Plusy i minusy Jamesa Milnera na Anfield
2015-06-04 23:21:26; Aktualizacja: 9 lat temuSwego czasu uwielbiany przez kibiców Aston Villi, niedoceniany w Manchesterze City - nowy nabytek Liverpoolu niesie za sobą wiele znaków zapytania. Co może dać, a czego nie 18-krotnemu mistrzowi Anglii?
Kojarzony głównie z występów w drużynie z Villa Park oraz "The Citizen", James Milner, urodził się 4 stycznia 1986 roku w Leeds i to właśnie drużynie z tego miasta kibicował od dziecka. Jego rodzice byli fanami United, dlatego szybko miłością i pasją do piłki, jak i lokalnego klubu, zarazili swojego syna.
Młody James posiadał karnet na Elland Road, a nawet był taki czas, gdy podawał tam piłki. Jego idolami byli tacy gracze jak Paul Gascoigne czy grający właśnie w Leeds Harry Kewell. W szkole uczył się nienagannie, od zawsze wyróżniał się walecznością i pracowitością. W Premier League zadebiutował 10 listopada 2002 roku w wieku 16 lat.
Nieco ponad miesiąc później strzelił swoją pierwszą bramkę. Kto wie przez ile lat grałby jeszcze w Leeds, gdyby nie kłopoty finansowe klubu? Zanim trafił do Aston Villi grał jeszcze w Swindon Town i Newcastle. W kadrze "Synów Albionu" wystąpił 53 razy. Jakie są plusy, a jakie minusy sprowadzenia Anglika przez Liverpool?Popularne
Plusy:
Cena. Milner przychodzi do Liverpoolu za darmo, co z oczywistych względów nadaje temu ruchowi pozytywnego brzmienia z punktu widzenia "The Reds". Poprzednie lato pokazało, że nie wystarczy wydać dużo pieniędzy na zawodników, by potem mieć z nich pożytek. Trzeba to robić z głową, niekoniecznie za 20 milionów funtów.
Charakter. Mimo niezbyt imponujących warunków fizycznych (176 cm i 70 kg), Milner jest bardzo silny. Rywale często przegrywają z nim starcia bark w bark i wiedzą, że jest to piłkarz, który nie odpuszcza i walczy do końca o każdą piłkę.
Szybkość. Nie jest to może typ sprintera, ale potrafi się urwać na skrzydle. Szczególnie dobrze wychodzą mu długie rajdy z piłką
Kondycja. Już teraz możemy wyczytać na forach internetowych, że Milner, to taki "angielski Kuyt", który był znany z tego, że nic i nikt nie jest go w stanie zajechać.
Gra obiema nogami. Choć wydaje się, że jest to umiejętność typowa na tym poziomie w futbolu, jednak wcale nie jest normą. Wielu dobrych graczy zbyt często używa swojej lepszej nogi. Dla Milnera zaś nie ma dużej różnicy czy kopie piłkę prawą czy lewą kończyną. Jest to niewątpliwie jego wielki atut.
Doświadczenie. Czyli coś czego brakuje bardzo młodej drużynie Rodgersa. Po odejściu Stevena Gerrarda, tego boiskowego obycia ubędzie jeszcze bardziej. Milner gra w Premier League od 13 lat.
Elastyczność. Jest to urodzony skrzydłowy, tam czuje się najlepiej. Potrafi grać zarówno na lewej, jak i prawej flance. Niestraszna mu jednak również gra w środku pola. Dysponuje precyzyjnym podaniem, dobrze czyta grę, ale też potrafi w odpowiednim momencie sam przesunąć akcję do przodu. Strzały z dystansu także nie są mu obce.
Minusy:
Wiek. To chyba pierwszy mankament, który rzuca się w oczy fanom "The Reds". Milner ma 29 lat i w pewien sposób właściciele klubu z Anfield naginają lekko politykę klubu, zakładającą sprowadzanie głównie zawodników młodych i perspektywicznych.
To nie jest Stevie G. Należałoby tu zadać pytanie: a kto nim jest? Legendarny kapitan był, jest i będzie - jak to mawiają Anglicy - "the one and only". 29-latek miał poniekąd zastąpić Gerrarda, ale nie oszukujmy się, nie jest to pod tym względem transfer marzeń.
Technika. Sterlingiem to on nigdy nie będzie. Milner to zupełnie inny typ skrzydłowego. Nie jest efektowny, złośliwi twierdzą nawet, że troszkę drewniany. Musi to nadrabiać walecznością.
Zarobki. Niby transfer darmowy, ale jednak trochę "The Reds" będzie kosztował. Milner odrzucił ofertę opiewająca na 165 tysięcy funtów tygodniowo w Manchesterze City. Oczywiście na Anfield będzie zarabiał mniej, w zamian za regularniejszą grę niż w "The Citizens", ale mimo wszystko będzie to z całą pewnością powyżej 100 tysięcy. Wobec ciągłych wojenek obecnych piłkarzy Liverpoolu o nowe kontrakty i podwyżki, taki ruch nie poprawi całej sytuacji.
Wyszło mi 7:4, a więc zdecydowane zwycięstwo plusów nad minusami. W dodatku większość z tych minusów można łatwo obalić. Szczególnie jego wiek - 29 lat to nie jest jeszcze piłkarska emerytura. Nieco starsi kibice "The Reds" doskonale pamiętają choćby jedno nazwisko, o którym uwielbiają śpiewać pieśni (szczególnie w pubach) - Gary McAllister. Szkocki pomocnik był dużo starszy od Milnera, na Anfield trafił w wieku niespełna 36 lat i w bardzo krótkim czasie zapracował sobie na miano klubowej legendy.
Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że zawodnik wypali. Zważywszy jednak na to, jak ciężko będzie Brendanowi Rodgersowi sprowadzić zawodników ze światowego topu, podpisanie kontraktu z Milnerem jest zrozumiałym posunięciem Irlandczyka. Nie ma co wybrzydzać, 29-letni skrzydłowy to solidne wzmocnienie, zapewne nie ostatnie w tym oknie transferowym, które się jeszcze na dobre nie zaczęło.