U La-llana!
2014-03-14 22:28:49; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Jeśli dla kogoś robi się od samego początku ogromne wyjątki, to znaczy, że ma się do czynienia z kimś wyjątkowym. A jeśli nagina się cały klubowy system szkolenia, to oznacza mniej więcej, że jest to zawodnik jeden na milion.
Angielskie kluby słyną z tego, że zarówno ich rezerwy, jak i zespoły młodzieżowe w przeważającej większości stosują identyczny system gry, co pierwsza jedenastka. Oczywiście ze względu na to, że gdy zawodnik wychowany od małego w systemie - dajmy na to - 4-4-2, gdy wyjdzie na boisko z zawodnikami pierwszego zespołu, nie będzie czuć się zagubiony i od razu będzie wiedzieć, jaką rolę ma spełniać, w jakich sektorach się poruszać, gdzie i kogo kryć, jak sobie to krycie przekazywać. I tak dalej, i tak dalej.
W akademii Southampton, słynącej zresztą ze szkolenia znakomitych piłkarzy, pojawił się jednak chłopak, którego wciskanie w sztywne schematy mogło tylko zahamować. Nie zrobiono z niego jednego z elementów układanki - to wokół niego zbudowano całą taktykę. Nazywa się Adam Lallana.
Skrzydłowy? Boczny pomocnik? Podwieszony napastnik? Rozgrywający? Jakkolwiek by go nie nazwać i gdziekolwiek nominalnie by go nie ustawić, jedno jest pewne. Teraz nadszedł jego czas. Dość późno, bo w maju świętować będzie już swoje 26. urodziny. Ale czy Anglikowi to przeszkadza? My nie patrzymy jemu w metryczkę, a w osiągnięcia tego sezonu. 7 bramek i 5 asyst, a więc udział przy niemal 1/3 bramek "Świętych". I wkład w grę, którego nie można przecenić, a który sprawił, że Southampton z ligowego średniaka na moment stał się nawet na moment trzecią siłą Premier League.
W obecnej formie Lallana może powoli zastanawiać się, obok kogo usiądzie w samolocie do Brazylii w czerwcu i z kim przyjdzie mu dzielić pokój podczas mistrzostw świata. Jasne, od wielu lat był ceniony wysoko i opisywany jako spory talent. Ale to, jak wystrzelił w tym sezonie przeszło chyba jego najśmielsze oczekiwania. No bo o ile pewnie dwa czy trzy lata temu na ofertę Manchesteru United opiewającą na 15 milionów funtów "Święci" spojrzeliby z zachwytem, o tyle teraz wydaje się ona być śmieszna, czy - jak pisze na swoim blogu w Metro Chris Rann, kibic Southampton - wręcz lekceważąca.
Nie mniej pochlebnie wypowiada się o Lallanie choćby David Usher piszący dla ESPN o... Liverpoolu.
Oczywiście dodaje też, że Lallana jak nic pasowałby do stylu gry, jaki od początku pracy na Anfield Road wszczepia swoim podopiecznym Brendan Rodgers. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby za plecami duetu Suarez-Sturridge biegało trio Sterling-Lallana-Coutinho, Liverpool mógłby być wreszcie znów wymieniany wśród kandydatów na mistrza Anglii.
Oczywiście kibice Southampton najchętniej zrobiliby z Lallany drugiego Matta Le Tissiera, a i sam zawodnik jakoś głośno nie wypowiada się o chęci odejścia z zespołu Mauricio Pochettino. Mówi za to o tym, że czuje się świetnie i że niezmiernie cieszy go perspektywa gry w jednym zespole z Lukiem Shawem, który według pomocnika "Świętych" kryje w sobie potencjał jeszcze większy, niż o rok młodszy od Lallany Gareth Bale.
Na razie jednak to nie o Shawa, a o Lallanę coraz głośniej dopominają się angielscy kibice, widząc w nim szansę dla reprezentacji. Mają ku temu podstawy. Żaden inny zawodnik w całej Premier League nie przechwycił tylu piłek w strefie ataku. Lallana jest też - co można zobaczyć na poniższej grafice przygotowanej przez serwis WhoScored.com - drugi wśród najczęściej faulowanych piłkarzy ligi i należy do czołówki najczęściej dryblujących i najlepiej obsługujących swoich partnerów zawodników.
źródło: WhoScored.com
Nie można mu też odmówić jego mrówczej pracy właściwie na całej długości i szerokości boiska. Przejrzeliśmy jego występy spotkanie po spotkaniu i właściwie w każdym jego poruszanie się na placu gry wygląda mniej więcej tak (tutaj akurat grafika z wygranego 4:1 meczu z Hull City Tigers):
źródło: Daily Mail
Dlatego nie ma się co dziwić, że czasami Lallanę zobaczymy w strefie boiska, w której może niekoniecznie byśmy się go spodziewali. Nic przeciwko nie ma też jego boss, Mauricio Pochettino, który apeluje do Roya Hodgsona, by nie popełnił błędu i nie pozostawił Lallany w domu podczas czerwcowego mundialu. Bo choć Anglicy przywykli do szukania zbawców co dwa lata, przy okazji wielkiej imprezy, to może ten w końcu okaże się tym właściwym. Na pewno przy doświadczonych Lampardzie i Gerrardzie, a także nieopierzonych Sterlingu czy Oxladzie-Chamberlainie, Lallana mógłby być dobrym łącznikiem. Bo swoje doświadczenie już ma, ale niczego w poważnej piłce jeszcze nie wygrał.
Spokój i głód sukcesów. A do tego harówka na każdym centymetrze boiska, profesjonalizm w każdym calu i dar od Boga, który wypycha go poza sztywne ramy. Tym Lallana ma zwojować w czerwcu brazylijskie boiska. Podoła?