Prawdziwa strzelanina, gol debiutanta i… lekki niesmak: grad bramek w Warszawie!

2015-09-07 22:58:34; Aktualizacja: 9 lat temu
Prawdziwa strzelanina, gol debiutanta i… lekki niesmak: grad bramek w Warszawie! Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: Transfery.info

Polacy bez większych problemów rozprawili się z Gibraltarem wygrywając aż 8:1. Stracona bramka wywołała jednak niesmak i pokazała, że koncentrację trzeba zachowywać do końca.

Reprezentacja Polski pod czujnym okiem Nawałki nie pozostawia zbyt dużego pola do popisu. „Orzełki” strzelają, są pozytywnie naładowane energią i potrafią wykrzesać z siebie coś więcej niż przerzut piłki z jednej strony boiska na drugą. I choć czasem coś nie wyjdzie w defensywie, to kadrowicze radzą sobie naprawdę nieźle i pokazują, że gra w biało-czerwonych barwach po prostu im służy. Zacznijmy jednak od początku…

Dawno, dawno temu, gdy jeszcze ulewny deszcz lał się z nieba podjęto decyzję o dachu ponad Stadionem Narodowym. A selekcjoner wciąż nie chciał zdradzić, jaka „jedenastka” zamelduje się na murawie. Wszyscy jednak wierzyli w błysk geniuszu trenera, który już nie musi motywować swoich decyzji. Wiara i cierpliwość to największe cnoty wobec rządów Nawałki. Nagle, karty zostały odkryte, a błyskawica przecięła ciemne niebo, jasnym blaskiem spozierając zza grubej warstwy chmur. Polacy na odsączoną specjalnymi urządzeniami murawę mieli wymaszerować w bardzo silnym ustawieniu, niewiele różniącym się od tego sprzed paru dni.

23 sekunda. Zapisz to, faken, w swoim kajeciku! Polacy mają pierwszy rzut rożny. Niewiele z niego wyniknęło, bowiem żaden kadrowicz nie zdołał zgarnąć piłki wrzuconej przez Grosickiego i odnaleźć się w chaosie pola karnego. Najbliżej uderzenia był Szukała, ale zabrakło mu nieco szczęścia. Co ciekawe jednak, Gibraltar pokazał szpony przeprowadzając dwie groźne akcje w zaledwie 4 minuty. Dobrą komunikacją popisał się duet Bardon-Duarte, ale zabrakło mu umiejętności niezbędnych do wykończenia. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego wykazywali ogromne serce do gry. Gorący temperament był widoczny w każdym sektorze boiska – odważnie doskakiwali do reprezentantów Polski, naciskali ich, starali się wyłuskać piłkę, a jeśli to nie wychodziło, to po prostu wracali całą watahą na własną połowę i zawężali pole gry. Taktyka dobra, ale niewystarczająca, bowiem już w 7. minucie było groźnie. Polacy pokazali prawdziwie dobrą, kombinacyjną akcję, ale Milik nie potrafił oddać celnego strzału będąc w odległości ok. 7 metrów od bramki. Być może rozproszyli go Barnett i Garcia skutecznie spychający snajpera od własnej twierdzy. Minutę później zabrakło litości.

Robert Lewandowski poszedł do końca, urwał się Casciaro, wrzucił piłkę w pole karne, a ona spadła idealnie na głowę Kamila Grosickiego. Popularny Grosik nic sobie nie zrobił z osaczających go defensorów i po prostu wepchnął futbolówkę do bramki. Po raz pierwszy.

Gibraltar jeszcze wierzył. Podopieczni Wooda nie tracili ducha. Nie przyjechali się tutaj bronić. Jasne, chcieli przetestować niektóre elementy taktyczne, ale zanotowali postęp od startu eliminacji. I mogło być groźnie. Polska obrona niezbyt dobrze się zachowała, co wykorzystał Casciaro urywając się Rybusowi. Ostatecznie skończyło się na strachu, ale niektórym serce mogło podskoczyć aż do gardła. Mam nadzieję, że nikt się nie udławił. To w końcu „tylko” mecz z Gibraltarem.

Zwłaszcza, że szkoda by było nie zobaczyć kolejnych bramek. Naładowany pozytywną energią Grosicki zgarnął piłkę źle przyjętą przez Chipolinę, zbiegł do boku i pół-lobem wpakował futbolówkę do siatki. A to dopiero kwadrans!

Mało? To zaraz wszystko będzie pogrubione. Biało-czerwone orły złapały wiatr w skrzydła i szybko nie zamierzały go wypuszczać. 4 minuty po golu Grosickiego, Lewandowski pokusił się o soczysty strzał sprzed pola karnego po tym, jak zauważył za bardzo wysuniętego Pereza. Bramka aż zadrżała, gdy wtoczyła się do niej tak mocno uderzona piłka. Snajper Bayernu nie potrzebował zbyt dużo czasu, by dwukrotnie wpisać się na listę strzelców. Choć Perez zdołał wyciągnąć strzał Milika, to chwilę później, wobec dobitki Lewego, który wparował jak czołg w pole karne, był całkowicie bez szans.

Polacy mogli wygrywać znacznie wyżej, ale momentami brakowało im szczęścia (albo kadrowicze chcieli, żeby Perez mógł dopisać na swoje konto jakiś plusik. Szkoda w tak kiepskim nastroju wracać do domu!). Bramkarz Gibraltaru pokazał, że coś tam wyciągnąć potrafi i wyszedł zwycięsko z pojedynku sam na sam ze snajperem Bayernu Monachium, który pokusił się o uderzenie wewnętrzną częścią stopy w stylu poprzedniego gola. Na tym nie zakończyły się wyczyny Pereza między słupkami. Goalkeeper przeciwnika skrzętnie wykorzystywał fakt, iż Polacy w dużej mierze strzelali w sam środek bramki. W ten sposób zdołał także wyciągnąć uderzenia Milika i Grosickiego.

Głód bramkowy Polaków wcale nie zelżał w drugiej części spotkania. Już w 10 sekundzie po gwizdku sędziego, naciskany przez Mączyńskiego Bardon stracił piłkę na rzecz Lewandowskiego. Snajper Bayernu trafił jednak w Pereza marnując fenomenalną sytuację. Chwilę później swoich sił próbował nieoszczędzający się Grosicki, ale jego kąśliwy strzał sprzed pola karnego nieznacznie minął bramkę. Grosik fajnie złamał na prawą nogę i mało brakło, żeby wpadła do siatki.

Po trudach, bólach, niemocy i kilku klarownych sytuacjach, które zostały zmarnowane, w końcu do siatki trafił Arkadiusz Milik. Napastnik Ajaksu wykorzystał świetne podanie Krychowiaka między obrońców i prawą nogą wpakował futbolówkę do siatki.

Na tym trening strzelecki reprezentacji Polski się nie zakończył. Lewandowski został podcięty w polu karnym przez Barnetta, a sędzia zdecydował się wskazać na wapno. Jedenastkę pewnie na gola zamienił Błaszczykowski.

Czas na jakąś przerwę od bramek? Akcję przeprowadzoną przez rywali? Przełamanie nudy? Gibraltar na życzenie! Najpierw bokiem boiska fenomenalnie przedarł się Gosling radząc sobie z nieco spóźnionym Olkowskim, a następnie piłka przez niego dośrodkowana wpadła w samo centrum pola karnego, gdzie tylko na nią czekał Chipolina. Gdyby nie trzeźwa i naprawdę kapitalna interwencja Fabiańskiego, goście zdobyliby honorową bramkę.

Polacy widząc, że ich przeciwnik pozwala sobie na zbyt wiele, zdecydowali się powrócić do ścisłej ofensywy.

Świetnie na boisku odnalazł się Zieliński, który w 71. minucie związał ze sobą obronę Gibraltaru, a następnie uruchomił na boku Grosickiego. Jeden z najlepszych zawodników spotkania wrzucił piłkę w samo centrum pola karnego na wbiegającego w bramkę Milika i tym razem napastnikowi Ajaksu niczego już nie zabrakło. Szczęście ponownie uśmiechnęło się do młodego snajpera.

W tym czasie na murawie zameldował się debiutant-Kapustka, na co dzień reprezentujący barwy Cracovii. Pierwszy kontakt z piłką miał zupełnie nieudany, gdy ze środka boiska chciał uruchomić będącego na flance Grosickiego i zagrał mu nie w tempo, ale już w 73. minucie…

Młody zawodnik Pasów wziął na swoje barki ogromną odpowiedzialność, wybierając numer 10 do dumnego reprezentowania. Całość, w połączeniu z biało-czerwoną koszulką, była mieszanką iście wybuchową. Kapustka udowodnił jednak, że nie bez powodu otrzymał powołanie, bowiem idealnie wykorzystał świetną wrzutkę Grosickiego na nos. Pomocnik wyrwał przed obrońców Gibraltaru i na wślizgu, z ogromną dozą zaangażowania umieścił futbolówce w siatce.

Nie obeszło się jednak bez chwili, która może nie tyle co wstrząsnęła całą, kibicowską Polską, ale na pewno wywołała niesmak pośród entuzjastów polskiej piłki kopanej. Zaraz po tym, jak w 87. minucie kontuzjowanego Olkowskiego zmienił Sebastian Mila, padł gol dla… Gibraltaru. Podopieczni Wooda wywalczyli honorowe trafienie.

Swobodna gra Polaków w obronie zemściła się na całej drużynie. Wszystko zaczęło się od dobrego podania Casciaro przed pole karne, które trafiło wprost pod nogi Goslinga. Przedarł się w okolice szesnastki i bez większych problemów pokonał Fabiańskiego, pakując piłkę nieopodal lewego słupka. Odpowiedzialnością za straconego gola należy obarczać Milę, którego niefrasobliwe zachowanie było katastrofalne w skutkach.

Polacy bez większych problemów rozprawili się z Gibraltarem, poprawili swój dorobek bramkowy w tabeli grupy D, pokazali, że potrafią grać ofensywnie i seryjnie pakować piłki do siatki, ale pozostaje pewien niedosyt. Stracony gol nieco popsuł dzisiejsze świętowanie, a całość meczu i tak nie może być traktowana w sposób miarodajny. Ot, spotkanie podnoszące morale, łatwe 3 punkty dopisane na konto reprezentacji Polski.