Taye Taiwo na rozdrożu - czy wróci na właściwe tory? I... gdzie jeszcze zagra?

2013-07-06 22:15:05; Aktualizacja: 11 lat temu
Taye Taiwo na rozdrożu - czy wróci na właściwe tory? I... gdzie jeszcze zagra? Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Gdy jako 20-latek pokonywał na Pucharze Narodów Afryki bramkarza Ghany, wydawało się, że świat stanie przed nim otworem. Lewonożny, szybki, z piekielnie mocnym uderzeniem. Po prostu Taye Taiwo. Dziś - gracz Bursasporu.

Nie ujmując oczywiście niczego lidze tureckiej, która w ostatnich latach już kilka gwiazd przyciągnęła, dla 28-letniego Nigeryjczyka jest to sportowy upadek. Co prawda wcale nie nagły, a postępujący od niemal dwóch lat, mimo to żal zawodnika, po którym za czasów gry w Olimpique Marsylia można się było spodziewać wielkiej kariery.
 
Nie od wczoraj w Europie wiadomo, że lewa obrona to pozycja bardzo mocno deficytowa. Tak naprawdę każdy zawodnik, który dysponuje bardzo dobrą lewą nogą, szybki, z chęcią biegania od linii do linii przez cały mecz jest na wagę złota. Tym bardziej, doglądając systematycznego rozwoju Taiwo w idealnej dla zawodników z Afryki Ligue 1, nikt nie mógł się dziwić zainteresowaniu największych firm na Starym Kontynencie.
 
A Taiwo spokojnie wypełniał swój kontrakt z Marsylią, zostając trzykrotnie wybranym do jedenastki sezonu ligi francuskiej. Nie szantażował nikogo, by odejść na rok przed końcem kontraktu, nie podpisując nowej umowy. Nie, czekał cierpliwie do końca, grał swoje (trzeci wybór do drużyny sezonu miał miejsce właśnie w rozgrywkach, po których kończyła się jego umowa) i po wszystkim zdecydował się na Milan, w którym widział wielkie szanse na grę. "Rossoneri" bowiem mieli problem ze zbyt wysoką średnią wieku swoich obrońców, na czele z Nestą, Yepesem i Zambrottą.
 
Na San Siro Taiwo do swoich umiejętności nie przekonał i szybko zadecydowano, że nie będzie z niego pożytku. Pomimo pewności siebie pokazywanej na każdym kroku, Taiwo zwykle zaczynał mecze na ławce i podnosił się z niej tylko, gdy sędzia gwizdał po raz ostatni. I tak rozpoczęła się jego wędrówka.
 
Trzeba przyznać, że w 14 miesięcy, począwszy od ostatniego meczu w barwach Marsylii Taiwo mógł potrenować sobie swój podpis, a także uśmiech na konferencjach prasowych. No i zapełnił sobie jedną ścianę w domu różnymi koszulkami ze swoim nazwiskiem.
 
 
 
 
 
Z Milanu po pół roku wypożyczony został do QPR, któremu miał pomóc w desperackiej walce o utrzymanie. Pomóc pomógł, strzelił nawet jedną bramkę, jednak nie uznano, że utrzymanie w lidze to zasługa Nigeryjczyka i nie zdecydowano się wykorzystać klauzuli wykupu.
 
Taką samą decyzję podjęto też w Kijowie, w którym Taiwo spędził rozgrywki 2012/2013. Oleg Błochin powiedział nawet, że "w jego klubie nie ma lewego obrońcy, który ma minimalne umiejętności, by występować w Dynamie". 
 
Co ciekawe, mimo całej tej serii porażek sportowych Taiwo, wciąż słychać było o zainteresowaniu nim - a to Interu, a to Arsenalu, a to Tottenhamu. Wylądował jednak tam, gdzie go jeszcze wcześniej nie było. W tureckim Bursasporze. Czas pokaże czy po to, by swoją karierę skierować znów na właściwe tory, z których wypadła dwa lata temu, czy po to, by zacząć swoimi koszulkami zapełniać kolejną ścianę w domu. Jeśli to drugie, to ewentualnie zainteresowane nim zespoły nie muszą się martwić - przed Nigeryjczykiem jeszcze kilka dobrych lat grania, a tempa zmian, które sobie narzucił, nie powstydziłaby się niejedna sztafeta olimpijska.