TOP 5 nieudanych transakcji Olympique Lyon

2014-03-16 13:57:33; Aktualizacja: 10 lat temu
TOP 5 nieudanych transakcji Olympique Lyon Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

W pewnym momencie dominacji Lyonu w Ligue 1 wydawało się, że drużyna ta nie musi dokonywać transferów, bo i tak zawsze wygrywa. Okazało się jednak, iż Francuzi nie szczędzili grosza, często kupując bez pomyślunku.

Olympique Lyon w latach 2002-2008 upośledził francuską ligę. Niepodważalna hegemonia ekipy ze Stade Gerland powodowała, że Ligue 1 wyzwalała w kibicach takie emocje, jakie wyzwala pielenie ogródka. Stan francuskiej piłki klubowej z tamtych lat doskonale oddaje parafraza słynnego piłkarskiego powiedzenia, autorstwa Garry’ego Linekera:  „Piłka nożna to sport, gdzie 22 zawodników biega za piłką a na końcu i tak wygrywają Niemcy”. Otóż liga francuska w okresie od mundialu w Korei i Japonii do Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii to „rozgrywki, w których gra 20 drużyn a na końcu i tak triumfuje Lyon”.

Spotkałem się z opiniami, iż podobną tendencję wyraża ekipa Paris Saint Germain. Z całym szacunkiem, dla ówczesnych piłkarzy OL, Paryżanie posiadają pewien czynnik, który powoduje, że Ligue 1 z PSG w roli głównej nigdy nie będzie pozbawiona emocji. Ten czynnik vel piłkarz to Zlatan Ibrahimović. Wirtuoz, który swoimi poczynaniami boiskowymi czaruje, w sposób bezprecedensowy. Gdy ktoś taki biega w twojej lidze, nie może być nudno.

Wróćmy jednak do meritum. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Siedem obfitych, grubych lat to oczywiście szmat czasu, niemniej gdy hossa dobiegła końca olimpijczycy pod względem jakościowym polecieli na łeb na szyję. Cały czas, rzecz jasna, utrzymują się w czołówce, ale fakt, że przyzwyczaili siebie i sympatyków do samych zwycięstw, powoduje, że nawet ligowe „pudło”, nie zaspokaja ichniejszych ambicji. Do dziś ciężko wykaraskać im się z kryzysu. Wiadomo, uzbroiła się ekipa PSG, dofinansowało Monaco, był okres, gdy muskuły prężyła Marsylia czy Bordoeaux. Siła konkurencji przyczyniła się do zniwelowania niegdysiejszej potęgi Lyonu. Jednak różnicę poziomów oddają nie tylko wyniki, ale również wartość zespołu z czasów świetności i dnia dzisiejszego. Lyon, nadal solidny, z tradycją, szanowany przez największych, sprawia wrażenie marynarza pozostawionego na brzegu, który z łezką w oku wpatruje się w horyzont, na którym niknie w oddali jego ukochana łajba, mająca zabrać go do krainy wiecznej chwały. Zdaje sobie sprawę, że ten okręt już nie wróci.

Tak samo świadomi są działacze Olympique, że ich powtórna potęga póki co wydaje się nieosiągalna. Bohater „Psów”, Franz Maurer podczas przesłuchania powiedział kiedyś znamienne zdanie: „Czasy się zmieniają, a pan ciągle jest w komisjach”. W lidze francuskiej czasy się zmieniły a Lyon… a Lyon póki co jest tłem dawnej drużyny, członkiem świty królewskiej, zdegradowanym do roli czekającego na ochłapy z dworskiego stołu, przy którym biesiadują dwie, nieosiągalne potęgi finansowe francuskiego futbolu.

Wróćmy jednak do okresu, gdy w Lyonie było kolorowo. Za czasów świetności, nie szczędzili oni pieniędzy na transfery, niekiedy bardzo ciekawe. Wśród kosztownych transakcji znalazło się kilka niewypałów. Zobaczmy, jacy piłkarze, wbrew zapowiedziom odeszli w milczeniu, zamiast piąć się ku chwale zasłużonego francuskiego klubu. TOP 5 nieudanych transakcji Olympique Lyon!!

Sezon 2010/2011, Yoann Gourcuff, 22 miliony euro
Największy, naszym zdaniem, chybiony transfer ekipy z Rodanu miał jednak miejsce w czasach, gdy w Ligue 1 mógł triumfować już niemal każdy (m.in. casus Montpellier). Drugi, najdroższy w historii zakup OL nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Gourcuff najlepszą część swojej dotychczasowej kariery spędził w Girondins Bordoeaux. Najpierw, wypożyczony z AC Milan, rozegrał kapitalny sezon (2008/2009), będąc niekwestionowanym liderem ówczesnego mistrza Francji. 37 spotkań ligowych, 12 goli i 11 asyst jak również jego styl i spokój na boisku powodowały mimowolny zachwyt. „Oto następca Zidane’a” – komplementowano 23-latka. Po tak kapitalnym sezonie, Bordoeaux wyłożyło na stół 13,5 miliona euro i przejęło pełnię praw do młodego zawodnika. W sezonie 2009/2010, mimo sporadycznych problemów zdrowotnych uzyskał na boiskach Ligue 1 bilans sześciu trafień i ośmiu asyst w 27 meczach. Wówczas Yoanna wypatrzyli działacze wciąż przebogatego Lyonu i za kwotę ponad 20 milionów euro Bretończyk zamienił Bordoeaux na najstarsze miasto Francji.

Miał być głównym kreatorem, architektem gry drużyny ze Stade Gerland. Zaledwie 24 wiosny, a przy tym niemałe doświadczenie, świetny przegląd pola i swego rodzaju boiskowa mądrość stanowiły o wartości ponad 30-krotnego reprezentanta Francji.

Niestety, mimo iż doskonale znał realia francuskiej piłki, w Lyonie był cieniem samego siebie sprzed lat. Borykał się z rozmaitymi kontuzjami (problemy z kolanem, złamana kość śródstopia, naderwane ścięgna), co powodowało, że grywał bardzo nieregularnie. Szybko stracił ten swój błysk, stając się po prostu przeciętnym piłkarzem. A szkoda, bo młody Gourcuff był nadzieją francuskiego futbolu. W obecnych rozgrywkach (aktualnie pauzuje z powodu stłuczonych żeber) rozegrał połowę z 28 kolejek, strzelając trzy gole i pięć razy popisując się decydującym podaniem. Wynik przeciętny, zważywszy na to, co Yoann Gourcuff pokazywał jeszcze kilka lat temu. Wyceniany jest na sześć milionów euro.



Sezon 2007/2008, Abdul Kader Keita, 16,8 miliona euro
O ile Gourcuff nie sprostał zbyt, jak się okazało, wysokim wymaganiom,  o tyle Keita nie poradził sobie na Stade Gerland w zasadzie z niczym. Znowu mamy do czynienia z piłkarzem, który w sezonie poprzedzającym transfer „zamiatał” równo i bez kompleksów (po dziewięć goli i asyst w barwach Lille), Zaś po transakcji (kosztownej, dodajmy) spuścił z tonu tak, jakby solidnego pianistę przy instrumencie zastąpił ktoś głuchoniemy.

Ten nominalny prawoskrzydłowy, mogący również występować na pozycji napastnika, nigdy nie należał do grupy tak zwanych artystów murawy. Solidny, szybki, silny, obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi zawodnik miał za zadanie harować a nie czarować. Gdy przychodził do OL, był drugim najdroższym grajkiem w historii (zaraz za znakomitym napastnikiem – Sonnym Andersonem). Spodziewano się, że po pierwsze spędzi nad Rodanem trochę więcej czasu niż dwa lata, a po drugie, iż jakość jego boiskowych poczynań będzie wprost proporcjonalna do sumy jaką za niego wyłożono.

"A potem bida. Bida i rozczarowanie. A potem beznadzieja i starość pariasa"… Keita w sezonie 2007/2008 strzelił cztery gole i pięć razy asystował. Wszystkie te osiągnięcia miały miejsce wiosną, którą ostatecznie możemy nazwać znośną w jego wykonaniu. Podczas jesieni Anno Domini 2007 wszyscy pytali się gdzie jest ten piłkarz, za którego Lyon zapłacił tak ciężkie pieniądze.

Czarę goryczy przelało boiskowe nieróbstwo Keity z sezonu 2008/2009. Jeżeli łapał się do kadry (rozegrał 22 mecze) to zbierał szlify w tak zwanych „pustych przelotach”. W tamtym czasie nie wniósł do drużyny absolutnie nic. Wyniósł za to sowite apanaże.

W lipcu 2009 roku za kwotę 7,5 miliona euro Keita przeniósł się do stolicy państwa tureckiego. Tam, przypomniał sobie, że kiedyś był piłkarzem i zaczął grać. Mało tego, w barwach Galatasaray ten ofensywny zawodnik prezentował się naprawdę dobrze, momentami wręcz świetnie. Wiadomo, pewna różnica poziomów dzieli ligi francuską i turecką, jednak nie ulega wątpliwości, że „Czarny Książę” zagrał na nosie byłym mocodawcom z Lyonu, swoją postawą w trykocie 19-krotnego mistrza Turcji.

Abdul Kader Keita ma dziś 32 lata, po krótkiej przygodzie w arabskim Al-Sadd pozostaje bezrobotny. Wyceniany na grosze, ma być może zbyt wygórowane żądania finansowe, nie do końca idące w parze z potencjalną dyspozycją. Ciekawe, czy Iworyjczyka zobaczymy jeszcze na europejskich arenach? A może Legia?



Sezon 2004/2005, Pierre Alain Frau, 8,5 miliona euro
Olympique Lyon, RC Lens, PSG, OSC Lille, Caen czy Sochaux – te kluby ma w swoim CV 33-letni napastnik z Montbelliard. Można śmiało powiedzieć, że piłkarską mapę Francji zna on bardzo dokładnie. W którym klubie radził sobie najlepiej? Cóż, gdybyśmy chcieli być złośliwi, moglibyśmy powiedzieć, w którym radził sobie nienajlepiej…

Jadem pluć nie chcemy, ale niestety musimy skupić się na tej ciemnej stronie kariery Pierra Alaina Frau, mianowicie na epizodzie na Stade Gerland. Żeby było jasne, mistrz kraju nie kupował piłkarzy przypadkowych. W sezonie 2003/2004 Frau uzyskał w Ligue 1 imponujący bilans, 17 trafień. Lyon wyłożył więc kasę na stół, myśląc „no, wreszcie będzie kim zastąpić Sonny’ego Andersona”. Jak się okazało, jednak nie.

Siedem goli w 32 meczach to mizerny dorobek. Klasowy napastnik nie powinien również „zacinać” się aż na 12 kolejek. Frau w swoim pierwszym sezonie w Lyonie grał delikatnie mówiąc, przeciętnie, zaś w następnym nawet nie dano mu dograć do końca. Do połowy grudnia 2005 spędził w barwach Lyonu 150 minut w sposób czynny wykonując zawód piłkarza. Od popadnięcia w całkowity marazm uchroniło go wypożyczenie do RC Lens. Tam również furory nie zrobił i wrócił do francuskiego hegemona, by w lipcu 2006 roku definitywnie rozstać się z Lyonem. Za pięć milionów euro przeszedł do PSG. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o historię Pierra Alaina Frau w drużynie Olympique Lyon.

                                   

Sezon 2005/2006, Benoît Pedretti, 7,5 miliona euro
Benoît Pedretti to kolejne znane i szanowane we francuskim piłkarskim światku nazwisko. Symbol AJ Auxerre, pomocnik o twarzy małego chłopca. Zanim jednak rozwinął skrzydła w ekipie z Burgundii, zaliczył mało udany rok w Olimpique Lyon.

Można powiedzieć, że zarówno w Lyonie jak i wcześniej w Marsylii, ten defensywny pomocnik nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Nie brakowało mu zaangażowania, czy umiejętności. Czasami zbyt silna okazywała się konkurencja (przykładowo w osobie Juininho Pernambucano za jego najlepszych czasów), lub koncepcja trenerów, którzy po prostu nie uwzględniali w niej Pedrettiego.

Tym sposobem bilans dwóch goli i czterech asyst (znacznie podreperowany w końcówce sezonu) w 21 meczach (14 w podstawowym składzie) przekonał włodarzy Lyonu o tym, że Pedretti jest zbędnym ogniwem ich zespołu.

Po niechcianego pomocnika zgłosiło się Auxerre, co można dziś rozpatrywać w kategoriach uśmiechu fortuny, patrząc na to, jak Francuz prezentował się w nowym zespole. Zapłacili niespełna pięć milionów euro i pozyskali swojego lidera. A Lyon pozbył się piłkarza, który niczym zbędny balast, okazał się zupełnie niepotrzebny.



Sezon 2004/2005, Nilmar, 5,7 miliona euro
Kolejny napastnik, kolejna pochopna decyzja dotycząca sprzedaży. Nilmar rozpoczął swoją krótką przygodę z francuskim futbolem już w wieku 21 lat. Wcześniej dał się poznać szerszej publiczności w swojej ojczyźnie, przez trzy lata gry w macierzystym Internacionalu Porto Alegre. Zbierał w Kraju Kawy naprawdę przyzwoite recenzje, na tyle dobre, że chęć pozyskania snajpera wyraził mistrz Francji. Młody, utalentowany, perspektywiczny. Ile razy słyszeliśmy już podobne epitety?

Nilmar to jedna z niegdysiejszych perełek południowoamerykańskiej piłki, która nigdy nie zaświeciła pełnią blasku. Oprócz niego, byli tacy zawodnicy jak Rafael Sobis czy Cesar Delgado (Argentyna), którzy mieli zawojować świat, a w zasadzie poprzestali na Ameryce Łacińskiej.

Trzeba przyznać, że swoją przygodę nad Rodanem Brazylijczyk rozpoczął z rozmachem. W debiucie przeciwko Stade Rennes strzelił dwa gole, a Lyon wygrał całe spotkanie 2:1. Ciekawostką jest to, że w tym pamiętnym spotkaniu na boisku pojawił się dopiero w 74 minucie! Tak szybko, jak trybuny go pokochały, tak szybko również całkowicie o nim zapomniały, bowiem w przeciągu całego sezonu nie strzelił już w lidze ani jednej bramki (w 32 meczach, gdzie zdecydowana większość to wejścia z ławki). Dorzucił jeszcze cztery trafienia w fazie grupowej Ligi Mistrzów (5:0 ze Spartą Praga i 4:2 z Fenerbahçe), ale nie zrobiło to na nikim wrażenia.

Zaledwie po roku pobytu w Lyonie, działacze zespołu postanowili wypożyczyć młodego napastnika do Corinthians Paulista (wobec transferu Freda jego szanse na grę były nieistniejące), by w lipcu 2006 roku dokonać transferu definitywnego. Jedynym względnym pozytywem w tej historii jest to, że sprzedając zarobili na nim w sumie ponad cztery miliony euro (mówimy tu o kosztach transferów).

Wydaje się, że Lyon pospieszył się z decyzją sprzedaży. Fakt, Nilmar nigdy nie zagrał na miarę wybujałych wymagań piłkarskiego świata, jednak chociażby w Villarealu pokazywał, że wie na czym polega zdobywanie bramek. Dziś ma 30 lat i dorabia na boiskach w Katarze.