PONIEDZIAŁKOWY SPARING. Za Milą marsz

2014-10-20 22:43:42; Aktualizacja: 10 lat temu
PONIEDZIAŁKOWY SPARING. Za Milą marsz Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

W meczu ze Szkocją zeszliśmy na ziemię. Dzięki końcówce nie zostaliśmy zestrzeleni, nie rozbiliśmy się w górach, ale umówmy się: to było jednak trochę lądowanie bez podwozia.

Emocje w końcówce fantastyczne, ale zdaję sobie sprawę, że bardziej Strachan zaprosił nas do tanga, niż my jego: on zdjął swoje strzelby, zaparkował autobus. Dał nam miejsce.

Nie podobało mi się, jak Szkoci zdominowali nas w pierwszej połowie do bodajże 60% posiadania piłki. Gonili nas jak pastuchów, a przecież graliśmy u siebie. Rozgrywanie piłki było największym dramatem, bo tylko takim słowem należy określić zbieg nieudolności, który czyni Szukałę naszym playmakerem. Nie mam do chłopaka pretensji: to Piszczek, Krychowiak, Mączyński i Glik wrzucili go na konia. Ale wyglądało to upiornie, powróciły stałe grzechy.

Nie podobało mi się, że w środku pola aż do wejścia Mili mieliśmy wielką dziurę, zero kreatywności. Chłopaki do odbierania piłki i niczego więcej. Nie podobało mi się jak w obronie grał Szukała, który zawalił drugą bramkę w nonsensowny sposób, nie podobało mi się co grał w tyłach Piszczek.

Najbardziej nie podoba mi się jednak, że nie mamy na te problemy panaceum. To są garby, które przyjdzie nam znosić do końca eliminacji. Nie mamy defensywnego pomocnika, który potrafi na poważnym poziomie rozegrać piłkę, nie widać na horyzoncie stopera wyraźnie solidniejszego niż Szukała. Jeśli awansujemy do finałów, to pomimo tych kłopotów, a nie dzięki ich przezwyciężeniu. Bo na to trudnie zwyczajnie nie mamy warunków.

Ale jedna rzecz tamtego wieczoru okazała się fantastyczna. Ta energia ostatniego kwadransu, takiej reprezentacji Polski nie widziałem od lat. To było to, co kibice szanują najbardziej: walka, nieustępliwość, jeżdżenie na dupach i w obronie i z przodu. Nie odmawiam waleczności i oddania naszym reprezentantom, wiem, że chcą włożyć je w każdy mecz, ale tu pojawiło się coś wyjątkowego. Symbolem Mila, który grał, jakby od tego zależało jego życie: zero krycia się za kolegami, cały czas "grajcie na mnie", ja chcę piłkę, ja chcę coś z tym wszystkim zrobić.

Taka postawa, tylko potraktowana zespołowo, może być fundamentem. Jeśli z tego uczynimuy nasz znak rozpoznawczy, to stać na na wiele. Mecz z Gruzją na trudnym terenie będzie dobrym testem naszego charakteru, tam również trzeba będzie wyszarpać rywalom bramki, a nie po prostu je strzelić. Czekam z niecierpliwością.

***

Czarek Wilk zagrał przeciwko Valencii znakomite 90 minut. Wielkie brawa i już teraz mogę wam powiedzieć: w świetle tego co napisałem powyżek, Wilk to zawodnik do pierwszej jedenastki kadry, jeśli tylko dalej będzie grać. Aco Vuković powiedział o nim, że w życiu nie spotkał piłkarza o lepszym charakterze do piłki. Dlaczego? Ano bo właśnie Wilk to praca, praca i jeszcze raz praca. W każdej minucie meczu, na każdym treningu, będzie się rzucał pod nogi, będzie zasuwał. Takich ludzi nam potrzeba.

Oczywiście znowu, to piłkarz w ogóle nie kreatywny. Nasz bolączka. Takich piłkarzy prawie nie wypuszczamy w świat. Wiecie, że w juniorach Furman, Łukasik, Linetty i Borysiuk byli ofensywnymi pomocnikami, dziesiątki? Tam ich pakiet umiejętności na to wystarczał. W seniorach, poważnej piłce, ich pakiet wystarcza tylko na przerywanie akcji, okazjonalne podanie do przodu, ale na pewno nie na to, by wziąc na siebie ciężar gry. Smutne. Nie wiem w czym rzecz, ale problem jest istotny. Młodzi, którzy awizowani byli na te pozycje do reprezentacji, kopią się w czoło dość spektakularnie, bo Zieliński i Wolski są na marginesie, w dołku Dlatego póki co, na te eliminacje, musi wystarczyć nam Mila.

Słówko o Sebastianie. Uważam, że nie trzeba się bać stawiania na niego odważniej, przydzielenia mu ważnej roli w zespole. To zawodnik, który według mnie, im lepszych ma partnerów tym sam gra lepiej. Po prostu, wreszcie ma z kim klepnąć. Wreszcie znaleźli się tacy, którzy wiedzą jak się uwolnić, jak wyjść na pozycje, więc jest komu dogrywać. Wcale mnie nie zdziwi, jeśli Mila w lidze będzie grał raz dobrze, a raz słabo, by potem w kadrze zawsze prezentować się o poziom lepiej.

A jego historia to materiał na bardzo dobrą książkę. Widzieliście tę okładkę "Przeglądu Sportowego" z 2005, gdzie przyznawał, że może skończyć z piłką? Ile od tego czasu fajnych rozdziałów dopisał. Trzeba mu życzyć jeszcze jednego, pięknej reprezentacyjnej puenty, ku naszej uciesze.

***

Na Widzewie w ten weekend rozegrano dwa mecze. Najpierw RTS przegrał z Bytovią 0:1, następnego dnia kibicowski TMRF w B Klasie pokonał Hetmana Łódź 1:0. Kibiców na obu starciach: niemal tyle samo. Atmosfera na drugim: o wiele lepsza. Race, śpiewy, radość. Ciekawe prawda? W piłce naprawdę nie musi być wysokiego poziomu, by dawała wielką satysfakcję.

LESZEK MILEWSKI

Twitter: @LeszekMilewski

Więcej na ten temat: Poniedziałkowy sparing