Sadam Sulley, czyli człowiek zagadka

2016-10-21 13:39:33; Aktualizacja: 4 lata temu
Sadam Sulley, czyli człowiek zagadka Fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Sadam Sulley był pierwszym letnim transferem Legii, a do tego najdziwniejszym i najbardziej enigmatycznym, bo przecież w Polsce nikt nie wie niczego o rozgrywkach w drugiej lidze Ghany.

Dział skautingu warszawskiego zespołu pewnie też nie miał o niejpojęcia, a jednak do transferu zawodnika doszło. Później sprawa najakiś czas ucichła. Co dziś dzieje się z nabytkiem stołecznego klubu?

W czerwcu cała piłkarska Polska śmiała się, że Sulley jest tak niezbadany jak Czarny Ląd i szydziła z decyzji władz Legii. Sam zainteresowany zdawał się jednak tym nie przejmować.

- Oni wciąż nie znają mnie i moich umiejętności. Potrzebuję czasu, żeby pokazać, co naprawdę potrafię - powtarzał jak mantrę.

Był pewny siebie. Zaskakująco jak na kogoś, kto nawet na filmiku promocyjnym z najlepszymi fragmentami swojej gry nie prezentował się zbyt dobrze. Inna sprawa, że stan murawy na lokalnych boiskach był naprawdę fatalny. Pewne rzeczy rzucały się jednak w oczy. Nie był wirtuozem. Technika szwankowała, ale nadrabiał wzrostem, dzięki któremu górował nad obrońcami w grze głową. To właśnie nią strzelił większość ze swoich 8 goli w 12 meczów na zapleczu elity rozgrywkowej w Ghanie. To co najmniej przyzwoity bilans, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że to tylko druga liga i trudny do zweryfikowania poziom, mogły pojawić się wątpliwości, czy to aby na pewno prawidłowy wyznacznik.

20-latek pod względem stricte piłkarskim jest wielką niewiadomą, ale kilka informacji o jego przyszłości można zdobyć. Ciekawą anegdotę opowiada nam Michael Baidoo, jego kolega z zespołu. Mało istotne starcie ligowe. Vision prowadzi 2:0. Sadam Sulley kompletuje już swoje trafienie, więc trener zdejmuje go z boiska, by pograć mogli rezerwowi. Po kilku minutach rywale niespodziewanie wyrównują i trzeba gonić. Teoretycznie zmiana zwrotna jest niemożliwa, ale… nie do końca. Sędzia to amator, nie zna nazwisk i nie radzi sobie z zapisywaniem numerów, więc w ekipie Vision wpadają na pomysł.

- Zmieniaj koszulkę i wchodzisz jeszcze raz - krzyczą do najlepszego napastnika.

I co się stało? „Oszust” wszedł i miał duży udział przy zwycięskiej bramce, a sędzia nawet się nie zorientował. Takie rzeczy działy się w Ghanie. Do tego Sulley to podobno dowcipniś. Jego żarty są mało wyszukane, ale zawsze rozbawiające szatnię. Było więc podszywanie się pod rodzinę kolegów, ukrywanie rowerów i inne klasyki szatni. Do tego momentu, kiedy klub zaczęli odwiedzać skauci kilku europejskich klubów, zaczęło się podszywanie pod nich, by wkręcić i narobić trochę nadziei przyjaciołom z boiska. Z samego Sulleya podobno nawet nie próbowano żartować, bo w jego wypadku sprawa z transferem była poważna, a nie tylko żartobliwa. Na potwierdzenie warto zwrócić uwagę, że ostatecznie faktycznie zmienił pracodawcę i trafił do Legii.

- Jaki mam cel? Nie widzę innej opcji niż pierwszy skład. Kwestia, czy rozegram wszystkie mecze - mówił krótko po ogłoszeniu transferu.

Mentalność zwycięzcy, ale niestety też ignorancja i brak trzeźwej oceny swojej sytuacji i realnych umiejętności. O miejsce w składzie miał rywalizować przecież z Nemanją Nikoliciem, czyli królem strzelców ligi i jego kolegą, Aleksandrem Prijoviciem, który wiosnę sezonu 2015/16 pod względem liczb miał co najmniej dobrą. Musiałby być naprawdę świetny, żeby wygryźć ich z pierwszej „11”, a przecież nie był. Do tego dochodzi kwestia doświadczenia i aklimatyzacji. Takie wypowiedzi były niedopuszczalne.

- Perspektywiczny piłkarz. Nie liczymy, że od razu wskoczy do pierwszej "jedenastki". Będzie potrzebował czasu na aklimatyzację, ale osobiście wierzę, że szybko pokaże, na co go stać. To może być strzał, który nas wszystkich oczaruje. Ja w niego wierzę. Może być świetny - wyrokował w rozmowie z TOK FM, Michał Żewłakow.

20-latek brał udział w obozie przygotowawczym w Austrii, gdzie Besnik Hasi wprowadzał najważniejsze szlify do swojego planu taktycznego. Ghańczyk był uśmiechnięty, zadowolony, szybko złapał kontakt z kolegami z zespołu. Jemu może i było wesoło, ale sztab szkoleniowy, oglądając jego poczynania, był już raczej mniej optymistyczny. Od zajęć do zajęć, od sparingu do sparingu akcje młodego snajpera spadały.

- Sulley nie przeprowadzał akcji, które sprawiały, że jego nazwisko od razu mogło zapaść w pamięci kibiców. Widać było kłopoty z wyszkoleniem technicznym, a brak skuteczności widoczny był na każdym treningu - opowiada nam Piotr Kamieniecki, zastępca redaktora naczelny Legia.net.

Podobnego zdania jest jeden z nowych kolegów Sulleya, inny młody zawodnik stołecznej ekipy.

- Lubię go nawet, ale na boisku jest z nim coś nie tak. Trochę drewienko - krzywi się, ale prosi, żeby nie cytować go pod nazwiskiem.

Przesunięto go do drugiej drużyny. W ten sposób piłkarz, który był pewny, że wygryzie ze składu króla strzelców minionego sezonu Ekstraklasy, zamiast grać przeciw Lechowi, Lechii i innym drużynom z czołówki elity, jest zmuszony występować przeciw Sokołowi Ostróda czy Motorowi Lubawa. Dla gracza o tak wysokim ego mogłoby być to upokorzenie.

- Rozmawiałem z Sadamem jakiś czas temu i powiedział, że jemu to nie przeszkadza. Ma głowę na karku. Stoi twardo na ziemi. Wie, że do sukcesu prowadzi długo droga - uspokaja Michael Osekre.

Jeśli tak, to ghański snajper jest jeszcze na etapie przygotowań do rozpoczęcia tej bardzo długiej drogi.

- Na razie nawet w trzeciej lidze radzi sobie bardzo przeciętnie. Szału nie ma. Źle porusza się na boisku, zbyt często gubi piłkę. Miał mało sytuacji, choć potrafił się przepchnąć, sam na pewno niczego nie kreuje - nie pozostawia wątpliwości Kamieniecki.

Nie imponuje nawet na takim niskim poziomie rozgrywkowym, nie ma więc żadnych szans na awans do pierwszej drużyny. Ma spore braki w technice i wcale nie nadrabia sprytem czy instynktem strzeleckim, a do tego nie ma żadnego konkretnego doświadczenia. Jest po prostu transferowym niewypałem.

W klubie wersja oficjalna jest taka, że przyjdzie na niego czas i trzeba dać mu czas na aklimatyzację w Warszawie i podszlifowanie kilku elementów. Nieoficjalnie jednak, wszyscy przyznają, że spodziewali się po nim więcej, choć nie przez wzgląd na cenę, a raczej na fakt, że podobno interesowało się nim kilka innych dużych europejskich marek takich jak Anderlecht czy Nantes.

Warto jeszcze na chwilę pochylić się nad tematem możliwej przyszłościowej próby sprzedania 20-latka, bo może okazać się to nieuniknione. Nie ma, kto temu pośredniczyć. Formalnie funkcję agencji menadżerskiej zajmującej się interesami Ghańczyka pełni Spocs Sports Consultants, ale tam… nie za bardzo wiedzą, kim ten Sulley w ogóle jest.

- Prosimy o ponowne sprawdzenie nazwiska piłkarza, bo nie rozpoznajemy jego personaliów - tak wygląda odpowiedź agencji na pytanie o gracza Legii.

Minęło już kilka miesięcy od ogłoszenia transferu Sadama Sulleya na Łazienkowską i choć pojawia się coraz więcej odpowiedzi na pytania na temat jego osoby, to cały czas i chyba jeszcze długo nie dowiemy się jednego: Dlaczego w ogóle do tego transferu doszło?

JAN MAZUREK