Łukasz Sekulski: Wisła Płock to nie tylko miejsce pracy [WYWIAD]
2024-11-24 19:36:40; Aktualizacja: 2 godziny temuWisła Płock nie ma ostatnio łatwego czasu. Płocczanie nie wygrali od czterech spotkań, zdobywając w nich ledwie dwa punkty. Łukasz Sekulski, kapitan zespołu w rozmowie z Transfery.info wypowiada się na temat między innymi kryzysu, wygasającego kontraktu czy odpowiedzialności za spadek z Ekstraklasy sprzed dwóch sezonów.
Wisła Płock po dobrym starcie sezonu zalicza teraz serię słabszych meczów. Ostatnie cztery spotkania to ledwie dwa punkty w tabeli ligowej, co sprawia, że ekipa z Mazowsza znajduje się na czwartej lokacie w ligowej tabeli z dorobkiem 29 „oczek” w 16 spotkaniach.
W poniedziałek 25 listopada „Nafciarze” zmierzą się na wyjeździe z trzecią Miedzią Legnica. W razie porażki sprawa bezpośredniego awansu wyraźnie się skomplikuje, bo podopieczni Mariusza Misiury będą mogli mieć aż osiem punktów straty do drugiego miejsca. Przed tym spotkaniem porozmawialiśmy z kapitanem zespołu, Łukaszem Sekulskim.
Doświadczony snajper mówi o swoim kontrakcie, otwarcie opowiada o spadku z Ekstraklasy sprzed dwóch sezonów i wyraźnie wskazuje, kto jest za niego odpowiedzialny. Wspomina także między innymi o swoim zagranicznym epizodzie w lidze rosyjskiej czy finansowaniu Wisły z miejskiego budżetu.Popularne
***
Antoni Obrębski, Transfery.info: Czy Wisła jest w kryzysie?
Łukasz Sekulski, Wisła Płock: Na pewno od strony wyników mamy gorszy czas. Każda drużyna ma różne okresy w sezonie. Ostatnie cztery spotkania to dwa remisy i dwie porażki. To pierwszy taki kryzys drużyny pod wodzą trenera Mariusza Misiury. Sam jestem ciekawy, jak zareagujemy, bo to nowy zespół, a ekipę poznaje się po tym, jak wychodzi z takich trudnych momentów.
Tu też nie chodzi o same wyniki, bo Wasi rywale dochodzą do znacznie większej ilości okazji.
Musimy to poprawić i wrócić do tego, co było wcześniej. Działania całej drużyny w obronie są dużo poniżej naszych oczekiwań.
Czwarte miejsce to na ten moment rozczarowanie?
Nie, nie patrzę tak na to. Oczywiście chciałbym być pierwszy od początku do końca, ale w tabelę moim zdaniem powinniśmy patrzeć na sam koniec sezonu.
Jak się Pan nastawia przed meczem z Miedzią Legnica?
Dla mnie i dla całej drużyny jest to bardzo ważne spotkanie. Nastawiam się bojowo, chcę przywieźć z Legnicy trzy punkty. Potrzebujemy ich.
Kontekst tego meczu jest, jaki jest. Czuć w klubie większą mobilizację przed tym meczem?
Myślę, że przygotowujemy się solidnie. Robimy wszystko, żeby było dobrze.
Patrzy Pan na to, że jak przegracie ten mecz, to możecie mieć nawet siedem punktów straty do miejsca, które daje bezpośredni awans?
Nie.
Jak się układa współpraca z trenerem Misiurą?
Bardzo dobrze. Jest trenerem, z którym idzie się zawsze z nim dogadać, nie tylko w sprawach boiskowych. Nasza współpraca na linii trener - kapitan jest bardzo dobra.
To też chyba jest typ trenera, którego by Pan oczekiwał, bo w poprzednich wywiadach często Pan wspominał o ofensywnej, ładnej dla oka grze.
Myślę, że każdy by tak chciał, aczkolwiek zawsze najważniejszy jest rezultat. Jeśli uda się połączyć te dwa elementy, to super, ale jesteśmy rozliczani z wyników, tabeli. Gdybyśmy mieli tyle punktów, co Termalica, ale grali ultradefensywny futbol, to pewnie kibice i tak by się cieszyli. Nie jest to łatwe w polskich realiach łączyć grę ofensywną z dobrym punktowaniem, ale taką drogę obrał sztab i tego się trzymamy.
Jak się Pan czuje w grze dwójką napastników?
Oczywiście, że jest dobrze. Zazwyczaj wtedy uwaga obrońców musi się skupiać na dwóch, a nie na jednym graczu. To nie jest też zawsze współmierne do tego, ile ma się okazji, bo wciąż zespół musi kreować. Nie mam problemu grać ani na jednego, ani na dwóch.
Chciał się Pan zapisać w historii klubu. Czy już można tak powiedzieć, czy coś jeszcze trzeba zrobić?
Powrót do Ekstraklasy. Chciałbym swoimi bramkami pomagać. Chyba Adam Marciniak mówił mi po którymś meczu, że jestem bardzo blisko pierwszego miejsca pod względem liczby goli dla Wisły. Byłaby to fajna nagroda, nie wiem, ile dokładnie mi brakuje. Będę szczęśliwy, jak mój klub, Wisła Płock, wróci do Ekstraklasy i mocno wierzę, że to się stanie za mojej kadencji zawodniczej.
Boi się Pan tego, że nie uda się zagrać na nowym stadionie w Ekstraklasie?
Nie myślę w tych kategoriach. Koncentruję się na najbliższym czasie, który tutaj jest. Bardzo bym pragnął, żeby przyjechały tu porządne, najlepsze marki z całej Polski.
Powiedział Pan, że zostało pół roku kontraktu. Czy trwają jakieś rozmowy na temat przedłużenia umowy?
Nie, nie ma żadnych rozmów. Oczywiście Wisła Płock jest dla mnie zawsze na pierwszym miejscu i przy innych ofertach ma pierwszeństwo, ale też mam dwójkę dzieci, 34 lata i muszę się jak najszybciej zabezpieczyć. Mogę pograć jeszcze parę lat na wysokim poziomie. Chciałbym znać jak najszybciej swoją przyszłość. Zostało mi pół roku umowy. Zobaczymy, co życie przyniesie. Mam nadzieję, że z rodziną szybko się dowiemy, jaka czeka mnie przyszłość.
Czyli nie było tak, że na przykład prezes Sadczuk do Pana przyszedł i powiedział: <<W styczniu, w lutym usiądziemy do rozmów>>?
Prezes powiedział, że po rundzie porozmawiamy, a teraz koncentruję się na grze. Dla mnie Wisła Płock to nie tylko miejsce pracy.
Ile lat chce Pan jeszcze grać?
Prowadzę się dobrze. Od kilku lat nie doskwierają mi żadne kontuzje, odpukać w niemalowane, ale myślę, że trzy, może cztery lata to coś po prostu bardzo prawdopodobnego.
Zaczął Pan strzelać więcej bramek dopiero po 30-stce. Z czego to wynika?
Zawsze patrzę na siebie i na swoje błędy i uważam, że teraz zostawiam więcej serca i zdrowia na treningach i w meczach. Pracuje też z różnymi trenerami, żeby zapobiegać kontuzjom, które kiedyś mi się zdarzały, a teraz mnie omijają. Przy odpowiednim przygotowaniu można grać w piłkę bardzo długo.
Pan też jest tego przykładem, bo te dwa lata temu było porządne zainteresowanie Lecha Poznań.
Tak, ale w tamtym momencie nie chciałem odchodzić i przedłużyłem kontrakt z Wisłą. Oczywiście super byłoby przeżyć to, co w tamtym czasie Lech Poznań, bo grali na trzech frontach, świetnie zaprezentowali się w Europie. Niestety rok później spadliśmy z Ekstraklasy, no i wtedy dałem sobie za cel, żeby wrócić z Wisłą do Ekstraklasy.
Cały czas Pan myśli o tym spadku?
Ten etap chciałbym już zamknąć. Jestem doświadczonym zawodnikiem. Wiem, co zostało w tamtej chwili zaniedbane. To ogromna lekcja pokory dla nas wszystkich, kiedy spadliśmy. Wielkie rozczarowanie i uważam, że to nie miało się prawa wydarzyć. Chcę to odrobić.
Widać, że cały czas to w Panu siedzi. Chwilę po spadku udzielał Pan rozmowy dla TVP Sport i teraz pozwolę sobie zacytować: „Zawiedliśmy ogólnie wszyscy jako klub, ale największą winę ponosi drużyna i sztab szkoleniowy”. Podtrzymuje Pan to zdanie?
W 100%. Ta drużyna miała tak dużo dobrych, doświadczonych zawodników, że powinniśmy się spokojnie utrzymać. Osiem ostatnich meczów to w naszym wykonaniu wybitne dokonanie, siedem porażek i remis. Nie wiem, jak do tego doszło, że nie wygraliśmy choćby jednego z tych spotkań, więc kto, jak nie trenerzy i najbardziej doświadczeni zawodnicy, powinni wziąć za to odpowiedzialność.
Ma Pan trochę déjà vu? W poprzednim sezonie Wisła przegrała baraże w ostatnich trzech meczach, zdobywając zero punktów.
To jest, tak uważam, temat od strony głów. Tak, jak te ostatnie trzy mecze przegraliśmy, o wcześniejszym sezonie rozmawialiśmy przed chwilą. Moim zdaniem głowy nie wytrzymują i nie każdy jest w stanie sobie poradzić z sytuacją kryzysową. Mam nadzieję, że za mojego piłkarskiego życia w Wiśle będę miał okazję do jakiegoś świętowania, bo po to się zasuwa latami, żeby przeżyć jakieś sukcesy. Takim będzie powrót do Ekstraklasy.
Teraz stan mentalny jest lepszy? Pan ma na to wpływ jako kapitan i z tego też, co słyszę, to Pan stara się innych zawodników wspierać.
Chcę pomagać, bo uważam, że tak powinno być, aczkolwiek wszystkim się nie da pomóc. Tak też jest w życiu, gdy pamięta się o wszystkich, można zapomnieć o sobie. Gdy człowiek koncentruje się na podpowiedziach dla innych, nie może zapomnieć o tym, że też jest się na boisku i obrobić swój ogródek, a moim jest strzelanie bramek. Chciałbym mieć ich więcej.
Jest więcej takich zawodników w Wiśle, którzy trochę Pana z tego odciążają i wspierają pozostałych?
Tak, są doświadczeni zawodnicy, którzy pomagają. Na ten moment jest to w naszym wykonaniu gorszy czas, jest sportowa złość i nikt się nie godzi z wynikami w ostatnich czterech meczach. Mam nadzieję, że w Legnicy zagramy dobre spotkanie i wrócą pozytywne wyniki, a za nimi idą uśmiechy na twarzach.
Gdy Dariusz Żuraw wpada w kryzys, to wszystko siada, podobnie było w Wiśle. Trener Misiura pozbierał drużynę?
Mam nadzieję, że tak będzie. Zawsze to podkreślałem, bo oprócz tego, że jestem zawodnikiem Wisły, to jestem jej kibicem i nim byłem, nawet gdy w niej nie grałem. Jestem ciekawy, czy mój ukochany klub wyjdzie z takiej sytuacji i jak trener zarządzi kryzysem. Zrobię wszystko, żeby mu pomóc. Rzadko udzielam wywiadów, ale uważam, że zostałem wywołany do tablicy i trzeba się z tym zmierzyć. W sporcie są wzloty i upadki i nie mogę chować głowy w piasek. Wyjdziemy z tego kryzysu.
Trzeba też powiedzieć, że dookoła Wisły jest sporo kontrowersji. Czuje Pan, że Wisła poza Płockiem nie wzbudza pozytywnych emocji?
Nie jesteśmy oczywiście największym klubem w Polsce, ale mamy ładne miasto, ciekawe miejsca, dużo osób pracuje na dobre imię tego klubu i nie chciałbym, że klub był postrzegany tak, jak Pan mówi. Wisła robi dużo dobrego, nie zawsze się tym chwali, ale jesteśmy fajnym, małym klubem. Tego, co gdzieś w internecie ktoś pisze, raczej nie traktuję poważnie, bo każdy z anonimowego konta ma prawo wyrazić swoją opinię. Nikt mi nigdy nie powiedział na żywo czegoś niemiłego na temat Wisły, a kilometrów robię dużo. Ludzie mówią miłe rzeczy, że klub i akademia się rozwijają.
Nie uważa Pan, że Wisła dostaje za dużo pieniędzy z miejskiego budżetu?
Ja jestem od grania w piłkę, nie moim zadaniem jest przydzielanie pieniędzy. Nie jestem tutaj sześć dni czy rok, urodziłem się tutaj i wiem, kto pomaga temu klubowi. Jako kapitan Wisły niejednokrotnie dziękowałem prezydentowi Andrzejowi Nowakowskiemu i wciąż będę to robił, bo pamiętam stary stadion, stare szatnie i wiem, ile pracy zostało wykonane, aby to wszystko wyglądało tak, jak wygląda.
Była już kiedyś o tym mowa, ale w Wiśle jest dużo zawodników z Płocka. Nie tylko ci młodzi, cieszy Pana taki stan rzeczy?
Tak, nawet dzisiaj po treningu na siłowni pracowałem na rowerku i popatrzyłem na resztę chłopaków, było ich ośmiu i wszyscy z Płocka lub okolic. To są fajne momenty, że jest siła naszych, a nie tylko przyjezdnych. To raczej nie jest codzienność, że jest tylu wychowanków. Trzymam kciuki, żeby było nas jeszcze więcej. To jest tożsamość Wisły i musimy to pokazywać, żeby ludzie przestali nas kąsać za budżety.
Mówiliśmy już o tych kwestiach kontraktowych, ale pomijając kwestie wszystkich negocjacji, chciałby Pan zakończyć karierę w Wiśle?
Tak i to w Wiśle ekstraklasowej, zagrać na tym pięknym stadionie, ale tak jak mówiłem, nie chcę jeszcze kończyć i jestem ciekawy, kiedy moja sytuacja się wyjaśni. Chcę znać swoją przyszłość jak najszybciej.
Frekwencja to jest coś, co może rozczarowywać?
Uważam, że tylko dobrą postawą na boisku jesteśmy w stanie przyciągnąć kibiców na stadion. Chciałbym też zaapelować, żeby było więcej takiej ludzkiej cierpliwości. Dziwi mnie fakt, że jak nie idzie, to złych opinii jest multum, a gdy bardzo dobrze zaczęliśmy rundę, to tych pochwał aż tyle nie było. Trzeba być z drużyną na dobre i na złe. Mam nadzieję, że do Świąt damy naszym kibicom radość.
Nadal to Pana marzenie, aby zagrać na Narodowym?
Dopóki człowiek gra w piłkę, takie marzenie może mieć. Uważam, że twardo stąpam po ziemi. W kadrze już nie zagram, ale w Pucharze Polski, czemu nie? Niestety musimy poczekać do następnej edycji, ale przez jeszcze te trzy, cztery sezony jest na to szansa.
Tegoroczne odpadnięcie na pewno mocno frustruje, bo był to jeden ze słabszych meczów w tym sezonie.
Na pewno nie jest to nic, czym można się poszczycić. Zagraliśmy źle i zasłużenie odpadliśmy.
Dlaczego Pan tak szybko odszedł z Chabarowska?
To taki temat bardziej prywatny. Byłem sam, wróciłem dla rodziny. Gdy wyjeżdżałem, mój syn był bardzo mały, zaczynał mówić i tak dalej, ale rok dużo zmienia i po tym czasie często łączyliśmy się na Skype’ie. Tęsknota za rodziną zaważyła na powrocie do Polski. Konkretna oferta wtedy była z ŁKS-u i na nią przystałem.
Rozważał Pan przez chwilę, żeby rodzina do Pana przyjechała?
Tak, parę razy byli w odwiedzinach, ale nie chciałbym szerzej o tym mówić, bo to sprawy prywatne. Rodzina po prostu musiała być w Polsce.
Miał Pan na przestrzeni swojej kariery inne oferty zagraniczne?
Tak, kilka ofert było nawet na stole, może kiedyś będzie możliwość na spokojnie o tym powiedzieć. Mogłem zacząć krążyć po świecie, próbować swoich sił w innych ligach, ale rodzina była najważniejsza. Kiedyś może o tym opowiem.