Śląsk nadal bez formy. Widzew zasłużenie wygrywa
2012-08-18 17:59:30; Aktualizacja: 12 lat temuMistrz Polski sezonu 2011/12 - Śląsk Wrocław, po serii mało satysfakcjonujących wyników, w pierwszej kolejce nowego sezonu podejmował kompletnie przebudowany, stawiający coraz częściej na młodość Widzew Łódź.
Śląsk rozpoczął mecz bez zawieszonych za słynną "mistrzowską fetę" piłkarzy, oraz co ciekawe bez Diaza (którego trener nie zabrał nawet do Łodzi, według nieoficjalnych informacji za oburzenie jakie zaprezentował, kiedy został zmieniony w przerwie meczu o Superpuchar) i z Rokiem Elsnerem jako prawym pomocnikiem (co okazało się prawdą tylko na papierze). Pod nieobecność Sebastiana Mili, kapitanem został wychowanek wrocławskiego klubu - Tadeusz Socha. Skład Widzewa zaprezentował się z dużą ilością nowych graczy m.in. z Sebastianem Dudkiem - zeszłorocznym mistrzem Polski ze Śląskiem Wrocław. Trybuny na stadionie Widzewa świeciły pustkami w ramach protestu za nakładane przez kluby zakazy stadionowe.
Pierwsza połowa: Od początku niewielka przewaga Śląska, Widzew czekał na okazję do przeprowadzenia kontry. Wrocławianie trochę bez pomysłu, piłka rozgrywana głównie pomiędzy obrońcami. Widzew w 9 minucie miał świetną okazję do objęcia prowadzenia po znakomitej kontrze prawym skrzydłem i strzale Brazylijczyka - Alexa. Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem walki w środku pola. Właśnie w 15 minucie idealną sytuację miał Mateusz Cetnarski, który z 6 metrów strzelił prosto w Macieja Mielcarza. W dalszej fazie mecz był bardzo chaotyczny, pełen "przebitek" i niedokładnych podań. Śląsk mimo delikatnej przewagi, nie potrafił rozegrać żadnej konstruktywnej akcji, tracąc często piłkę po 3-4 podaniach w środku pola. Jedyną ciekawą sytuacją do tego momentu była wpadka w 40 minucie bezbłędnego zazwyczaj Mariana Kelemena, który po wrzutce z lewego skrzydła wypuścił piłkę z rąk, ale Śląsk od utraty bramki uratował wybiciem Rafał Grodzicki. W 45 minucie miała miejsce bardzo kontrowersyjna sytuacja, gdy Grodzicki faulował w rejonie pola karnego tunezyjskiego napastnika Ben Dhifallaha, jednak sędzia podjął właściwą decyzję, nie dyktując rzutu karnego.
Druga połowa: Obie drużyny rozpoczęły drugą połowę bez zmian. Ich gra również nie zmieniła się na lepsze. W 54 minucie idealnej sytuacji nie wykorzystał Sylwester Patejuk, który strzelił, podobnie jak Cetnarski w I połowie, prosto w bramkarza Widzewa. Już minutę później Widzew objął prowadzenie po bramce byłego Ślązaka - Sebastiana Dudka, zgodnie z zasadą "niewykorzystane sytuacje się mszczą". Stracona bramka podrażniła piłkarzy mistrza Polski, co zaowocowało m.in. strzałem z dystansu Cetnarskiego, a mecz nabrał "rumieńców". W 65 minucie piękny strzał Okachi'ego wybronił Kelemen. W 73 minucie okazji sam na sam z Kelemenem nie wykorzystał Marcin Kaczmarek, chwilę później strzał Stępińskiego bramkarz Ślaska jeszcze złapał, ale po "ponowieniu akcji" było już 2:0 dla Widzewa. Bramkę zdobył prawy obrońca Widzewa - Łukasz Broź, po odzyskaniu piłki przez Stępińskiego do spółki z Okachim. Gra Śląska od stracenia pierwszej bramki wyglądała gorzej niż źle, kompletnie bez pomysłu, za to Widzew bardzo groźnie kontrował. Jedną z nielicznych szans wrocławian w II połowie zmarnował wprowadzony kilkanaście minut wcześniej Waldemar Sobota, który mając przed sobą tylko Mielcarza, strzelił obok bramki. W 79 minucie kontaktową bramkę strzałem głową zdobył Przemysław Kaźmierczak, co zapowiadało duże emocje w końcówce spotkania. W 84 minucie groźny strzał z daleka Roka Elsnera obronił Mielcarz, a sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję, gdy jeden z obrońców Widzewa zablokował strzał Cetnarskiego dłonią. Końcówka meczu to gra akcja ze akcję, jednak bez klarownych sytuacji, za to z piękną grą łodzian, przede wszystkim młodych Rybickiego, Pietrowskiego i Stępińskiego wspieranych przez Kaczmarka i Okachi'ego.Popularne
Podsumowując, brawa dla Widzewa za wyśmienitą drugą połowę, natomiast Śląsk z taką grą będzie walczył maksymalnie o środek tabeli, chociaż z ostatecznymi ocenami należy poczekać na powrót zawieszonych piłkarzy.