TOP 5 niedoszłych transferów
2014-02-05 02:19:16; Aktualizacja: 10 lat temuOkno transferowe w większości państw już jest zamknięte. Doszło do wielu ciekawych transferów, ale nie wszystkim udała się sztuka zmiany klubu. Przedstawiamy zatem krótką listę transakcji, które nie doszły do skutku.
Ostatni dzień okienka transferowgo bywa bardzo nerwowy. Telefony rozgrzewają się do czerwoności, trenerzy wymagają od księgowych i prezesów wysupłania kolejnych milionów, piłkarze przechodzą w ekspresowym tempie testy medyczne, ba, niektórzy są nawet kupowani z kontuzją (patrz transfer Källströma). W tym całym chaosie bardzo często dochodzi do sytuacji, iż transakcja, nieraz znajdująca się w ostatnim stadium, upada. Jest tego wiele powodów, zaczynając od widzimisię prezesa albo piłkarza poprzez zagubione dokumenty, a kończąc na zwykłym spóźnieniu. Podczas ostatniego dnia styczniowego okna również doszło do takich sytuacji. Wybraliśmy pięć, według nas, najciekawszych.
Jewhen Konoplanka
Najpierw był Tottenham i Liverpool. Później na placu boju pozostał tylko klub z Anfield Road. W zasadzie nic nie stało na przeszkodzie by skrzydłowy z Ukrainy od lutego biegał po angielskich boiskach. Byłoby na co popatrzeć, bo Konoplanka to jeden z najlepszych zawodników nie tylko Dnipro, ale i całej Premier Ligi. Tym bardziej "The Reds" zależało na ściągnięciu 24-latka. Klub podobnież przelał 15 milionów euro (taka kwota wykupu zapisana jest w kontrakcie piłkarza), a Ian Ayre, dyrektor Liverpoolu, poleciał do Ukrainy by dogadać wszystkie kwestie. Czas mijał, pojawiały się kolejne doniesienie, niektórzy już nawet informowali o dokonanej transakcji. Tymczasem Igor Kolomojski, właściciel Dnipro, zmienił zdanie i stwierdził, że nie zamierza sprzedawać swojej największej gwiazdy - to jest wersja Liverpoolu. Według ukraińskiego klubu, wina leży po stronie "The Reds", którzy w ogóle nie przelali pieniędzy, nie potrafili również przedstawić odpowiednich gwarancji bankowych. Żeby było jeszcze śmieszniej, to po zamknięciu okna pojawiły się głosy, że oficjele z Anfield Road dostali dodatkową godzinę na sfinalizowanie transferu. Szybko jednak te plotki zdementowano. Koniec końców, Konoplanka został w Dnipro, a Liverpool, po tym jak sprzed nosa Chelsea zawinęła im Salaha, nie ściągnął nikogo w zimowym oknie transferowym.Popularne
Liverpool i jego "wzmocnienia"...
Nicolás Otamendi
Idealny przykład tego, że jeśli masz coś zrobić później, to lepiej zrób to teraz. Otamendi już był w zasadzie spakowany. Argentyńczykiem interesował się Manchester United. Mówiło się nawet o kwocie transferu na poziomie 12 milionów funtów. Ostatecznie jednak środkowy obrońca miał wzmocnić Valencię, która w ostatni dzień okna najchętniej ściągnęłaby każdego, kto potrafi prosto kopnąć piłkę. Oba kluby zgodziły się na półroczne wypożyczenie. Wówczas zaczęła się trudniejsza część transakcji - sprawy papierkowe. Mimo iż faksy działały na pełnych obrotach, to dokumenty nie dotarły na czas. Transakcja nie wypaliła. Jednym z powodów, oprócz oczywiście prowadzenia rozmów na ostatnią chwilę, miały być pewne niezgodności w dokumentach Argentyńczyka bądź to, że nie posiada on paszportu europejskiego,a VCF nie ma już miejsca na kolejnych piłkarzy spoza Unii Europejskiej. Otamendi musi zostać w Porto. Według portugalskich gazet, 25-latek z tego powodu przeszedł lekkie załamanie nerwowe. Co jeszcze ciekawsze, Otamendi został wyrejestrowany ze składu "Smoków" na mecze Ligi Europejskiej ponieważ...Porto jest pewne, iż transakcja doszła do skutku i środkowy obrońca jest zawodnikiem Valencii. Hiszpański klub ma wydać oświadczenie w tej sprawie dzisiaj. Bardzo dziwna sprawa.
Duet z Porto - Mangala i Fernando
Mimo iż Pellegrini wcześniej zapowiadał, że Manchester City nie zamierza nikogo kupować, to w ostatni dzień okna na lotnisku w Porto stał samolot, czekający na dwóch piłkarzy: Eliaquima Mangalę i Fernando. Owszem, obaj znaleźli się w samolocie. Problem w tym, że ich leciał na Maderę. Co było powodem niepowedzenia transakcji? Na pewno kwestie finansowe. "The Citizens" mieli zaoferować 35 milionów funtów za ten duet, Porto tyle chciało za samego Mangalę. Dodatkowo Francuz nie był przekonany do transferu. Według niego, zmiana klubu w połowie sezonu, w dodatku na kilka miesięcy przed Mistrzostwami Świata w Brazylii, to dość ryzykowna decyzja, szczególnie że nie miałby pewności gry w podstawowym składzie nowej drużyny. Ostateczie stanęło na tym, że zarówno środkowy obrońca, jak i defensywny pomocnik pozostali w Portugalii. Manchester City ma wrócić do tematu latem, ale wówczas będzie miał za konkurencję m.in. PSG, Manchester United i Chelsea.
Mangala w samolocie lecącym...na Maderę
Alfred Finnbogason
- Masz finansowe problemy, na stole leży oferta wartości 10 milionów euro i ty wciąż chcesz więcej… Bardzo dziwna decyzja. Chciałbym sam podjąć decyzję, tu chodzi o moją karierę. To była ogromna szansa dla mnie, by zagrać w Premier League. Taka możliwość nie zdarza się codziennie - tak Finnbogason zareagował na brak zgody na odejście do Fulham. Londyński klub, znajdujący się w nieciekawej sytuacji, w ostatni dzień okna postawił na transferową ofensywę. Jednym ze wzmocnień miał być właśnie bramkostrzelny Islandczyk. René Meulensteen, menedżer angielskiego klubu, wyłożył na stół 10 milionów euro i czekał na nowego gracza. Heerenveen postawiło jednak weto i trudno się im nie dziwić. Mieli oddać najlepszego strzelca Eredivisie (20 goli w 18 meczach) na kilka godzin przed zamknięciem okna. Nawet mając tyle pieniędzy na koncie, trudno byłoby znaleźć odpowiedniego zmiennika. Jest to kolejne potwierdzenie tego, że nieraz lepiej zacząć działać wcześniej. Chociaż Meulensteen sobie poradził. Dorzucił kolejne 5 milionów i wyciągnął z Olympiakosu Pireus Konstantinosa Mitroglou. A Finnbogason może tylko dalej narzekać, co zresztą czyni: - Zawsze mówili, że chcą za mój transfer 10 milionów euro i nagle zażyczyli sobie więcej. Klub zachował się po amatorsku.
Jack Rodwell
Zauważyliście, że większość transferów, które nie wypalają podczas Deadline Day dotyczą angielskich klubów? Drużyny z Premier League uwielbiają działać w ostatni dzień okienka. Nie ma się czemu dziwić, bo wówczas rośnie zainteresowanie kibiców ich działaniem. Wracając jednak do kwestii niepowdzeń - Everton w piątek złożył ofertę wypożyczenia jego byłego zawodnika, Jacka Rodwella. 22-latek pewnie czuł, że nadchodzą dla niego lepsze czasy, bo dla Pellegriniego w zasadzie nie istnieje (94 minuty rozegrane w Premier League). Sama transakcja nie była łatwa do sfinalizowania. Zgodnie z przepisami w Anglii: klub A nie może wypożyczyć od klubu B dwóch piłkarzy. W tej sytuacji Everton chciał wykupić Garetha Barry'ego za milion funtów i wypożyczyć Rodwella. Powodzenie tego transferu zależało jednak od rozmów City z Porto odnośnie Fernando, a że te się nie powiodły, to 22-latek musiał pożegnać się z perspektywą powrotu na Goodison Park. Można dodać, że kolejną ofiarą fiaska rozmów pomiędzy "The Citizens" a "Smokami" został Joleon Lescott, który miał iść na wypożyczenie do West Hamu, po ściągnięciu do klubu Eliaquima Mangali. Niestety, Rodwell i Lescott muszą dalej zasuwać na treningach u Pellegriniego.
Ciekawostka na koniec. W Deadline Day najczęściej wspominanym zawodnikiem na Twitterze był...Källström (około 140 tysięcy wzmianek), później byli Konoplanka i Draxler. Analitycy z Pulsar stowrzyli ciekawą grafikę, ukazującą zainteresowanie poszczególnymi piłkarzami: