Ile jest "Czerwonego Diabła" w Lewandowskim?
2013-01-02 09:39:35; Aktualizacja: 11 lat temuJuż tak od dłuższego czasu, gdy tylko prawdziwy piłkarski świat usłyszał o piłkarzu który się nazywa Robert Lewandowski, mamy do czynienia z głęboką polemiką dotyczącą transferu jegomość piłkarza do Manchesteru United.
Począwszy od pierwszych kroków Lewandowskiego po niemieckiej murawie, a kończąc na golach z Bayernem, Realem i Ajaxem Amsterdam, cały czas towarzyszył piłkarzowi klub najsłynniejszy z najsłynniejszych. Zakamarek wielkich piłkarskich gwiazd i talentów, gdzie się zrodzili bracia Neville, gdzie dorosłości smakował jeszcze szczerbaty wówczas Cristiano Ronaldo, gdzie w końcu swoje prawdziwe piłkarskie oblicze ma pokazać nasz polski internacjonał. Jednak czy pokaże? W tym momencie stawianie sprawy transferu do klubu z Old Trafford, będącej elementem spekulacji, jako faktu dokonanego jest zdecydowanie nie na miejscu. Dlatego też uważam, ze najlepiej jest przygotować się na ten transfer mentalnie, żeby przypadkiem nie popłynąć razem z piłkarzem, który gdzieś się zatopi na głebokich angielskich wodach i ocenić zasadność transferu.
Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż w każdym kolejnym klubie Lewandowski wskakiwał na wymagany poziom i z niego nie schodził jak zdażyło się kilku jego poprzednikom pokroju Janczyka czy innego Klicha, to winniśmy klasyfikować transfer Lewandowskiego jako genialne rozwiązanie, mające być przyczynkiem do stworzenia naszego polskiego władcy muraw. Wówczas nie ograniczał bym się jedynie do popularnych "Czerwonych Diabłów", w wypadku gdy na zielonych murawach karty rozdaje Katalońska lokomotywa z Messim na czele. Zachowując tendencje rozwoju piłkarskich umiejętności Roberta Lewandowskiego, jestem skłonny uznać, że transfer do "Blaugrany" by spowodował, iż pierwszy raz będziemy mieli zaszczyt oklaskiwać polskiego zdobywce tytułu najlepszego piłkarza świata. Któż inny, tak jak Lewandowski, tak płynnie zyskiwał na maestrii swojego talentu? Messi wskoczył od razu, więc jego poziom jest jednostajny, a tym samym nudny, choć w swojej prostocie magiczny wręcz. Falcao? Tak samo, wybuchł w pewnym momencie i jednostajnie połyka kolejne piłkarskie ofiary, faszerując je golami. Jedynie kariera Cristiano Ronaldo jest zbliżona do tej, którą kreuje Robert Lewandowski. Przechodząc ze Sportingu Lizbona do Manchesteru United w 2003 roku, Portugalczyk był niczym Lewandowski przechodzący ze Znicza Pruszków do Lecha Poznań w 2008 roku, zmuszony wejść na odpowiedni poziom. Gdy już ten poziom osiągnął, wbrew ogólnemu przekonaniu, poszedł krok dalej i zamienił deszczowy Manchester na słoneczny Madryt. Kwestia czy dopasował się do koncepcji gry w Madrycie? Owszem i to z nawiązką bijąc kolejne strzeleckie rekordy, w tym także pod względem liczby goli w jednym sezonie. 42 gole strzelone w sezonie 2007/08 zostały poddane spekulacji dotyczącej strzeleckiej powtarzalności Portugalczyka. Gdy w kolejnym sezonie zdobył tych goli mniej od razu pojawiły się głosy, iż licznik z bramkami się dla Ronaldo zatrzymał. Nic bardziej mylnego, gdyż po przejściu na Santiago Bernabeu jego licznik oszalał do tego stopnia, że w drugim sezonie w Madrycie zdobył łącznie 53 gole, aby w kolejnym ustanowić kolejny rekord, 60 goli w jednym sezonie! Stosunkowo porównywalny progres poczynił Robert Lewandowski, który w pierwszym sezonie w Lechu Poznań strzelił w lidze 14 goli, a w następnym zdobył tytuł króla strzelców, tym razem z 18 ligowymi bramkami na koncie. Patrząc przez pryzmat nieudanych wypraw polskich zawodników do Bundesligi, transfer do Borussi Dortmund traktowano sceptycznie. Powściągliwość wobec kariery Lewandowskiego w Dortmundzie utrzymywała się tak długo, jak długo polski napastnik nie trafiał do siatki w rozgrywkach niemieckiej Bundesligi. Sezon zakończył z ośmioma ligowymi trafieniami, dając pożywkę do spekulacji na temat zasadności jego transferu do BVB. Jednak w kolejnym sezonie zamknał usta wszystkim sceptykom, strzelając w ligowym sezonie aż 22 gole, stając się trzecim strzelcem Bundesligi za Huntelarem i Gomezem. Za swój wyczyn Lewandowski został nagrodzony tytułem najlepszego piłkarza Bundesligi w sezonie 2011/12. W obecnym sezonie były napastnik Lecha Poznań nie zdaje się zwalniać tempa, gdyż już w tym momencie ma na koncie dziesięć trafień w Bundeslidze oraz cztery w Lidze Mistrzów.
Tym sposobem śmiało można stwierdzić, że transfer do Manchesteru United nie musi być krokiem w tył dla naszego napstnika, o ilę dostanie tak duży kredyt zaufania, jaki dostał od Kloppa w Dortmundzie. Rzeczą oczywistą jest aklimatyzacja w nowym klubie, ba w nowej lidze dla piłkarza, więc wspomniany kredyt zaufania Lewandowski powinien otrzymać, przy założeniu, że sir Alex Ferguson planuje dla Lewandowskiego coś więcej, niż tylko wysokie zarobki oraz miejsce na ławce rezerwowych.