Z kim na EURO?

2012-04-21 14:27:39; Aktualizacja: 12 lat temu
Z kim na EURO? Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Kim mamy zawojować EURO 2012?

W ostatnim czasie rozpętała się wokół kadry kolejna „alkoholowa” afera. Jej skutkiem jest skreślenie Sławomira Peszki z kadry na europejski czempionat. Nie wiadomo dalej, co będzie z Marcinem Wasilewskim, który również brał udział w niefortunnym zdarzeniu w Kolonii. 

 

Sytuacja jest coraz bardziej napięta. Po pierwsze nie dość, że sporo kadrowiczów zmaga się z kontuzjami, to ci, którzy ewentualnie mogliby pomóc, są poza furtką z napisem „przychylne oko selekcjonera”. Jako dziennikarz i przede wszystkim kibic, zaczynam się mocno zastanawiać, co będzie dalej, na niespełna dwa miesiące przed mistrzostwami. Najpierw jednak ważna sugestia. Żaden inny selekcjoner, nawet najlepszych reprezentacji świata, nie może sobie pozwolić na usuwanie z kadry zawodnika za cos, co robił poza zgrupowaniem. Jak widać, trener naszej kadry może. Ot, ma taki kłopot bogactwa, że przecież jeden piłkarz w tę czy w tę nie zrobi mu różnicy. Skoro podobno mamy taką komfortową sytuację, zobaczmy kim możemy zastraszyć europejskie potęgi.
 
Bramkarze
 
Tutaj sytuacja jak zawsze za kadencji trenera Smudy jest napięta. Wiadomo, że Wojciech Szczęsny na EURO jechać powinien. Gra regularnie, zbiera świetne recenzje, ma charakter i niebawem powinny zacząć ubiegać się o niego czołowe kluby Europy.  Dlatego co do niego nie ma żadnych wątpliwości. Dalej zaczynają się schody. Jak zdradził ostatnio redaktor Roman Kołtoń (a jego typy prawie zawsze się sprawdzają), „Franz” na EURO zabierze oprócz Szczęsnego Łukasza Fabiańskiego i Przemysława Tytonia. Kandydatura każdego z nich jest mocno dyskusyjna. Fabiański od dłuższego czasu jest tylko zmiennikiem Szczęsnego w Arsenalu, gra rzadko i wiadomo, że do optymalnej dyspozycji sporo mu brakuje. Nie można jednak zapomnieć, że obaj znają się dobrze i „Fabian” może być dobrą duszą dla naszego nr 1. Poza tym nigdy nie zawiódł w meczach kadry, co też nie jest bez znaczenia. Z Tytoniem natomiast jest jeden problem. Kontuzja jakiej doznał zaraz po przyjściu do PSV pozbawiła go miejsca w wyjściowym składzie. Gra sporadycznie, dopiero dochodzi do siebie i zapewne dopiero w przyszłym sezonie będzie w optymalnej dyspozycji. Kiedyś Jerzy Engel po kontuzji Adama Matyska powiedział, że generał nie zostawia swoich żołnierzy na polu bitwy i zabrał mającego wtedy problemy i z formą i z klubem golkipera na mundial do Korei i Japonii. Być może nasz selekcjoner uważa tak samo. Poza tym doskonale wiadomo, że Tytoń należy do grona jego ulubieńców.  Jego wadą jest natomiast trudna do określenia forma, co może znacząco wpłynąć na jego pewność siebie. A to przecież najważniejsze dla bramkarza. Poza kadrą, nie wiadomo dlaczego, nadal pozostają Artur Boruc i dobrze ostatnio się spisujący Tomasz Kuszczak. Obaj jednak najprawdopodobniej nie pojawią się na mistrzostwach, chyba że jako kibice. I tu mamy problem, bo obaj grają regularnie, są w bardzo dobrej formie i mogliby spokojnie rywalizować z Szczęsnym o bluzę z numerem 1. Poza tym ogólna tendencja jest taka, że albo jedzie trzech najlepszych bramkarzy albo jeden najlepszy, drugi, który zawsze daje dobrą zmianę i trzeci po naukę. U nas jak widać ten, który ma jechać po naukę, jest pierwszym i najlepszym, a reszta jest bliżej nieokreślona. Trenera Smudy nikt jednak nie przekona i należy się modlić, żeby Szczęsnemu nic się nie przydarzyło, bo wtedy do kadry prędzej skoczy szukający formy w Jagielloni Grzegorz Sandomierski czy nawet Michał Gliwa z Polonii Warszawa niż „Borubar” czy Kuszczak. 
 
Obrona
 
Formacja z której zawsze słynęliśmy. Teraz największa pięta achillesowa i kolejny powód, dla którego poziom mojego niezrozumienia dla selekcjonera i jego decyzji wzrasta.  Zacznijmy od lewej flanki. Selekcjoner od dawna deklaruje, że pewniakiem do gry w kadrze jest Sebastian Boenish. Jednak obrońca Werderu Brema, choć z pewnością papiery na grę ma, to od dawna dochodzi do siebie po kontuzji i tak naprawdę nie grał w piłkę od roku. Występy w rezerwach Werderu to n razie szczyt jego możliwości przede wszystkim zdrowotnych, dlatego widać, że strategia trenera Smudy nie jest najlepsza. Selekcjoner zawsze powtarza, że w Polsce „nie ma dobrych lewych obrońców”. Fakt, mamy tylko Jakuba Wawrzyniaka, który jak na warunki ligi jest solidnym defensorem. Ostatnio w kadrze idzie mu coraz lepiej, ale wiadomo, że nie jest to najzwrotniejszy zawodnik. Na miejsce w reprezentacji jednak zasługuje. Co dalej? Przed transferem do tureckiego Trabzonsporu naturalnym kandydatem wydawał się Piotr Brożek, jednak dziś bardziej niż o kadrę musi martwić się o swoje zdrowie. Z głębi serca zastanawiam się - już od dobrych kilku lat – dlaczego nikt nie daje szansy Mirosławowi Sznaucnerowi. To jeden z najsolidniejszych obrońców w Grecji, który gdyby nie wcześniejsze dwa występy w reprezentacji Polski, być może grałby dziś w drużynie z Hellady. I może grać na lewej flance. I to z powodzeniem. Co do obrońców z naszej ligi, to rzeczywiście wybór nie jest największy, ale może w takim wypadku lepiej dać szansę jakiemuś młodemu zawodnikowi niż rekonwalescentowi Boenishowi? Prawa strona to najbardziej pewna część naszego bloku defensywnego. Jest Łukasz Piszczek i… długo, długo nic. Piszczek to dziś klasa światowa, nie ma co ukrywać. Problem zaczyna się jednak z jego zastępstwem. Potencjalnym dublerem może być młody i perspektywiczny Marcin Kamiński z Lecha Poznań albo doświadczony Marcin Wasilewski. Oczywiście o ile zawodnik Anderlechtu nie wyląduje na środku obrony. Zawsze można tez wziąć kogoś z Ekstraklasy np. Piotra Celebana ze Śląska Wrocław. Kiedyś do kadry pukał jeszcze Jakub Rzeźniczak, ale dziś w Legii raczej gra w linii pomocy niż jako obrońca. Z tą pozycją jest, jak widać, jeden problem. Łukasz Piszczek nie ma wartościowego dublera. Taki sam problem był na ostatnim czempionacie, gdzie na prawej flance grał nawet wspomniany już Jakub Wawrzyniak. Na lewej zaś wystąpił nawet nominalny prawy obrońca, Paweł Golański. Mam nadzieję, że tym razem takiego bałaganu nie będzie, ale prawda jest taka, że w znów należy się modlić. Tym razem o zdrowie dla Piszczka, bo bez niego kadra będzie miała spore problemy. Środek obrony. Tutaj nigdy nie było problemów. Zawsze było kim obsadzić dwie pozycje, a teraz aż głowa boli na myśl o powołaniach. Bo środek obrony zwyczajnie się… posypał. Arkadiusz Głowacki znów walc zy o zdrowie i nie wiadomo, czy zdąży. Choć wiele wskazuje, że nie. Damien Perquis, który w końcu trafił z formą w reprezentacji, odniósł poważną kontuzję ręki i walczy z czasem. Oby zdążył. Michał Żewłakow w kadrze już nie zagra, więc najbardziej doświadczony zawodnik nam odpadł. Choć patrząc na jego wpływ na Legię i obecną formę, to może jednak warto byłoby się z „Żewłakiem” przeprosić i zaproponować powrót do kadry? Bo to jeden z nielicznych, który zawsze walczył do końca i potrafił kolegów mobilizować do walki do ostatniej sekundy. Prawdziwy kapitan. Z kolei Tomasz Jodłowiec to raczej średni pomysł, bo po prostu w klubie nie gra jako obrońca. Jest raczej defensywnym pomocnikiem, zatem ten brak ogrania może mu nieco przeszkodzić. Poza tym jest nieco chimeryczny i wystawianie go w pierwszej „11” stanowi ryzyko. Maciej Sadlok z walki o kadrę odpadł już kilka miesięcy temu i jest to cień tego zawodnika, który imponował w Ruchu Chorzów. Choć może grać na lewej stronie, co warto rozważyć. Zastanawiające jest, że w kadrze nie ma obecnie Kamila Glika, który radzi sobie bardzo dobrze w Torino. Co prawda to tylko Serie B, ale to jednak najlepsza szkoła obrońców na świecie. Nadal. Poza tym Glikowi ambicji odmówić nie można. Braków również, ale on gra i to regularnie i chyba znajduje się w życiowej formie. Podobnie rzecz ma się z zapomnianym przez selekcjonera Łukaszem Szukałą, który jest jednym z najlepszych środkowych obrońców w Rumunii. Nie wiadomo zresztą, czy niebawem nie otrzyma on propozycji grania dla Rumunów, ponieważ swoją postawą wielu ligowców przebija o głowę. Nadal nie wiadomo, co będzie z Grzegorzem Wojtkowiakiem. Niby kusi go TSV 1860 Monachium, ale to raczej cień zawodnika, który jeszcze niedawno nadawał ton całemu Lechowi. Na środku może też spokojnie grać wspomniany Marcin Wasilewski, który w meczu z Portugalią pokazał, że spokojnie da sobie radę ze zmianą pozycji. W odwodzie jest jeszcze Marcin Komorowski, który w Tereku Grozny radzi sobie całkiem dobrze i jeśli dopisze mu zdrowie, warto dać mu szansę. Wydaje się być wartościowym zmiennikiem.  Gdyby jednak okazało się, że wyzdrowieć nie zdąży Damien Perquis, to może się okazać, że były obrońca Legii wskoczy na pierwszego składu. Przy jego braku doświadczenia na arenie międzynarodowej, nie wiadomo, jakby to wyglądało.
 
Pomoc
 
Nasza najmocniejsza strona. Choć po zawieszeniu Sławomira Peszki zrobił się wakat na skrzydle. Do tej pory w pomocy graliśmy najczęściej 5 zawodników: defensywnymi Dudką i Polanskim oraz ofensywnymi: Błaszczykowskim, Obraniakiem i Peszką. O ile w przypadku tych defensywnych nie ma problemu, bo jest jeszcze świetnie ostatnio dysponowany Rafał Murawski oraz Adam Matuszczyk (choć ostatnio siedzi na ławce, to nawet świetnie dysponowany w tym sezonie Janusz Gol z Legii raczej nie wygryzie go ze składu), to nieco gorzej może być z ofensywą. Oczywiście nasz kapitan, Kuba Błaszczykowski pozycję ma niepodważalną. Patrząc na jego wpływ na drużynę i produktywność na boisku – jak najbardziej zasłużenie. Zresztą końcówkę sezonu ma znakomitą, więc nie ma się czym martwić. To samo „Ludo”, który odżył w średnim Bordeaux. Peszko natomiast zawsze wnosił do kadry dużo zamieszania, z którego na boisku niewiele wynikało. Był jednak szybki i aktywny, ciężko będzie go zastąpić. Naturalnym kandydatem do tego jest Adrian Mierzejewski. Choć prawda jest taka, że w klubie nie gra i daleko mu do formy. Jest jednak dynamiczny i to „odkrycie” trenera Smudy, więc na EURO raczej pojedzie.  Wskoczyć do składu może również Maciej Rybus, który dobrze prezentuje się w Tereku Grozny i zawsze gwarantuje równy poziom. Oczywiście w pomocy może grać również Kamil Grosicki, który jest czołowym graczem tureckiej ekstraklasy. I choć wiosna jest w wykonaniu „Grosika” dużo słabsza niż jesień, to i tak zawodnik Sivassporu jest kadrze potrzebny. Zwłaszcza, że może grać również w ataku. Jest także Sebastian Mila, ewidentny ligowy profesor, który obecnie jest chyba jedynym playmakerem w naszej kadrze. Dlatego ktoś taki również powinien na EURO pojechać,  by jednym podaniem otworzyć drogę do bramki. Rozgrywający Śląska z pewnością to potrafi. Jest jeszcze Ariel Borysiuk oraz Rafał Wolski. Dwa talenty rodem z Legii Warszawa. Ten pierwszy obecnie uczy się wielkiej piłki w Kaiserslautern, natomiast Wolski czaruje w lidze. Smuda już zapowiedział, że raczej zabierze Wolskiego na Mistrzostwa Europy. Co ważne, Wolski rzeczywiście jest w dobrej formie i może przebojem wedrzeć się do kadry. I nie jest wcale skazany na ławkę. W dobrej dyspozycji jest ostatnio również Maciej Makuszewski z Jagiellonii Bialystok, ale niie wiadomo, czy powołanie w jego przypadku po jednej dobrej rundzie nie byłoby jednak nieco na wyrost.
 
Atak
 
Robert Lewandowski i… więcej nic. Ireneusz Jeleń nie gra, Paweł Brożek też nie, Michał Kucharczyk to nie najlepszy pomysł na tę chwilę. To prawdziwy problem. Jest wspomniany Grosicki, o niego martwić się nie trzeba. Z Brożkiem sprawa jest skomplikowana. W Celticu Glasgow nie gra, ale w kadrze zawsze jest niebezpieczny. I doświadczony, co ma niebagatelne znaczenie. Dlatego być może jednak znajdzie się dla niego miejsce w kadrze. W lidze brylują Arkadiusz Piech i Maciej Jankowski, dwaj snajperzy Ruchu Chorzów. Być może któryś z nich byłby cennym wzmocnieniem?  Obawiam się jednak, że ich brak doświadczenia może stanowić spory problem. Ale ponieważ nie ma innego wyjścia, może warto spróbować?  Coś trzeba wymyśleć i to szybko, bo na EURO każdy obrońca będzie chciał uprzykrzyć Lewandowskiemu życie. A wtedy o kontuzję nietrudno. A alternatywy raczej jednak nie mamy. 
 
ADAM FLAMMA
Więcej na ten temat: EURO Artykuł Euro 2012