Po długiej tułaczce w końcu ma swoje pięć minut. Potrzebna była tylko wiara Conte!

2016-12-12 15:13:39; Aktualizacja: 7 lat temu
Po długiej tułaczce w końcu ma swoje pięć minut. Potrzebna była tylko wiara Conte! Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

ZERO - dokładnie tyle ligowych spotkań w barwach Chelsea rozegrał w ostatnich trzech sezonach Victor Moses. Skazany na tułaczkę po wypożyczeniach piłkarz w końcu doczekał się jednak na szansę i jest ważnym elementem układanki Antonio Conte.

Moses trafił na Wyspy w wieku 11 lat zpowodu krwawych starć w jego ojczyźnie pomiędzy muzułmanami, achrześcijanami. To właśnie w ich wyniku piłkarz straciłrodziców, którzy zostali zamordowani we własnym domu. O tragediidowiedział się grając w piłkę na ulicy. Od tamtej pory miał jednowielkie marzenie . Chciał, żeby - gdziekolwiek przebywają - byli zniego dumni.

***

Ponad cztery lata temu „The Blues”wyłożyli na niego 11,5 miliona euro. Transfer poprzedził najlepszyw jego karierze sezon w barwach Wigan. Niezmordowany skrzydłowy nieopuścił ani jednego spotkania w Premier League, a do tego miałudział przy 12 bramkach swojego zespołu, notując po sześć goli iasyst. Nie ma co ukrywać - sporo się po nim spodziewano. Zakadencji Roberto Di Matteo i Rafy Beníteza nie wyglądało tojeszcze tak źle. Przede wszystkim Nigeryjczyk był zabójczoskuteczny. Świetną serię miał szczególnie za tego drugiego, gdytrafiał do siatki w czterech kolejnych spotkaniach Ligi Europy.

Niedobry Mourinho


Wszystko zaczęło psuć się, gdy naStamford Bridge wrócił José Mourinho. Portugalczyk z miejsca dałdo zrozumienia skrzydłowemu, że go nie potrzebuje. Tak naprawdę dotej pory nie wiadomo, o co dokładnie chodziło. Być możeNigeryjczyk po prostu nie pasował do jego koncepcji. Tak czy siak,Moses był zmuszony na tułaczkę po innych klubach, rok po rokuwystępując w Liverpoolu, Stoke City i West Hamie. Najlepiej szłomu na Britannia Stadium. Mimo sporych problemów ze zdrowiem, towłaśnie w chłodne wtorkowe wieczory w Stoke dawał drużynienajwięcej.




Symbolem jego współpracy z Mourinhojest osiem (!) minut, jakie „The Special One” dał mu na początkupoprzedniego sezonu w meczu o Tarczę Wspólnoty z Arsenalem.Króciutki występ oczywiście niczego w ich relacjach nie zmienił ichwilę później Mosesa na kilkanaście miesięcy przejął WestHam.

-„Mou” w zasadzie nigdy ze mną nie rozmawiał. Przez to w mojejgłowie pojawiała się jedna myśl: „On już ma swoichzawodników”. Jeśli dobrze pamiętam, kilka razy zatelefonował domnie, gdy byłem w Liverpoolu. Wypytywał, czy wszystko u mnie wporządku i na tym się kończyło - wspominał jakiś czas temureprezentant Nigerii. Szkoleniowca otwarcie i ostro nigdy jednak nieskrytykował.

„Nigdzie cię nie puszczę”


Po objęciu Chelsea przez Conte kibice „The Blues” zadawalisobie kilka pytań. Przede wszystkim, jak będzie wyglądała liniiobrony, jaką rolę będzie pełnił w niej John Terry, czy da sięjakkolwiek wpłynąć na formę Edena Hazarda i co z Diego Costą.Losami Mosesa interesowało się niewielu, a jeśli już -przebąkiwało się o jego definitywnym odejściu ze Stamford Bridge.


Niespodziewanienastąpił jednak przełom. Conte już pierwszego dnia swojej pracy wLondynie zobaczył w Mosesie kogoś, na kim może oprzeć grę swojejdrużyny. - Jest dobry technicznie, silny, zdolny do pokrycia 70metrów na boisku. To niesamowite, że piłkarz z takimiumiejętnościami został tutaj tak niedoceniony - przyznał jakiśczas temu włoski szkoleniowiec.


Conte na początku przygotowańmiał dać Mosesowi jasny sygnał: „Wiesz co, lubię twój futbol.Nie puszczam cię na żadne wypożyczenie!”. - Każdy menedżerjest inny. On przyszedł do klubu i dostrzegł, że może ze mną pracować. Pokazał, że we mnie wierzy. To dało mi impuls, zaktórym przyszła oczywiście dodatkowa wiara w swoje umiejętności.Chce grać coraz lepiej dla siebie, ale również dla niego. Nie chcęnikogo krytykować, ale gdy menedżer czuje, że ma do dyspozycjiutalentowanego zawodnika, ważne jest, żeby dał mu szansę -przyznał zawodnik.

Nowa rola

Włoch wprowadzałgo do drużyny stopniowo. Na początku sezonu Moses wchodził naboisko na kilka, kilkanaście minut. Wszystko zmieniło się poprzejściu „The Blues” na 3-4-3. Nigeryjczyk po raz pierwszy wroli prawego wahadłowego wybiegł na mecz z Hull City i był tostrzał w dziesiątkę. 26-latek (dzisiaj urodziny - stówka!) zmiejsca stał się szalenie ważnym ogniwem londyńskiej ekipy, którajest niepokonana od dziewięciu spotkań ligowych.

Tekst alternatywny

Takpodawał Moses w październikowym spotkaniu z Leicester City (3:0,gol Nigeryjczyka). Źródło: Squawka.


Mosesz pozycją, którą zaproponował mu Conte spotkał się po razpierwszy w karierze. Nie ma co ukrywać, że ma teraz nieco innezadania niż wtedy, gdy pełnił rolę typowego skrzydłowego. Musijeszcze więcej pracować, a słowa Włocha dotyczące obszaruboiska, za które może być odpowiedzialny, są kluczowe.Nigeryjczyk musi być zdyscyplinowany w defensywie i wiedzieć, kiedymoże pozwolić sobie na ofensywne wejścia. Docelowo przynosi tonieco mniej dośrodkowań w pole karne rywala, ale 26-latek wykonujena boku kawał dobrej roboty.


-Często jestem przy piłce i wchodzę w pojedynki jeden na jeden zobrońcami. Moim podstawowym zadaniem zawsze była gra w ofensywie,ale teraz - w tym samym czasie - jest również do wykonania praca wobronie. Mam zresztą nadzieję, że jestem w niej coraz lepszy -mówił niedawno sam zawodnik. 

Tekst alternatywny

Tutajwystęp przeciwko Evertonowi (5:0). Źródło: Squawka.

Możemyto przyznać - jest. Jak widać na powyższych zdjęciach, Moses wtrakcie spotkań pracuje niemal na całej długości boiska ifaktycznie udało mu się znaleźć odpowiednią równowagę międzyobroną, a atakiem. Jeśli chodzi o ten drugi - w sumie strzelił jużtrzy gole i zanotował asystę. Obok Hazarda, Diego Costy i Wilianajest najczęściej dryblującym zawodnikiem w drużynie. Może nie matak bezpośredniego wpływu na wyniki „The Blues” jak pierwszadwójka, ale wiele ich trafień wynika właśnie z jego harówki.

Wkońcu znalazł dom

Prawdziwaprzygoda Mosesa z Chelsea tak naprawdę zaczęła się dopiero teraz.Droga była dość długa, ale 26-latek ma swoje pięćminut. - Najtrudniejsze zawsze były przygotowania przed sezonem.Człowiek wiedział, że nieźle się prezentuje, a tutaj ktośmówił, że trzeba iść na wypożyczenie. Momentami czułem sięlekko sfrustrowany - mówił jakiś czas temu.

Teraz frustracji nie ma żadnej. -Znalazłem tutaj swój dom. Chelsea jest moim klubem i cieszę się zgry w tym sezonie. Szkoleniowiec pozwala mi wyrażać siebie namurawie. Przede mną jednak jeszcze wiele do zrobienia. Mogę towszystko utrzymać wyłącznie ciężką pracą - stwierdziłNigeryjczyk po niedawnym trafieniu z Tottenhamem.