Twierdza Gliwice nie padła. Jagiellonia przegrywa i pozostaje jej walka o utrzymanie w Ekstraklasie

2016-04-09 21:15:08; Aktualizacja: 8 lat temu
Twierdza Gliwice nie padła. Jagiellonia przegrywa i pozostaje jej walka o utrzymanie w Ekstraklasie Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Wygrana Lechii? Jest. Strata punktów Wisły? Również. Chociaż wyniki sprzyjały drużynie Michała Probierza porażka w Gliwicach przesądziła o miejscu w grupie spadkowej Ekstraklasy.

30. kolejka Ekstraklasy to nie tylko multiliga i rywalizacja o awans do grupy mistrzowskiej. Koniec rundy zasadniczej to również okres pierwszych poważnych podsumowań i rozliczeń: transferów, formy zespołu i pracy trenera. W sobotę w gorszej sytuacji byli piłkarze Jagiellonii Białystok, którzy po ostatniej porażce z Podbeskidziem stracili zaufanie kibiców, a Michał Probierz znalazł się na cenzurowanym zarządu białostockiego klubu. Białostockich zawodników czekała druga podróż do Gliwic i ciężki mecz, w którym zwycięstwo - „choćby na czworaka” - mogło odmienić zarówno ich los, jak i opiekuna zespołu.

Mocne słowa

Nie tak miał wyglądać ten sezon dla „Żółto-Czerwonych”. Po trzecim miejscu w ubiegłorocznych rozgrywkach, w Białymstoku apetyty nie przestały rosnąć i każdy w stolicy Podlasia nie wyobrażał sobie miejsca w grupie spadkowej. Natomiast w życiu bywa tak, że nasze oczekiwania nijak mają się do rzeczywistości. Po poniedziałkowej porażce z Podbeskidziem białostoczanie praktycznie przesądzili o braku awansu do grupy mistrzowskiej, co sprowokowało kibiców do ostrej reakcji. Padło wiele mocnych słów. Filmik na którym Michał Probierz „dyskutuje” z białostockimi fanami obejrzała cała Polska, ale czy faktycznie podziałało to mobilizująco na zawodników?

Odpowiedzią na wyżej postawienie pytanie miał być mecz z Piastem, ale gliwiczanie również mieli w sobotę coś do udowodnienia. Piłkarze Radoslava Latala zgubili formę z poprzedniego roku i teraz nie grają już tak skutecznie (i efektownie). Widzą to nie tylko eksperci bacznie obserwujący rozgrywki, ale również trener „Piastunek”, który odrzucił dyplomację i przyznał, że jego podopieczni odpuścili ostatni mecz w Lubinie.

Czy gliwiczanie w spotkaniu na własnym boisku, gdzie odnoszą najlepsze wyniki w całej Ekstraklasie (najwięcej zwycięstw – 11 i najmniej porażek – 1) będą w stanie pokonać słabą  Jagiellonię? Ewentualna wygrana pozwoliłaby na włączenie się do walki o mistrzostwo Polski.

Powrót Tarasovsa

Okazało się to możliwe. Podopieczni Radoslava Latala dłużej utrzymywali się przy piłce, tworzyli przewagę w środkowej strefie boiska, gdzie Radosław Murawski wraz z Kamilem Vackiem swobodnie rozgrywali piłkę, ale przede wszystkim wykorzystali obecność na boisku Igorsa Tarasovsa.

Łotewski obrońca Jagiellonii wrócił do składu po pauzie za czerwoną kartkę (i fatalnym spotkaniu) w meczu z Wisłą Kraków i podobnie jak w stolicy małopolski był najsłabszym zawodnikiem na placu gry. 27-latek wielokrotnie dał się ograć przeciwnikom, a sytuacje przy golach Bartosza Szeligi i Martina Nespora powinny trafić do filmów instruktarzowych dla kandydatów na defensorów. Brak zwrotności, złe ustawienie i szybkość obżartego żółwia pomogły gospodarzom w odniesieniu zwycięstwa.

I słowo „pomogły” jest w tym przypadku kluczowe, bo „Jaga” nie była drużyną gorszą. Piłkarze Michała Probierza stworzyli sobie sytuacje, które powinni zamienić na bramkę. Białostoczanie szczególnie groźni byli przy stałych fragmentach gry, gdzie Tarasovs wraz z Gutim oddawali strzały głową oraz potrafili skutecznie odebrać piłkę w pobliżu pola karnego przeciwnika i oddać strzał na bramkę. Niestety jak zawsze szwankowała skuteczność, a Jakub Szmatuła również kilka razy uratował „Piastunki” przed stratą bramki.

Jagiellonia odniosła w Gliwicach 15. porażkę w tym sezonie i zasłużenie znalazła się w grupie spadkowej Ekstraklasy. „Żółto-Czerwoni” nie są już tym samym zespołem – zarówno pod względem personalnym jak i gry – ale nadal pozostają w grze o utrzymanie w elicie. Muszą sobie o tym przypomnieć fani białostockiego zespołu, którzy odwrócili się tyłem do piłkarzy, w podzięce za dzisiejszy występ. A trzeba przyznać, że nie zabrakło w nim walki i determinacji. To jakość tych zawodników nie zapewniła „Jadze” nawet jednego punktu.