W
kadrze zadebiutowali mniej więcej w tym samym czasie, ich debiuty
dzieliło raptem kilka miesięcy. Jako pierwszemu udało się to trzy
lata młodszemu Milikowi. To on zaczął o wiele szybciej błyszczeć
w Górniku Zabrze. Pierwsze spotkanie z zagraniczną piłką miał
jednak kompletnie nieudane. Przenosiny do Leverkusen nie okazały się
dobrym wyborem.
Sezon 2013/2014 zdecydowanie należał do
Teodorczyka. 25-letni dzisiaj napastnik zakończył go z 20 ligowymi
trafieniami w barwach Lecha Poznań. Do Marcina Robaka, który
sięgnął po koronę króla strzelców zabrakło mu raptem dwóch
bramek. Do tego dołożył aż siedem asyst. Podobnie jak wcześniej
Milik, mógł przebierać w propozycjach. Zainteresowanych klubów
było do wyboru, do koloru.
Gdy „Teo” wraz z menedżerem wybierali najlepszy, Milik dopiero zaczynał odradzać się w Amsterdamie. W kadrze cały czas więcej grał były napastnik Górnika, ale nawet mając na uwadze zauroczenie jego osobą Adama Nawałki, można było myśleć, że to Teodorczyk za niedługo będzie tym „drugim”, za Robertem Lewandowskim. Milik i „Teo” to zawsze byli zupełnie inni zawodnicy, ale napastników rozlicza się ze strzelania goli. A drewniany i surowy technicznie dla niektórych snajper Lecha robił to jak na zawołanie.
27 sierpnia 2014 roku. To wtedy pojawiła się informacja o jego przenosinach do Dynama Kijów. Ukraińcy zaproponowali mu ponoć 1,5 miliona euro na rękę, przebijając tym samym zachodnie kluby. Mimo wszystko transfer ratował się sportowo. Dynamo to w końcu wielki klub, rywalizujący na własnym podwórku z równie silnym rywalem i z powodzeniem grający w europejskich pucharach.
Zaczęło się kapitalnie. W pierwszym spotkaniu ligowym z Czornomorcem Odessa Teodorczyk zanotował asystę chwilę po tym, jak wszedł na boisko. W drugim - z Zorią Ługańsk - trafił do siatki. Były też bramki w Lidze Europy (ze Steauą Bukareszt) i Pucharze Ukrainy. Potem nastąpił mały przestój. - Czegoś mu brakuje, chyba powinien więcej pracować, bo lekko odstaje. Mamy mocną drużynę i nie ma u nas świętych krów - mówił trener Sergiej Rebrow. Mniej więcej w tym samym czasie kilka goli strzelił Dieumerci Mbokani, który wracał po kontuzji, więc Polak był tym bardziej na świeczniku. Bramki, tyle że w spotkaniach z Niemcami, Szkocją i Gruzją w eliminacjach mistrzostw Europy zdobywał też Milik.
Teodorczyk jednak wyszedł na prostą.
Wszystko zaczęło się od spotkanie LE z Guingamp. Polak już na
początku meczu wszedł za kontuzjowanego Miguela Veloso. 20 minut
później trafił do siatki, a w drugiej połowie wywalczył karnego.
To dzięki niemu Dynamo awansowało do 1/8. Worek się rozwiązał,
bo w następnych tygodniach „Teo” strzelił jeszcze gola w meczu
z Evertonem i dołożył cztery trafienia w lidze. Wydawało się,
że lada moment status Polaka w drużynie z Kijowa ulegnie
diametralnej zmianie. Był w gazie.
Niestety przytrafiła się
fatalna kontuzja. W spotkaniu Pucharu Ukrainy Teodorczyk złamał
kość strzałkową. Dosłownie chwilę później polska kadra grała
towarzysko z Gruzją i Grecją. Będący w formie snajper Dynama mógł
na tych spotkaniach sporo ugrać.
Przerwa była zdecydowanie
dłuższa niż wszyscy myśleli, bo Polak złamał nogę w maju, a na
boisko wrócił dopiero w październiku. Dość szybko wrócił do
tego, co lubi najbardziej. Najpierw golem przywitał się z pucharem,
w którym nabawił się paskudnego urazu, a pięć kolejnych dorzucił
w lidze. Popisem było spotkanie ostatniej kolejki z Metalistem
Charków, w którym zanotował hat-tricka. Chwilę wcześniej Adam
Nawałka zdecydował, że Teodorczyk nie znajdzie się nawet w
szerokiej kadrze na Euro 2016. Wynik na mistrzostwach jego decyzję w
stu procentach wybronił.
Mimo świetnej końcówki poprzedniego sezonu, latem pozycja „Teo” w Kijowie osłabła. Trener Rebrow zdecydowanie wyżej ceni umiejętności Juniora Moraesa i Oleksandra Hładkija. - Łukasz ma już powoli dość Ukrainy. Wiadomo, jak tam wygląda sytuacja. Rozmawiałem z władzami klubu o jego odejściu - przyznał kilka dni temu w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” menedżer Marcin Kubacki. Chwilę później pojawiła się informacja, że Teodorczyk przeniesie się na zasadzie rocznego wypożyczenia do Anderlechtu.
Abstrahując nawet od tego, co od jakiegoś czasu dzieje się na Ukrainie, wydaje się to świetny ruch. Snajperzy „Fiołków” Stefano Okaka i Idrissa Sylla to nieźli zawodnicy, ale jak najbardziej są w zasięgu Teodorczyka. Sam poziom ligi belgijskiej też wydaje się dla niego w tym momencie optymalny. Jeśli tylko nie będzie miał problemów ze zdrowiem, powinien regularnie grać. I trafiać do siatki. W końcu na Ukrainie to robił. Jakby nie oceniać jego pobytu na Ukrainie, zanotował tam 21 trafień w 53 spotkaniach. Strzelał co 100 minut. Ciężko powiedzieć, że zawiódł.
Zmiana otoczenia wyjdzie mu jednak na dobre. Kto wie, może „Teo” zaraz zniweluje przewagę, jaką wypracował sobie nad nim Milik. Niemożliwe? A czy dwa lata temu ktokolwiek myślał, że pewien włoski klub zapłaci za byłego zawodnika Górnika ponad 30 milionów euro? Swoją drogą - Ajax, Anderlecht, Holandia, Belgia. Spore podobieństwo.