MACHITKO: Szambo się wylało, czyli o sprawie Cristiano Ronaldo

2018-10-08 16:10:02; Aktualizacja: 6 lat temu
MACHITKO: Szambo się wylało, czyli o sprawie Cristiano Ronaldo Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Odkąd obserwuję komentarze dotyczące sprawy oskarżenia Cristiano Ronaldo o gwałt, dosłownie coś ściska mnie w środku.

Przemysław Rudzki z „Przeglądu Sportowego” wygłosił w leadzie swojego tekstu bardzo mocny pogląd „Pomijając moralność oskarżającej Portugalczyka kobiety, bo jest ona, umówmy się, mocno wątpliwa” (https://www.przegladsportowy.pl/felietony/przemyslaw-rudzki/przemyslaw-rudzki-bogowie-felieton/3k93xzy). Wątpliwa. Ocenianie moralności potencjalnej ofiary?! W jakim świecie tak robimy?! Na pewno nie w moim. Chociaż trzeba uczciwie przyznać, że w kolejnej części artykułu dziennikarz, skądinąd słusznie, przytacza historie popsutych celebrytyzmem piłkarzy i oczekuje uczciwego wyroku dla Ronaldo, nawet jeśli miałoby to oznaczać jego koniec jako sportowca. 

Dla komentarzy internautów nawet szkoda miejsca, ale w skrócie - duża grupa ludzi uważa, że to całe zamieszanie wywołane jest dla sławy i pieniędzy (sam Ronaldo narzucił taką linię obrony). Zastanawiają się oni, jak to w ogóle możliwe, że nagle ofiara przypomniała sobie o wszystkim po dziewięciu latach?! 

Zacznijmy jednak od początku. Kathryn Mayorga, bo tak nazywa się kobieta oskarżająca Ronaldo o gwałt (do zdarzenia miało dojść 12 czerwca 2009 roku), wcale nie szukała popularności. Wszystko zaczęło się w kwietniu 2017 roku od artykułu niemieckiego magazynu „Der Spiegel”, który dzięki hakerom zgrupowanym wokół Football Leaks, dostał dokumenty wskazujące na to, że Portugalczyk w styczniu 2010 roku przelał 375 tysięcy dolarów jako opłatę za milczenie w sprawie o gwałt. Zapewne w tym momencie samemu Ronaldo i jego otoczeniu wydawało się, że sprawa została zamknięta. Kasa przelana, żegnamy czule, zapominamy o wszystkim. Tyle że, niestety dla nich, po kilku latach pojawiła się grupa, chcąca obnażyć zakłamanie piłkarzy-celebrytów - wspomniane Football Leaks. 

Mayorga w pierwszym tekście niemieckich dziennikarzy jest przedstawiona pod pseudonimem Susan K.. Co więcej, podkreślono wtedy z całą stanowczością, że nie tylko ofiara odmówiła komentarza, ale cała jej rodzina, przyjaciele i prawnicy. Nikt nie chciał trafić na czołówki gazet,  ani tym bardziej zyskać popularność.  Dlatego kwestia uzyskania rozgłosu to pierwsza wierutna bzdura w tej sprawie. 

Warto w tym momencie zaznaczyć, że tak naprawdę w całej tej sytuacji, nawet jeśli Ronaldo przyznał się w cytowanym przez „Der Spiegel” dokumencie do nonkonsensualnego seksu, a później się z tego wycofał, występuje słowo przeciwko słowu. Portugalczyk jest jedynie oskarżony, a nie winny, póki nie zakończy się wznowione we wrześniu śledztwo. Trudno jednak o jakąkolwiek logikę, gdy ktoś przerzuca winę na potencjalną ofiarę. Nie, to nie jest zdrowy rozsądek, to po prostu idiotyzm. 

Z jednej strony mamy bardzo szczegółowo udokumentowane oskarżenie ze strony „Der Spiegel”, z drugiej piękny wizerunek Cristiano Ronaldo. Dla wielu najlepszego piłkarza świata, człowieka z okładki niezwykle popularnej gry FIFA, piłkarskiego boga. Człowieka, który na pracowitości, dzięki której można przenosić góry, zbudował mit idealnego sportowca. Nie pasuje tu rysa na szkle w postaci oskarżenia o gwałt. Łatwiej oczywiście przyjąć, że zepsuta do szpiku kości kobieta szuka łatwej sławy i pieniędzy. Co z tego, że cierpi na PTSD (często ofiary gwałtów cierpią na zespół stresu pourazowego). W tekście jest ona przedstawiona jako hostessa, jednak i tak część ludzi widzi w niej damę do towarzystwa. Zresztą, nawet jeśli nią była, miała prawo odmówić Ronaldo. Nawet tuż przed samym stosunkiem. 

Dla wielu przyjęcie przez kobietę zadośćuczynienia w formie ugody, teraz zresztą uznawane przez nowego, już profesjonalnego prawnika Mayorgi za nieważne, zamyka temat. Nie wydaje się to jednak takie oczywiste - wystarczy wyobrazić sobie możliwości i środki celebryty z pierwszych stron gazet na tle przeciętnego człowieka. Presja, potencjalna nagonka medialna, rozchwianie emocjonalne - czym szybsze zamknięcie, przynajmniej formalne, tematu wobec braku wiary ofiary w sprawiedliwość, jest tu nawet zrozumiałe. 

Przy tym niemiecki magazyn szczegółowo opisuje, dlaczego kobieta nie zdecydowała się na „coming out” przy pierwszym tekście lub jeszcze wcześniej. Ona sama, poza oczywistymi względami emocjonalnymi, w tym strachem przed publicznym potępieniem, twierdzi, że siłę i odwagę dały jej wystąpienia kobiet przeciwko przestępcom seksualnym w ramach akcji #MeToo. Jasne, w przypadkach oskarżeń o przestępstwa seksualne zdarzają się takie obliczone tylko na popularność, jednak zdecydowana większość z nich okazywała się prawdą.

W tym momencie może się spełnić kilka scenariuszy. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę wariant, w którym kobieta zaplanowała mistyfikację dekady (co najmniej), planując przez dziesięć lat zarobienie kokosów na piłkarskiej gwieździe. Tak było, jeśli wierzyć Ronaldo, bo ten zaprzecza w całości oskarżeniu. „Der Spiegel” tymczasem publikuje kolejne dokumenty obciążające Portugalczyka. Jeśli im wierzyć, albo nawet mniej - uznać, że prawda znajduje się pośrodku - wizerunek Ronaldo zostanie niezwykle obciążony (więzienie jest prawnie mało prawdopodobne, bardziej - kara finansowa, tak w postaci odszkodowania, jak i utraconych środków sponsorskich). Ale moralność Mayorgi tak naprawdę w tej sprawie nie ma żadnego znaczenia.