Wielki powrót: Ilijan Micanski

2017-02-18 17:49:38; Aktualizacja: 7 lat temu
Wielki powrót: Ilijan Micanski Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

- No, Ilijan, jak już wróciłeś, to przypomnij wszystkim na co cię stać… - aż chciałoby się, żeby trener Bartoszek rzucił takie słowa w kierunku swojego nowego napastnika. I nie pożałował.

W tym szaleństwie jest metoda

Wraz ze składami na szerokie wody Internetu powinno wypłynąć ostrzeżenie, które przypomina notki od farmaceutów: nastawienie do gry Bułgara na przestrzeni 90 minut może przybierać formę sinusoidalną. Z pewnością ułatwiłoby to postrzeganie sympatycznego goleadora, którego doskonale kojarzy większość kibiców.

Pierwsza akcja Korony i już strzał w światło bramki. Trzeba jednak przyznać, że udział w grze Micanskiego w I  połowie nie jest imponujący, ale kontakty z piłką niekoniecznie oddają jego realny wpływ na wynik. Ot, kilka krótkich piłek, dokładność na poziomie ok. 60-70%. Był jednak bardzo efektywny -  jego drugie uderzenie zakończyło się golem. Później sfaulował go Stępiński, a sędzia podyktował jedenastkę. Kilkakrotnie starał się rozgrywać na krótko, ale jeszcze brakuje mu nieco zrozumienia. W drugiej połowie dołożył piękny strzał bez przyjęcia po odegraniu Pylypchuka. Sytuacja z 73. minuty zasługuje na szczególną uwagę, bowiem nie tylko ukazuje wyczucie Bułgara i cierpliwość w pakowaniu się w pole karne, wysoki stopień koncentracji oraz udaną współpracę.

Początkowo można było odnieść wrażenie, że Micanski będzie spełniał rolę typowego, statycznego napastnika, który czyha na piłki w polu karnym i… Właściwie to by było na tyle. Wątpliwości wzbudzał zbyt późny start do futbolówki, nieco flegmatyczne ruchy, w efekcie może nawet zagubienie. Okazało się jednak, że w tym szaleństwie jest metoda. Trener Bartoszek całkiem nieźle naprowadził swoich podopiecznych na odpowiednie reakcje na wszelakie wydarzenia meczowe.

Czwórką do ataku, Micanski na czele formacji. Podczas gdy Palanca z Aankourem mogą pograć na jeden kontakt, on oczekuje na piłkę w polu karnym. W tym momencie spotkania jeszcze nie pokazuje się w niższych sektorach. Bardzo szeroko, spore pole do popisu, żeby zaskoczyć rywala.

Takie ustawienie daje wiele możliwości – zwłaszcza biorąc pod uwagę szybkich i bardzo zwrotnych zawodników, jakimi dysponuje Korona. Można pograć na jeden kontakt, można wpakować piłkę na siłę w pole karne. Co ciekawe, kielczanie przez +/- pół godziny spotkania uparli się na ten drugi wariant. Siłowy. I niekoniecznie przynosiło to wymierne korzyści.

Korona wykorzystywała przewagę liczebną w polu karnym przeciwnika. Tu, Bułgar na domknięciu.

Nasuwały się pytania dlaczego nie pograją kombinacyjnie? Micanski wykazywał ogromną chęć do gry krótkimi piłkami – jeśli już zszedł troszeczkę niżej, gdy Korona konstruowała atak (maksymalnie ok. 25 metra), to odgrywał właśnie szybko, bez zastanowienia. Tak, żeby napędzić ofensywę swojej drużyny. Wychodziło mu to naprawdę różnie. Zwykle udało mu się zagrywać celnie, ale już następne podanie (czy to był Palanca, czy Aankour) kończyło się stratą. Nic więc dziwnego, że pierwsze fragmenty meczu były dość chaotycznie. Rytm miał pojawić się dopiero z czasem.

Często rolę odgrywały milisekundy.

Oprócz realnego wpływu na wynik spotkania, Bułgar ewoluował w ciągu 90 minut. Wygląda na to, że bramka podziałała na niego motywująco, bowiem od ok. 30 minuty gry zaczął brać czynny udział w konstruowaniu akcji ofensywnych swojej drużyny. Ze statycznego napastnika wyłonił się znany i lubiany Ilijan Micanski.

Kwestia mechanizmów

Od jego ostatniego epizodu z Koroną zmieniło się naprawdę wiele. W składzie na próżno było wypatrywać Robaka i Bonina, zamiast nich pojawili się m.in. techniczny Palanca i kreatywny Aankour. Potrzeba czasu, żeby zgrać się z zupełnie-nową drużyną. Jak się jednak okazało, Micanski nie wykazuje większych problemów związanych z aklimatyzacją. Trzeba tylko wypracować właściwe schematy…

Po pierwsze, bramka. Cierpliwość się opłaciła i Bułgar mógł cieszyć się ze swojego premierowego trafienia już w drugim meczu. Nie tylko popisał się świetnym wyczuciem, ale wykończył fenomenalną akcję koroniarzy. W pewien sposób zrobił kalkę sytuacji z 2. minuty, gdy także wykorzystał swój spryt i w odpowiednim momencie wkleił się między obrońców. Nie poprzestał tylko na tym. To właśnie jego w 33. minucie sfaulował Stępiński i sędzia miał pełne prawo wskazać „na wapno” (karnego na gola zamienił Kiełb).

Mniej więcej od tego momentu można mówić o skoku kreatywności bułgarskiego napastnika. Kontry kieleckiej Korony wyglądały naprawdę nieźle, a tutaj jeszcze stosowny ruch zrobił Micanski – sytuację można rozpatrywać dwojako. Z jednej strony zrobił miejsce Kiełbowi do oddania strzału, a z drugiej… był na czystej pozycji i w sumie to Ryba na spokojnie mógł pokusić się o nieco bardziej kombinacyjną akcję. Pomysłowość Bułgara dała o sobie znać także w doliczonym czasie pierwszej połowy, gdy sprytnie się schylił i puścił piłkę zaskakując obronę Wisły Płock. Niestety, jego koledzy z drużyny nie odnaleźli się w sytuacji.

Tak wyglądało to z bliska.

Więcej o współpracy Micanskiego z pozostałymi koroniarzami można powiedzieć na podstawie drugiej połowy meczu. Chociaż napastnik był znacznie mniej aktywny i tak mniej więcej od 75. minuty opadł z sił i zasługiwał na zmianę, to świetnie sprawdzał się w nieco innej roli. 31-latek zaczął schodzić znacznie niżej i pomagać w rozegraniu, znacznie zmniejszył odległości i w kilku sytuacjach stał się motorem napędowym drużyny. Ograniczał się do odbioru w środku pola i przeniesienia akcji na skrzydło, gdzie chciał „zmusić” kolegów do szybkiej gry na jeden kontakt. Zresztą, to samo pokrzykiwał z ławki szkoleniowiec Korony.

Bułgar bardzo dobrze potrafił zastawić się z futbolówką i po przejęciu natychmiast kierował akcję na flankę – tam wychodził już znacznie wyżej, żeby w razie czego móc dostać podanie zwrotne. W 2-3 sytuacjach funkcjonowało to całkiem nieźle, bowiem taka gra pasowała także Palance. Współpraca tych dwóch zawodników była widoczna także pod koniec pierwszej połowy. Również na skrzydle.

Trener Bartoszek dokonał czegoś, co jeszcze kilka miesięcy/tygodni temu można by uznać za graniczące z niemożliwym – uczynił Rymaniaka dynamicznym. Wygląda więc na to, że dla tego szkoleniowca nie istnieją kwestie poza zasięgiem. Micanski w połączeniu z bardzo kreatywnym atakiem (Palanca/Aankour) może wnieść bardzo dużo dobrego w szeregi koroniarzy. Już w tym momencie widać, że niesamowicie rwie się do gry i odczuwa palącą potrzebę strzelania goli.

Bułgar fajnie wpisuje się w schematy kielczan – widać to m.in. przy stałych fragmentach gry, gdy niemalże cała drużyna pakowała się w bramkę Kiełpina. W drugiej części spotkania Micanski charakterystycznie ustawiał się za bramkarzem w oczekiwaniu na jakiś rykoszet, lekki chaos.

Podobnie ma się kwestia „nagłej zmiany taktyki”. Korona nie musi grać ciągle kombinacyjnie, czy ciągle długimi piłkami. Micanski świetnie sprawdza się w krótkich podaniach, ale i jako typowy snajper, który czeka na dobrą piłkę. Fajnie pokazywał się do prostopadłych podań, ale tylko raz doczekał się takiej mierzonej piłki – opłacało się to w momencie, gdy Wisła Płock rozluźniła swoje szeregi.

Bułgarski napastnik musi popracować nad wieloma elementami. Wielokrotnie zbyt późno startuje do podania, brakuje mu jeszcze wyczucia (często wykonuje kilka zbędnych ruchów) i potrzebuje trochę czasu, żeby być gotowym na pełne 90 minut meczów. Wszystko zależy jednak od nastawienia Bartoszka i sytuacji w drużynie. Już w tym momencie widać, że wszyscy ofensywni zawodnicy są maksymalnie napakowani i zależy im na punktowaniu. Rodzi to swego rodzaju problemy – Palanca był bardzo niezadowolony, że musi opuścić plac boju, a Micanski rozczarowany, że to Kiełb będzie wykonywał drugiego karnego. Trener Korony musi skoncentrować się nie tylko na kwestiach przygotowania motorycznego i fizycznego, ale i uspokoić sytuację w szatni. Tylko wtedy będzie mógł wycisnąć maksimum możliwości ze swoich podopiecznych. A bułgarski napastnik? Póki co pokazuje, że nadal jest w dobrej formie.