Z piekła do nieba - przypadek Racingu Strasbourg
2017-12-16 17:14:28; Aktualizacja: 6 lat temu Fot. Transfery.info
Jeszcze sześć lat temu Racing Strasbourg występował na szóstym poziomie rozgrywkowym, mierząc się głównie z półamatorami.
Klub przeszedł długa drogę od pojedynków z anonimowymi przeciwnikami na peryferiach francuskiego futbolu do meczów z potentatami pokroju Monaco, Lyonu i PSG. O ambicjach powracającej do wielkiej piłki ekipy w szczególny sposób przekonali się piłkarze ostatniego z zespołów, którzy w niedawnym meczu przeciwko ambitnemu beniaminkowi ponieśli dość sensacyjną porażkę.
Racing Club de Strasbourg Alsace założony został w 1906 roku co czyni go jednym z najstarszych klubów piłkarskich w całej Francji. Zawodnicy z miasta będącego siedzibą Parlamentu Europejskiego mogą pochwalić się kilkoma sukcesami, do których zaliczyć można zdobycie mistrzostwa Francji w 1979 roku, trzykrotne sięgnięcie po krajowy puchar oraz taką samą liczbę Pucharów Ligi Francuskiej. Ostatnie lata nie należały jednak do pozytywnych etapów w historii RCSA.
Strasbourg po raz ostatni mógł pochwalić się swoim reprezentantem w Ligue 1 w sezonie 2007-08. Wówczas to zawodnicy w niebieskich strojach zostali zdegradowani do drugiej ligi, jednakże wydarzenia te były jedynie wierzchołkiem góry lodowej, jaką stanowiły późniejsze tarapaty zespołu.
W 2009 roku misję jego przywrócenia na salony francuskiej piłki powierzono uwielbianemu przez fanów Gilbertowi Gressowi, który specjalnie w tym celu został ściągnięty z trenerskiej emerytury. Osoba 75-latka jest w Strasburgu owiana żywą legendą, gdyż to właśnie on odpowiadał za wyniki klubu, gdy ten sięgał po krajowy tytuł pod koniec lat siedemdziesiątych. Jako zawodnik zaś był członkiem ekipy, która w 1966 roku triumfowała w Pucharze Francji. Sam Arsene Wenger wielokrotnie wspominał, iż to właśnie Gressa uważa za swojego największego mentora.
Renomy, jaką leciwy szkoleniowiec cieszy się nad Renem najprawdopodobniej nie doceniał znienawidzony przez kibiców ówczesny właściciel klubu, Philippe Ginestet, który regularnie krytykował go na łamach prasy i innych mediów, a ostatecznie zwolnił po nieco ponad miesiącu pracy i serii zaledwie kilku słabszych meczów na początku sezonu.
Wielu sympatyków drużyny z uwagi na osobę Ginesteta odwróciło się wówczas od zespołu i bojkotem meczów ligowych wyrażało swoje niezadowolenie z rządów 51-letniego biznesmena. W niedługim czasie Strasbourg spadł o kolejny szczebel niżej, a rozczarowany sytuacją wokół klubu Ginestet postanowił zrezygnować z dalszego finansowania drużyny, sprzedając ją w ręce francuskiego finansisty o marokańskich korzeniach, Jafara Hilaliego.
Jego pojawienie się ostatecznie pogrzebało wszelkie nadzieje Racingu na powrót do niegdysiejszej świetności. Czterdziestolatek początkowo rysował się jako młody i ambitny biznesmen, który dzięki swym zdolnościom zdoła poprowadzić drużynę właściwymi ścieżkami. Rozwój wydarzeń pokazał jednak, iż kupno Strasbourga było dlań jedynie sposobem na wygodne załatwianie własnych interesów związanych m.in. z unikaniem płacenia podatków i różnego rodzaju malwersacjami finansowymi.
Hilali zapisał się w historii Racingu takimi wydarzeniami, jak m.in. zamknięcie na pewien czas trybuny, na której kibice drużyny wywieszali transparenty z niepochlebnymi komentarzami na jego temat. Przede wszystkim jednak poprzez swą niegospodarność doprowadził klub do niewyobrażalnych wręcz problemów finansowych, które w ostatecznym rozrachunku przyczyniły się do ogłoszenia bankructwa przez jednokrotnego mistrza Francji, a tym samym zdegradowania go na piąty poziom rozgrywkowy.
Dopiero wówczas Hilali postanowił złożyć broń i pod naciskiem wielu doradców za symboliczne 1 euro przekazał pełnię władz w klubie człowiekowi, któremu od zawsze zależało wyłącznie na jego dobru. Marc Keller w latach 90-tych był przez pewien czas zawodnikiem Strasbourga, w barwach którego zadebiutował nawet w reprezentacji Francji. 49-latek był w owym czasie prawdziwym ulubieńcem kibiców, którzy po dziś dzień pamiętają jego waleczność i ofiarność, jakie prezentował na boisku.
W swej pracy na nowym stanowisku postanowił skupić się przede wszystkim na uzyskaniu wsparcia od lokalnych przedsiębiorców i autorytetów, którzy swoim wkładem finansowym mieli przyczynić się do spłaty powstałego wcześniej zadłużenia. Odbudowywany w ten sposób Racing z roku na rok notował postępy i już w 2016 roku triumfował w rozgrywkach trzeciej ligi, powracając tym samym w szeregi Ligue 2.
Ambicje wracającego po długiej przerwie beniaminka były jednak znacznie większe niż nieustanna walka o utrzymanie na drugoligowym poziomie. W tym celu Keller zdecydował się na zatrudnienie na stanowisku szkoleniowca doświadczonego w Ligue 2 Thierry’ego Laureya, który w 2015 roku był autorem sensacyjnego awansu w szeregi pierwszoligowców prowincjonalnego Gazélec Ajaccio.
Niedoceniani podopieczni 53-latka w błyskawicznym czasie usadowili się w okolicach szczytu tabeli, nie oddając tego miejsca rywalom przez znaczną część sezonu. Za sprawą siedemnastu meczów z rzędu bez porażki w końcowej fazie rozgrywek Strasbourg zajął ostatecznie pierwsze miejsce w drugiej lidze, z przytupem wracając tym samym do ligi, w której był nieobecny przez zdecydowanie zbyt długi czas.
Także na najwyższym poziomie rozgrywkowym podopieczni Laureya nie zaliczają się do grona chłopców do bicia i jak dotąd dość przyzwoicie spisują się na tle bardziej doświadczonych przeciwników. Szczególny popis umiejętności dali w rozegranym na początku grudnia meczu przeciwko Paris Saint-Germain, w którym to pełen gwiazd skład drużyny przyjezdnej zmuszony był uznać wyższość rozpędzonego beniaminka.
Keller, który za sprawą wydarzeń z ostatnich lat cieszy się w Strasbourgu opinią prawdziwego cudotwórcy jest także wizjonerem, który pragnie prowadzić swój ukochany klub w kierunku nieustannego rozwoju. Na łamach „L’Equipe” ukazał się niedawno artykuł opisujący zamierzenia dotyczące wprowadzenia w życie tak zwanego planu pięcioletniego, którego celem jest ugruntowanie silnej pozycji Strasbourga w lidze francuskiej, a także ponowne pokazanie się w rozgrywkach międzynarodowych. W przeszłości klub ten był bowiem w stanie zawędrować nawet do ćwierćfinału ówczesnego Pucharu Europy Mistrzów Krajowych.
W nieodległej przyszłości gruntownej przebudowie ma zostać poddany wysłużony Stade de la Meinau, który pamięta jeszcze mecze Mistrzostw Świata w 1938 roku, a także Euro 1984. Przestarzały obiekt, który w trakcie meczów domowych drużyny wręcz pęka w szwach, ma zostać rozbudowany o ponad sześć tysięcy miejsc, a sama rekonstrukcja obiektu może kosztować nawet sto milionów euro.
Przypadek Strasbourga jest książkowym przykładem pokazującym, iż ludzie z pasją i konkretnym celem są w stanie dokonać w futbolu niemożliwego. Mroczne czasy gry na piątoligowym poziomie i narastające zadłużenia należą dziś do odległej przeszłości, która przy obecnej polityce klubowych władz z pewnością nie powtórzy się wkrótce w zlokalizowanym na wschodzie Francji mieście.