Trenerzy na Twitterze są jak małpa z karabinem. Nowy lider Legii nie zdał pierwszego testu

2021-11-04 09:21:56; Aktualizacja: 3 lata temu
Trenerzy na Twitterze są jak małpa z karabinem. Nowy lider Legii nie zdał pierwszego testu Fot. FotoPyK
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Marek Gołębiewski, nowy trener Legii po meczu z Pogonią przyznał, że jest źle, ale - tu cytat - optymizm opiera na swojej osobowości. Już na starcie widać, że ubrał za duże buty. Nie mam powodów, by go skreślać, ale pierwsze wypowiedzi plus aktywność na Twitterze biją na alarm.

Legia Warszawa, czyli najbardziej utytułowany polski klub, znowu gra na chaos. Dariusz Mioduski już dawno nie ma kontroli nad statkiem, który płynie, jak chce. W ciągu pięciu lat miał sześciu trenerów, z czego trzech bez doświadczenia w najwyżej klasie rozgrywkowej. Marek Gołębiewski jest czwartym z cyklu „goły i wesoły”. To kolejny przykład, że w tym klubie nie ma logicznej struktury obsadzonej logicznymi ludźmi. O wszystkim decyduje przypadek.

Obserwujemy eksperyment: trenerów wybiera maszyna losująca i sprawdza, czy ta funkcja nie jest przypadkiem przereklamowana. To było pewne, że jesienią w Legii jak co roku dojdzie do tąpnięcia, ale nawet mając tę wiedzę, nikt nie zadał sobie trudu, by przygotować plan co dalej. Największe kluby świata zabijają się o fachowców, analizują dane, można powiedzieć, że z rekrutacji utworzyły sztukę. A w stolicy dalej folklor. Dziwne, bo to w zespołach z topu, wydawałoby się, istnieją samograje. I że, jeśli można sobie pozwolić na taką fanaberię, to prędzej tam niż w drużynie z 27. ligi w Europie.

Legia nie jest samograjem, co widzimy po 16. miejscu w tabeli. Jakoś tak dziwnie ten świat został urządzony, że na czele każdego projektu musi stanąć lider. Im bardziej doświadczony i dopasowany do grupy - tym większe szanse, że coś zbuduje. Trochę rozumiem Legię, że z braku laku próbuje stawiać na człowieka, którego ma pod ręką. Z drugiej strony, to nie jest program spełniamy marzenia. Gołębiewski celowo nie został nazwany trenerem tymczasowym, by odrobinę podbić jego rangę. Klub kupuje w ten sposób czas i tuszuje niekompetencję. To czy facet wytrwa do końca rundy, czy trochę dłużej - nieważne. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że jest tu na chwilę.

Gdzie nie spytam o Gołębiewskiego, słyszę, że to dobry trener. Ludzie, którzy regularnie oglądają niższe ligi, od dłuższego czasu zwracają na niego uwagę. Na razie jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że to nie jest szkoleniowiec na Legię. Screeny, gdzie lajkuje gratulujące mu posty, które jednocześnie obrażają asystenta Przemysława Małeckiego, dają do myślenia. Gołębiewski jednego dnia zawiesza Twittera, drugiego odwiesza, aktualnie znowu jest w trybie off, co na pewno mu posłuży. Zabawne jest to jak często trenerzy mówią o profesjonalizmie graczy, a potem sami mając w ręku smartfona zamieniają się w małpę z karabinem. Po nowym szkoleniowcu Legii widać, że dopiero uczy się funkcjonowania na świeczniku. Mistrz Polski jest pod tym względem ewenementem: tyle mówi o europejskich wzorcach, a potem sam robi z siebie poletko do zbierania punktów doświadczenia.


Screen z Twittera

Teoretycznie nie powinno nas to dziwić. To przecież tutaj zatrudniono kiedyś człowieka, który nigdy nie był pierwszym trenerem plus dorzucono mu asystenta, który szkoleniowcem był tylko przez chwilę, i to w piłce kobiecej. Od czasów Romeo Jozaka i Deana Klafuricia niewiele się w Legii zmieniło. To cały czas jest skakanie z dziesiątego piętra na główkę z myślą, że spadochron ogarnie się po drodze. Trudno krytykować Gołębiewskiego, że przyjął ofertę - takie pociągi rzeczywiście podjeżdżają raz w życiu. Dziwię się Legii, jak bardzo jest nieprzygotowana. Dobrze, iż obyło się bez komunałów o tym, że trener rezerw zna doskonale DNA klubu. Ten głupi frazes nic nie znaczy.

Legia dużo ryzykuje. Sezon ani w lidze (awans do pucharów), ani w Europie nie jest jeszcze przegrany, a mimo to stawianie na trenera, który dopiero się uczy, to jak wywieszenie białej flagi. Zamiast ograniczać ryzyko, klub siłą rzeczy je zwiększa. Gołębiewski na razie zabłysnął tym, że w pierwszym wywiadzie powiedział, iż z choinki się nie urwał i że mistrzostwo Polski ciągle jest możliwe. Teraz opowiada o jak najszybszych badaniach krwi plus chce zarażać osobowością, co można przetłumaczyć na proste: „Na razie jeszcze nie wiem, co nie działa, ale zapierdalać trzeba”. Pogoń Szczecin skutecznie wyleczyła go z rozmów o mistrzostwie. Pewnie dopiero teraz budzi się w nim myśl, że na tym poziomie, zwłaszcza w tym klubie, każda wypowiedź i lajk na Twitterze ma znaczenie.

To nie będą łatwe miesiące. Piłka lubi romantyczne historie, ale na każdego Hansiego Flicka przypada całkiem spora grupa trenerów, którzy spalili się na starcie i stracili szansę zrobienia pierwszego dobrego wrażenia. Dobry trener nie tylko polega na dobrym warsztacie, musi mieć też wyczucie do ludzi i momentów.

Budowanie wizerunku jest tak samo ważne jak to, co robisz w szatni. Gołębiewski tymczasem już samym klikaniem w Internecie na oślep, dał do zrozumienia, że tego wyczucia nie ma. Nie ma go wielu polskich szkoleniowców, co może jest jedną z odpowiedzi na pytanie, dlaczego są tam, gdzie są.

Każdy kolejny dzień bez szkoleniowca z odpowiednim doświadczeniem tylko pogłębia kryzys Legii.

PAWEŁ GRABOWSKI
NEWONCE.SPORT, CANAL+