkich hiszpańskich sportowców (reprezentowanych przez karykatury Rafaela Nadala, Alberto Contadora, Pau Gasola i Ikera Casillasa), okazały się nie wzruszyć żadnego z Hiszpanów. Bardziej marionetki przypominali francuscy zawodnicy i skrzętnie wykorzystała to hiszpańska Marca. Oto nagłówek po dzisiejszym spotkaniu:
Tłumaczenie: "Marionetki w rękach Hiszpanów"
France Football natomiast jako podsumowanie relacji meczowej przyznała, że w każdym elemencie gry Hiszpanie byli lepsi i mimo wielkich starań Ribery'ego, wymagający przeciwnicy nie dali się jemu, ani żadnemu innemu Francuzowi wykazać. Mogliśmy także przeczytać, że Hiszpanie są na najlepszej drodze ku obronie mistrzowskiego tytułu.
No i przede wszystkim "La Roja" wreszcie przełamała kompleks Francji. Po raz pierwszy wygrała z "Les Bleus" w meczu o stawkę. Pomściła pokolenia piłkarzy, którzy na żadnym wielkim turnieju nie potrafili sobie dać rady z "Tricolores". I w półfinale spotka się z Portugalią, dowodzoną przez Cristiano Ronaldo. To będzie niewątpliwie mecz pełen emocji i podtekstów. Przecież "La Furia Roja" to w dziewięćdziesięciu procentach zawodnicy Realu i Barcelony. A te dwa kluby to obecnie obsesja Ronaldo. W Realu jego obsesją jest wygrywanie, w Barcelonie - Leo Messi i koledzy.