Rzeź na Śląsku. Mistrz Polski w siedem minut zdemolował wrocławian
2016-11-27 20:12:49; Aktualizacja: 7 lat temuTrzy bramki w siedem minut. Legia Warszawa w wyjazdowym meczu we Wrocławiu zdemolowała rywala i zwycięska wróci z Dolnego Śląska.
Legia to największa marka w Polsce. Regularnie występuje w europejskich pucharach, w ostatnim czasie zdobyła najwięcej tytułów mistrza Polski, więc to naturalny stan rzeczy, że tłumy (jak na Wrocław) kibiców ściągnęły na Stadion Miejski we Wrocławiu. Niestety, fani gospodarzy w smutnych nastrojach wracali do domów.
(Nie)skuteczność
Jeszcze kilka tygodni temu Śląsk uważany był za drużynę, która jest w stanie zaskoczyć Lecha Poznań i Legię Warszawa. Wszystko za sprawą serii pięciu spotkań bez porażki, a zwłaszcza po zwycięstwie z Zagłębiem Lubin. Podopieczni Mariusza Rumaka grali ofensywną piłkę z wykorzystaniem swoich najlepszych graczy, ale ostatni mecz z Lechem brutalnie zweryfikował wrocławskich zawodników. Z bardziej wymagającym przeciwnikiem drużyna byłego trenera Zawiszy Bydgoszcz przegrała 0:4 i mimo wyraźnych przebłysków została pokonana przez własną rażącą nieskuteczność. W niedzielę przeciwko Legii również ten mankament dał o sobie znać.Popularne
- Oczywiście Legia ma najsilniejszy skład w Polsce, przerasta tę ligę, ale to nie znaczy, że ten mecz musiał się właśnie tak zacząć – powiedział po meczu Łukasz Madej. Niemniej jednak spotkanie zaczęło się od bomb gości, a wrocławianie jeszcze długo będą pamiętali o tym kataklizmie.
Niemożliwy Prijovic
Jednak zanim Śląsk doszedł – na chwilę – do głosu i oddał JEDEN celny strzał na bramkę Arkadiusza Malarza, piłkarze Legii w siedem minut zamknęli spotkanie. Oglądając wyczyny podopiecznych Jacka Magiery można było zastanowić się, co zwyczajny zjadacz chleba jest w stanie uczynić w 420 sekund? Zamówić trzy pizzy? Zrobić herbatę wraz z kolacją? Skoczyć do sklepu po piwo?
Na szczęście aktualni mistrzowie Polski po remisie z Realem Madryt na tyle uwierzyli we własne możliwości, że w końcu grają tak jak powinni od początku sezonu. Skoncentrowani od pierwszego gwizdka sędziego, szybko nokautujący i rozgrywający pozostałą część spotkania w tempie niedzielnego spacerku po Ogrodzie Saskim. Ostatnie ligowe (ale nie tylko) pojedynki to również świetna postawa trójki zawodników: Radovicia, Odjidja-Ofoe i Prijovicia. Jacek Magiera według swojego pomysłu poukładał drużynę „Wojskowych”. Sprawił, że w końcu gra w defensywie nie prosi się o śmieszność (w kontekście Ekstraklasy), ale największym plusem jego pracy jest forma wspomnianych piłkarzy. Graczy, którzy posiadają niebywałe, jak na polskie warunki umiejętności, ale bez człowieka, który zdoła je z nich wydobyć nawet oni pozostaną tylko nazwiskami na koszulkach.
A te nie są w stanie wygrać spotkania. Dziś udowodnili to zawodnicy Mariusza Rumaka.
Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 0:4 (0:4)
Bramki: Radović (1’), Goncalves (6’ sam.), Prijović (7’, 44’)
Śląsk: Kamenar [2] – Dankowski [1,5] (81’ Zieliński), Celeban [1,5], Dvali [2], Augusto [1,5] – Goncalves [1], Kokoszka [1,5] – Madej [2] (67’ Grajciar [2]), Riera [3] (46’ Morioka [3,5]), Alvarinho [2,5] – Mervo [3]
Legia: Malarz [3] – Bereszyński [4], Rzeźniczak [3,5], Pazdan [3,5], Guilherme [3] (56’ Broź [3]) – Kopczyński [3] (58’ Qazaishvili [3,5]), Moulin [4] – Kucharczyk [3,5], Odjidja-Ofoe [5], Radovic [5] – Prijovic [5] (70’ Nikolic)
Żółte kartki: Augusto, Grajciar - Radovic, Guilherme
Czerwone kartki: Goncalves
Widzów: 22 004
Sędzia: Daniel Stefański [5]
Plus meczu Transfery.info: Miroslav Radovic (Legia Warszawa)