Sił starczyło tylko na 45 minut: podział punktów w Lubinie

2016-09-24 22:39:39; Aktualizacja: 8 lat temu
Sił starczyło tylko na 45 minut: podział punktów w Lubinie Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

Zaburzone celowniki, problemy z precyzją i finezją. Chociaż po pierwszej połowie można było spodziewać się bardzo wiele, to ostatecznie mecz był bez większej historii.

Pasiasta fala

Grali niekonwencjonalnie. Szybko i bardzo łatwo przenosili się pod pole karne Miedziowych. Obrona rywala nie stawała im na przeszkodzie, potrafili dośrodkować z niemalże każdego sektora boiska, oddać strzał pozornie nieprzygotowany, który ostatecznie okazał się być bardzo groźny. I to jedno-kontaktowe przenoszenie piłki. Jak po sznurku. Od jednego zawodnika do drugiego, pod samą szesnastkę. Cracovia w pierwszej połowie meczu z Zagłębiem prezentowała kawał dobrego futbolu i niewątpliwie była zespołem lepszym.

Wszystko dlatego, że podopieczni Stokowca byli bardzo rozstrzeleni. Pasy nie miały większych problemów, żeby skutecznie przeciąć podanie i zdusić atak Miedziowych w zarodku. Oczywiście, nie chodziło tylko o to, że nagle w ekipie gospodarzy zaczęły wytwarzać się przypadkowe kaniony. Wręcz przeciwnie, odległości pomiędzy poszczególnymi piłkarzami nie były aż tak duże, ale wystarczające, żeby goście z Krakowa zdołali wcisnąć się między nich i odebrać futbolówkę. Inna sprawa, że lubinianie grali dość czytelnie i byli pozbawieni pierwiastka finezji. Całą jego pulę otrzymali przyjezdni.

Ale wydawało się, że będzie inaczej.

W pierwszej minucie to Miedziowi rzucili się do gardła gości i byli o mały włos od zdobycia bramki. Tosik dośrodkował z prawej strony, a w polu karnym Sandomierskiego zameldowało się kilku piłkarzy Stokowca. Przewaga liczebna była imponująca, a w grze lubinian widoczne były chęć walki, ogromne zaangażowanie i żądza krwi.

Tylko, że później coś się posypało. Prostopadłe podania Kubickiego na Nespora były bardzo rzadkim elementem gry Zagłębia, a jeśli już do takich dochodziło to Cracovia radziła sobie z ich zablokowaniem bez większych trudności. U podopiecznych Stokowca brakowało polotu. Podczas, gdy Pasy starały się grać na jeden kontakt, w trójkątach, szybko przenosząc się w okolice szesnastki Polacka, Miedziowi utknęli w martwym punkcie. Obrońcy poruszali się bardzo wolno, pozwalali Cracovii na niezliczoną liczbę akcji ofensywnych, a środek pola poruszał się jak we mgle.  Dopadła ich istna, pasiasta epilepsja. Tak szybko jak Budziński i Cetnarski bawili się piłką , a Szczepaniak wciskał się w najmniejsze dziury, które materializowały się między defensorami Zagłębia (jak w 14. minucie, kiedy Cracovia rozciągnęła na lewą stronę, Brzyski dośrodkował, a on nagle pojawił się między Jachem i Cotrą), Zagłębie gasło.

Tak gasło, że aż wyszło na prowadzenie i to po całkiem przypadkowej sytuacji. Papadopulos wygrał pojedynek główkowy, szczęśliwie zgrał pod nogi Janoszki, a ten poradził sobie z Polczakiem, wykorzystał uśpienie Wójcickiego i zanotował trafienie otwierające. Cracovia w tej sytuacji się nie pogubiła. Owszem, zaczęła popełniać znacznie więcej błędów w obronie, ale honor drużyny ocalił Budziński, strzelając pięknego gola na kwadrans przed zakończeniem pierwszej połowy. Stadiony Europy otworzyły swoje wrota.

Wykorzystany limit na futbol

Chociaż Budziński swoim golem wywołał masę okrzyków typu stadiony świata, to w drugiej części spotkania na próżno było wypatrywać piłki nożnej klasy światowej. Trzeba powiedzieć otwarcie: gra siadła, tempo spadło, a sposobu rozgrywania obu drużyn nie można było nawet wrzucić do worka oznaczonego jako piłkarskie szachy. Bo owszem, szachowano, ale tylko dośrodkowaniami, które non-stop padały łupem defensywy a to jednej, a to drugiej ekipy.  

Zarówno Zagłębie, jak i Cracovia wyczerpały limit precyzji, polotu i boiskowego zorganizowania w pierwszych 45 minutach. Napastnicy byli uśpieni, skrzydła jakieś niemrawe, a na uwagę zasługiwali tylko obrońcy – Malarczyk bardzo sprawnie radził sobie z Nesporem, Jach zwykle dobrze się ustawiał, ale wszystkich kasował Jakub Tosik. Ten zwykle szykanowany zawodnik rozegrał bardzo solidne zawody: zwłaszcza, jeśli chodzi o ofensywę. Podłączał się do ataku, jego dośrodkowania były naprawdę niezłe jakościowo i potrafił nawet złamać do środka, o mały włos nie wyprowadzając  Miedziowych na prowadzenie. Wydawało się nawet, że w ostatnim kwadransie to podopieczni Stokowca dyktowali warunki. Boczne sektory boiska prezentowały się całkiem nieźle. Tutaj robotę robili  Tosik, Jagiełło i Kubicki, którzy kilkakrotnie bawili się futbolówką w mobilnym trójkącie starając się rozmontować defensywę przeciwnika. Po przeciwnej stronie barykady próbował Jendrisek, który poruszał się od jednej linii bocznej do drugiej usiłując wywołać chaos w szeregach przeciwnika, ale zwykle bezskutecznie.

Tak jak bezskuteczne były strzelby obu drużyn. W obrębie formacji brakowało płynności, jakiegoś unikalnego pomysłu, który wystarczyłby choćby na jeden zryw w efekcie dający zwycięską bramkę.

ZAGŁĘBIE LUBIN – CRACOVIA 1:1 (1:1)
Bramki:
Janoszka (24') – Budziński (31')

Zagłębie Lubin: Polacek [3] – Tosik [4], Jach [3,5], Guldan [3], Cotra [3] – Kubicki [3], Łukasz Piątek [3] – Janoszka [3,5], Janus [3,5] (82' Buksa), Nespor [2,5] (70' Jagiełło [2,5]), Papadopulos [3] (62' Woźniak [3])

Cracovia: Sandomierski [3] – Wójcicki [2,5], Malarczyk [4], Polczak [3], Brzyski [2,5] – Szczepaniak [3] (66' Jendrisek [3]), Dąbrowski [3], Covilo [3], Budziński [3,75], Piątek [2] (87' Vestenicky) – Cetnarski [3,5] (82' Wdowiak)

Żółte kartki: Tosik

Sędzia: Szymon Marciniak [3]
Widzowie:
6134

Plus meczu Transfery.info: Jakub Tosik (Zagłębie Lubin)