Szwajcarskie piekło polskich klubów
2024-03-04 13:11:09; Aktualizacja: 8 miesięcy temuPublikację najnowszego zestawu orzeczeń Trybunału Piłkarskiego FIFA oraz Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS) zaczynam zwykle od poszukiwania spraw związanych z Polską. I tym razem się nie zawiodłem. Na polskie kluby spadły bowiem sprawy grających w Polsce zagranicznych zawodników.
DLACZEGO SPRAWAMI ZAJMUJE SIĘ FIFA?
Warto przypomnieć, że sprawy z polskiego rynku piłkarskiego trafiają do FIFA w Szwajcarii, jeżeli mają w sobie element międzynarodowy, czyli mamy zawodnika zagranicznego grającego w polskim klubie. Kompetencja FIFA może być zapisana w kontrakcie. Co ciekawe jednak nawet jeżeli strony w kontrakcie umówią się na krajowy trybunał arbitrażowy (w Polsce jest nim Piłkarski Sąd Polubowny PZPN), to FIFA w dalszym ciągu, wbrew postanowieniom umowy może przyjąć sprawę do rozpoznania. Dlaczego? Otóż trybunały krajowe mogą wyłączać jurysdykcję FIFA tylko w sytuacji, gdy spełniają wymogi międzynarodowej federacji. Wymogi te oparte są o zasadę parytetu, czyli równego wpływu zainteresowanych stron na skład sądu oraz powołanie jego arbitrów. Model ten nie jest zgodny z przyjętym na naszym kontynencie modelem sądownictwa arbitrażowego toteż wiele krajów (w naszym regionie także Czechy, Słowacja), w tym Polska nie spełnia kryteriów FIFA. Konsekwencją tego jest możliwość kierowania spraw do FIFA, z czego zawodnicy zagraniczni korzystają, o czym wielokrotnie pisaliśmy na naszych łamach.
Niedawno FIFA przyjęła reformę przepisów dotyczących krajowych trybunałów i zgodnie z nimi krajowe federacje do połowy 2024 r. mogą aplikować o status uznanego przez FIFA trybunału. Od 1 stycznia 2025 r. istnieć będzie jawna lista uznanych trybunałów a te, które się na niej nie znajdą, automatycznie będą ignorowane przez FIFA.Popularne
DURMUS
Pierwsza ciekawą sprawą jest sprawa byłego gracza Lechii Gdańsk a obecnie Górnika Łęczną Ilkaya Durmusa. Zgodnie z przepisami FIFA zawodnik, który ma niepłacone przez minimum dwa miesiące, może wezwać klub do zapłaty zaległości, wyznaczając mu dodatkowy termin nie krótszy niż 15 dni, wskazując, że po jego upływie rozwiąże kontrakt.
Tak też uczynił turecki pomocnik, gdy wiosną 2023 roku nie miał płaconych pensji przez klub z Pomorza. Ciekawe jednak w tej sprawie było to, że zawodnik miał kontrakt od 1 lipca 2021 roku do 30 czerwca 2023 roku, zaś w styczniu 2023 roku podpisał nową umowę na okres od 1 lipca 2023 do 30 czerwca 2026 roku. Następnie doszło do powstania długich pięciomiesięcznych zaległości, a zawodnik finalnie 3 lipca 2023 roku rozwiązał kontrakt. Tylko który? Lechia argumentowała, że wszelkie naruszenia dotyczyły tylko starego kontraktu kończącego się 30 czerwca 2023 roku i w tym zakresie zawodnik nie mógł go już rozwiązać, a jedyne należności, jakie się mu należą, to zaległe pensje. Zawodnik z kolei wskazywał, że kolejny kontrakt jest kontynuacją poprzedniej umowy i należy mu się także odszkodowanie w wysokości wartości kontraktu aż do roku 2026! FIFA przyznała rację zawodnikowi i nakazała zapłacić mu pięć pensji w wysokości nieco ponad 90 000 euro oraz, co bardziej zapewne dla klubu bolesne, odszkodowanie w wysokości aż 759 000 euro netto! Wszystkie te należności zostaną powiększone o odsetki.
Gdańskiemu klubowi przysługiwała od tego wyroku apelacja do CAS, czy ją złożono – nie wiadomo.
FRIESENBICHLER
To jednak nie koniec problemów gdańszczan. Oto bowiem tożsama sytuacja miała miejsce względem Kevina Friesenbichlera. Austriacki zawodnik, który podpisał 2,5-letni kontrakt w styczniu 2023 roku, już w maju 2023 roku wykonał procedurę wezwania do zapłaty, a 1 czerwca 2023 roku rozwiązał kontrakt. Konsekwencją powyższego jest konieczność zapłaty zawodnikowi kwoty 169 740 złotych zaległych pensji oraz 1 128 497,08 złotych odszkodowania. Ponieważ zawodnik znalazł zatrudnienie w Austrii, klub ma zapłacić jedynie różnicę pomiędzy oboma kontraktami.
Gdańskiemu klubowi przysługiwała od tego wyroku apelacja do CAS, czy ją złożono – nie wiadomo.
TORRIL
Lechia nie jest jednak jedynym klubem, który otrzymał niedawno niekorzystny wyrok Trybunału Piłkarskiego FIFA. Przed międzynarodową federacją przegrał także Piast Gliwice. Związany trzyletnim kontraktem obowiązującym do 30 czerwca 2024 roku hiszpański zawodnik gliwiczan Alberto Torill nie spełniał oczekiwań klubu. Po okresie wypożyczenia do Murcii od 1 lipca 2023 roku zawodnik wrócił do Gliwic i został delegowany od razu do drugiej drużyny. Piłkarz zwrócił się o przywrócenie do „jedynki”, wskazując, że w chwili wypożyczenia klub na piśmie obiecał mu powrót do pierwszej drużyny, a bezpodstawne zesłanie do drugiej drużyny stanowi naruszenie kontraktu. Wobec braku reakcji zawodnik jednostronnie rozwiązał kontrakt z winy klubu i złożył do FIFA pozew. Efektem postępowania było zasądzenie od Piasta kwoty 74 685 złotych zaległości oraz 204 233 złotych tytułem odszkodowania. Także tutaj klub „uratował” w miarę wysoki kontrakt podpisany w innym klubie przez zawodnika.
Gliwickiemu klubowi przysługiwała od tego wyroku apelacja do CAS, ale czy ją złożono – nie wiadomo.
MARQUEZ
Na koniec warto wspomnieć o końcu sagi prawnej Ivana Marqueza, zawodnika, którego kontrakt kielecki klub rozwiązał z uwagi na pandemię COVID-19 tuż po jej rozpoczęciu w marcu 2020 roku. Zgodnie z przewidywaniem CAS potwierdził decyzję FIFA nakazującą zapłatę odszkodowania w wysokości 40 100 euro. CAS „rozprawił się” także z argumentami dotyczącymi kwestii uznania naszego polskiego trybunału za zgodny z przepisami FIFA. Podkreślono, że ponieważ wszystkich arbitrów powołuje w Polsce zarząd PZPN-u, to nie ma mowy o przestrzeganiu zasady parytetu.
NIEROZSĄDNE DZIAŁANIA CZY ZAMYSŁ?
Polskie kluby nie radzą sobie w sporach z zawodnikami, seryjnie je przegrywając. Co istotne jednak nie wynika to z żadnej „złośliwości” FIFA, lecz z naruszania postanowień własnych kontraktów przez kluby. Kluby same naruszają kontrakty, którymi wiążą się z zawodnikami, potem zaś ponoszą tego finansowe konsekwencje. Z drugiej strony wydaje się, że kluby czasem uznają, że opłaca im się zerwać kontrakt, bo finansowe konsekwencje tych działań mogą de facto być niższe, niż wykonywanie kontraktu niechcianego zawodnika do samego końca.
MATEUSZ STANKIEWICZ, radca prawny
www.stankiewicz-kancelaria.pl
Twitter: @Mat_Stankiewicz