Mariusz Misiura: Wierzę w ten proces [WYWIAD]
2025-01-29 21:55:49; Aktualizacja: 2 godziny temuMariusz Misiura przed rundą wiosenną sezonu 2024/2025 udzielił wywiadu dla portalu Transfery.info. W nim 43-latek opowiada między innymi o przygotowaniach do walki o awans, celach transferowych klubu czy o stawianiu na młodych.
Wisła Płock pierwszą część sezonu w I lidze zakończyła na piątym miejscu z dorobkiem 33 punktów w 19 meczach. „Nafciarze” dali się wyprzedzić Bruk-Bet Termalice Nieciecza, Arce Gdynia, Miedzi Legnica oraz Ruchowi Chorzów. Nie zmienia to jednak ambicji drużyny z województwa mazowieckiego, która wciąż myśli o bezpośrednim awansie do Ekstraklasy.
Obecnie zespół pod wodzą Mariusza Misiury znajduje się na obozie w tureckiej Larze. W jego trakcie rozegrał już jeden sparing - ze słowacką drużyną MFK Zemplín Michalovce, wygrany 1:0. Wcześniej płocczanie mierzyli się z Wartą Gorzów Wielkopolski (9:0), Zniczem Pruszków (1:2) oraz Radomiakiem Radom (4:0).
Po sparingu z RKS-em Mariusz Misiura udzielił wywiadu dla Transfery.info. W nim rozmawiamy o Glebie Kuczce, Nemanji Mijuškoviciu, przepisie o młodzieżowcu i wielu innych tematach.Popularne
***
Antoni Obrębski, Transfery.info: Jak do tej pory przebiegają przygotowania?
Mariusz Misiura, trener Wisły Płock: Na pewno dobrze, bo wszystko, co do tej pory sobie zakładaliśmy, zostało zrealizowane. Dodatkowo warunki atmosferyczne sprzyjają i nie musieliśmy odwoływać żadnej jednostki treningowej. W zespole dochodzi do zmian. Niektórzy nas opuścili, są także gracze, którzy dołączyli do Wisły Płock czy do przygotowań z pierwszym zespołem. Cały czas pracujemy nad kolejnymi ruchami zarówno do klubu, jak i z klubu.
Jest jakaś nowość, którą Pan testował w trakcie dotychczasowych sparingów?
Nie nazwałbym tego czymś nowym, ale pracujemy nad świadomością zawodników. Już tłumaczę, co mam dokładnie na myśli. Chcemy, aby gracze szybciej interpretowali i rozumieli, co się dzieje na boisku. Dam taki przykład - nocuje Pan w moim domu i musi Pan iść w nocy do toalety. Wszędzie jest zgaszone światło i prawdopodobnie, idąc do toalety, natrafiłby Pan na jakieś krzesło, stołek czy coś podobnego. Natomiast śpiąc w swoim domu, bez problemu nawet przy zgaszonym świetle, by Pan tam trafił.
Tak samo moją rolą jest to, aby zawodnik na boisku zawsze reagował jak najszybciej. On nie musi widzieć kolegi. Ma wiedzieć, że kolega jest w danym miejscu i można do niego zagrać. Chcę, żeby każdy wiedział, czego może doświadczyć przez następne pół roku w kolejnych meczach.
Co będzie chciał Pan przećwiczyć w Turcji?
Skupiamy się na aspektach taktycznych. Pierwsze dni są bardzo intensywne. Będziemy chcieli postawić na grę wysoką obroną, wysokim pressingiem. Zależy nam, żebyśmy wyprowadzali ataki jak najszybciej. Do tego po stracie chcemy odzyskiwać piłkę najszybciej, jak to możliwe. Mamy bardzo wymagające sparingi. Będziemy grali z drużynami z bośniackiej, słowackiej i ukraińskiej ekstraklasy. To są mocni rywale i z pewnością nie będzie nam łatwo w tych spotkaniach. Ciężko będzie zdominować ich poprzez atak pozycyjny. Kluczowe moim zdaniem będą fazy przejściowe i to, jak będziemy przewidywać sytuacje na boisku.
Jest Pan zadowolony z gry w obronie, tego, jak ona wygląda na ostatnich treningach i w sparingach?
Ostatnio tak. Trzeba też spojrzeć na jedną rzecz. My w rundzie jesiennej straciliśmy 26 bramek, co jest bardzo dużą liczbą, ale 16 z nich było po stałych fragmentach gry. Z akcji straciliśmy ich tylko dziesięć, a z ataku pozycyjnego cztery, więc to jest bardzo dobry wynik. Fakt, sama liczba 26 robi negatywne wrażenie, ale ja bym to porównał do takiej sytuacji: jest ogień, pali się część mieszkania sześciopokojowego. Ogień jest w dwóch pokojach, a w czterech nie. W takiej sytuacji nie muszę gasić pożaru we wszystkich pokojach, a jedynie w tych dwóch. Tak samo jest z grą w obronie. Jeżeli my z tych 26 bramek tracimy z ataku pozycyjnego tylko cztery, to w tym elemencie wyglądamy bardzo dobrze i nie trzeba go poprawiać. Musimy się skupiać na innych aspektach defensywy, bo część naszych działań w obronie jest bez zastrzeżeń.
Te 26 bramek straconych nie zasłaniają mi oczu. Ja wiem, że musimy pracować głównie nad obroną stałych fragmentów, bo to z nimi są największe problemy. Sześć bramek straciliśmy też po kontratakach, gdzie my mamy piłkę, tracimy ją i przeciwnik szybko znajduje drogę do naszej siatki. Musimy więc pracować też nad tym, żeby lepiej organizować się po stracie piłki. Wierzę, że poprawimy się w tych kwestiach.
Wiadomo, że do wyników w sparingach nie przywiązuje się aż tak uwagi, ale to zwycięstwo 4:0 z Radomiakiem być może wpływa na Pana optykę przed rundą wiosenną?
Ogólnie bardzo wierzę w swoich piłkarzy. Dlatego, gdy czasami trafi nam się słaby mecz, porażka, to najczęściej ich bronię. Widzę, jak te chłopaki potrafią grać, wierzę w ten zespół. Tak, jak to zwycięstwo nie przysłania mi oczu, tak samo nie przysłaniał mi oczu listopad, kiedy nie wygraliśmy meczu. Uważam, że jesteśmy zdolni do pokonywania zespołów w Ekstraklasie. Wierzę w proces, który trwa i w pracę, którą wykonują nasi trenerzy, którzy analizują bardzo wiele szczegółów. Każdy zawodnik ma tutaj dobrą opiekę, każdy robi postępy. Taki wynik potwierdza tylko to, jaka jakość jest w zespole. Na pewno też cieszy mnie to, co ostatnio miało miejsce rzadziej, że to, co widziałem na treningu, mogłem zobaczyć także w meczu.
Nie boi się Pan o warunki pogodowe w Turcji?
Rozmawiam prawie codziennie z trenerami, którzy już są w Turcji, to są głównie trenerzy ekstraklasowi. Wiem, że czasami są tam dni deszczowe. Patrząc jednak na to, że my w Płocku nie mamy na taką pogodę płyty, gdzie możemy trenować, a jest tylko boisko ze sztuczną nawierzchnią, wolę nawet brzydką pogodę w Turcji z trawiastym boiskiem. Cieszę się, że przez 13 dni będziemy mieli możliwość trenowania na dobrze przygotowanej trawie.
Jesteśmy drużyną piłkarską. Ważne są transfery, zawodnicy zmieniają kluby, ale najważniejszy jest codzienny trening. Trzeba robić progres, przyzwyczaić zawodników do interpretowania pewnych sytuacji. Jeżeli nie masz do dyspozycji dobrego boiska, to ciężko o to. Z tego powodu bardzo się cieszę, że powstaje u nas nowa baza treningowa. Ubolewam jednak nad tym, że będzie ona dostępna do dyspozycji dopiero w czerwcu lub lipcu. Musimy sobie radzić w bardzo trudnych warunkach, o czym nie wszyscy wiedzą. Na dzisiaj miejsce, w którym trenujemy, pozostawia wiele do życzenia i nie jest adekwatne do oczekiwań, jakie są wobec Wisły Płock.
Wracając na chwilę do sparingu z Radomiakiem, Nemanja Mijušković zszedł z boiska po 19 minutach. Czy to jakiś uraz?
To jest taki etap, że kiedy zawodnik odczuwa najmniejszy dyskomfort czy ból, to nie chcemy ryzykować i wczoraj Neman powiedział, że zakłuło go w łydce, więc od razu zareagowaliśmy. Oczywiście, mógł wziąć tabletkę przeciwbólową, dograć ten mecz do końca, ale myślę, że na tym etapie nie ma co ryzykować. To nie było zaplanowane.
Czy on ma jakieś braki kondycyjne lub związane z czuciem gry? W Miedzi regularnie grał tylko na samym początku sezonu, a później zaliczył zaledwie dwa występy przeplatane długimi przerwami.
Pracuję w klubie, gdzie mam wokół siebie bardzo mądrą grupę ludzi, zaczynając od dyrektora, prezesa, członków mojego sztabu, piłkarzy. Dobierając piłkarzy, staramy się, aby te decyzje były jak najbardziej przemyślane, robimy bardzo duże wywiady środowiskowe. Nasz trener od przygotowania motorycznego pozyskuje bardzo często raporty od swoich odpowiedników z klubu, z którego przychodzi do nas zawodnik. W lecie i teraz, bo o tym mogę mówić, pozyskiwaliśmy zawodników bardzo profesjonalnych, którzy są skupieni na pracy. Analizując to teraz na przykładzie Nemanji, mimo tego, że zagrał tak mało spotkań, prowadził się profesjonalnie, pracował nad sobą, to jest w pełni gotowy do grania. Biegał, pracował bardzo dużo na siłowni. Jest gotowy w 100 procentach.
Dzięki odpowiedniemu wywiadowi bierzemy zawodników, na których nie trzeba czekać miesiąc czy dwa, nie trzeba ich stawiać na nogi, a są od razu gotowi. Inna sytuacja była choćby gdy przychodził do nas Iban Salvador. On był w, powiedzmy, okresie przejściowym. Jego klub w Hiszpanii grał baraż o awans do drugiej ligi, a on wracał z wypożyczenia w Miedzi Legnica. Iban nie wiedział do końca czy gdzieś odejdzie, czy zostanie w Cuecie. Wydłużył mu się okres wakacyjny, a przygotowania skróciły, więc z tego wynikało to, że nie byliśmy z niego do końca zadowoleni w pierwszej rundzie. Byliśmy jednak w pełni świadomi sytuacji i zdecydowaliśmy się na taki ruch. Te transfery, których dokonaliśmy teraz, to zawodnicy gotowi z miejsca do pracy na wysokich obrotach.
Mijušković w tym trzyosobowym bloku obronnym będzie centralnym defensorem?
Tak. Z racji jego doświadczenia i czytania gry, widzę go tylko na tej pozycji.
A pozostali zawodnicy, którzy przyszli?
Kevin i Dawid to zawodnicy, których rozpatrujemy pod kątem gry na prawym wahadle. W meczu z Radomiakiem Kevin zagrał na „szóstce”. Chcieliśmy sprawdzić go również tam, bo w swoim poprzednim zespole zagrał kilka spotkań na „szóstce”. Mieliśmy parę razy, np. z Wisłą Kraków, problemy na tej pozycji. Wypadł pozytywnie, więc wiemy, że jeśli coś się wydarzy, to zawsze będziemy mieli taką opcję.
Jak rozmawiałem z dyrektorem Sztylką, to powiedział, że chcecie wzmocnić każdą formację. Został atak. Planujecie sprowadzić stricte kogoś na atak?
Cieszę się, że takie pytanie pada. Często czytając różne media, pojawia się dużo nieprawdziwych informacji, że Wisła Płock ma dzisiaj budżet na poziomie Ekstraklasy, czy płaci niesamowicie duże pieniądze. Patrząc, jak przegrywamy walkę o niektórych piłkarzy z Arką Gdynia, Termalicą czy Ruchem Chorzów, to widać, że jest to nieprawda. Ten sezon pokazuje, że jest pięć zespołów, które płacą więcej w I lidze. To, że ja dzisiaj chciałbym wzmocnić rywalizację na poszczególnych pozycjach, to nie znaczy, że tak się stanie. Najpierw musimy spełnić pewne warunki, musimy pozwolić na odejście tym zawodnikom, którzy u nas nie grają. Dlatego opuścił nas David Niepsuj, dlatego odszedł Adam Chrzanowski. Zobaczymy, jak się potoczą losy Kukułki czy Zielińskiego. Żeby kogoś pozyskać, musimy najpierw zrobić miejsce. Nie jest sztuką mieć nagle kadrę 30-osobową. Co tydzień może grać tylko 15-16 zawodników. Na tę chwilę zrobiliśmy trzy transfery, wierzę, że zrobimy jeszcze dwa plus jeden, który będzie inwestycją na przyszłość [przyjście Stanisława Pruszkowskiego - red.].
Na jakich pozycjach?
Na pewno na „dziewiątce”, bo odszedł Dawid Kocyła i liczba tych zawodników powinna być taka sama. Myślę, że też na pozycji defensywnego pomocnika przydałaby się większa rywalizacja.
A co z Borowskim po przedłużeniu umowy? Czy może odejść na wypożyczenie?
Kiedy przychodziłem do Wisły Płock i mówiłem, że będę stawiał na młodych chłopców. Spójrzmy tak: Oskar Tomczyk w poprzednim sezonie miał 250 minut, dzisiaj mamy połowę rundy, teraz ma 1000. Gdy przychodziłem, Borowski czasem wychodził w pierwszym składzie rezerw, a czasem nie. Na czwartym poziomie rozgrywkowym. Dzisiaj ma na poziomie I ligi pięć meczów. Jeden z nich w pierwszym składzie, do tego dostał powołanie do juniorskiej reprezentacji Polski. Do tego Brzozowski, Kukułka. Moim zdaniem liczba młodych zawodników w drużynie walczącej o awans jest naprawdę duża. Proszę zobaczyć, co się dzieje w Termalice. Tam ktoś myśli o ogrywaniu młodych? Proszę spojrzeć na Miedź Legnica czy Arkę Gdynia. Mam wrażenie, że my chcielibyśmy wygrywać każdy mecz, żeby byli młodzi zawodnicy i najlepiej z Płocka. Tak się nie da. W poprzednim sezonie do Ekstraklasy awansowały GKS Katowice, Motor Lublin i Lechia Gdańsk. Tam stawiano na dwóch-trzech młodzieżowców. My chcemy osiągnąć ten sam efekt, stawiając na większą liczbę młodych graczy. Chciałbym, żeby to było docenione. Punktem odniesienia powinny być zespoły z miejsc w top trzy. Spójrzmy na to, gdzie trafiają młodzieżowcy w ostatnich latach po tym, jak kończą wiek młodzieżowca.
Nie stawianie na młodych to częsty zarzut do Pana. Wiele osób twierdzi, że można było odważniej wprowadzić Kuczkę.
Kuczko to zawodnik z bardzo dużym potencjałem. Uważam jednak, że dopiero po pół roku pracy z nami jest gotowy do rywalizacji na poziomie I ligi. Różnica w poziomach między tą ligą a III ligą jest bardzo duża. Ostatnio graliśmy sparing z Wartą Gorzów, wygraliśmy go 9:0. To przepaść. Strzelenie bramki w zespole trzecioligowym, z całym szacunkiem, nie jest trudne. Jeśli jakiś zawodnik strzeli dwie czy trzy bramki w trzeciej lidze, to nie będziemy mu rozkładać czerwonego dywanu do pierwszego zespołu. Przykład Gleba jest świetny, bo bardzo ciężko pracował nad sobą. Takie zakładanie, że wcześniej powinien dostawać minuty, moim zdaniem jest nierozsądne. Potrzebował czasu, żeby zrozumieć system, żeby nauczyć się pozycji, automatyzmów. Dzisiaj jest gotowy rywalizować i zobaczymy, co z tego będzie. Zobaczmy, ile przez ostatnie dziesięć lat przeszło młodzieżowców i proszę zobaczyć, gdzie oni dzisiaj są. Nie chcę, żeby ktoś grał tylko dlatego, że jest przepis, a gdy przestanie być młodzieżowcem, skończy jak 80 procent młodzieżowców.
W Zniczu Pruszków wzięliśmy Dawida Barnowskiego z rezerw Legii. Na początku był rezerwowym, zaczął grać i poskutkowało to transferem do ekstraklasowego Ruchu Chorzów. Kolejny rok, Marcel Krajewski. Na początku rezerwowy, potem podstawowy zawodnik i transfer do Widzewa Łódź. To jest dla mnie właściwa praca, a nie wrzucenie kogoś zbyt wcześnie na głęboką wodę. Chciałbym, żeby ludzie to rozumieli.
Czyli cieszy się Pan ze zniesienia przepisu o młodzieżowcu, choć ten w I lidze zostaje?
Jeśli młody zawodnik jest dobry, to i tak będzie grał. Weźmy taki scenariusz, że nasi podstawowi młodzieżowcy doznają kontuzji i na ósemce musi grać piłkarz, który w hierarchii jest czwarty, bo tak każe przepis. Zawodnicy lepsi od niego muszą siedzieć na ławce - dla mnie taki przepis jest chory. Jeśli piłkarz trenuje cały czas na dobrym poziomie, przestrzega diety, dobrze się prowadzi, wygrywa rywalizację, a na koniec siada na ławę, bo takie są przepisy, to ma prawo się czuć źle. Jestem za przepisem o młodzieżowcu, ale tak skonstruowanym, żeby był dobrowolny. Nigdzie nie ma takiego przepisu, a jednak młodzi się rozwijają.
Gradecki będzie pierwszym bramkarzem?
Nawet gdy wyzdrowieje Gostomski, to rywalizacja została rozpoczęta w tym roku z Gradeckim jako numerem jeden. „Gradek” jest na pole position i tylko od jego występów zależy czy będzie pierwszym wyborem, czy da się przeskoczyć w hierarchii.
Czy po tym, co się stało w kontekście Gostomskiego po meczu z Wisłą Kraków, nie uważa Pan, że jednak Gostomski powinien otrzymać jakąś karę?
Zostawię to bez komentarza.
Muszę dopytać o Ibana Salvadora. Widzi Pan jakiś przełom w jego prezencji w trakcie tych przygotowań?
Wierzę w ciężką pracę. Spójrzmy choćby na Manchester United, gdzie przyszedł nowy trener - Rúben Amorim. W Sportingu szło mu świetnie, wykręcał niesamowite wyniki. W Manchesterze przegrywa wszystko, co jest do przegrania. Na jednej z ostatnich konferencji prasowych powiedział, że żeby zobaczyć jego Manchester United, potrzeba osiem okienek transferowych. Klub, który ma nieograniczone możliwości finansowe, potrzebuje takiego czasu, żeby zbudować wizję trenera. Tymczasem u nas w Polsce mamy ograniczony budżet, sprowadzamy zawodników za darmo i chcemy to zrobić w miesiąc albo dwa. Jak rozpocząłem pracę z drużyną od czerwca, to wierzę, że każdy z tych piłkarzy jest coraz lepszy. Wierzę, że Iban będzie dużo lepszy niż w poprzedniej rundzie.
Celujecie cały czas w bezpośredni awans?
Tak. Zostało 15 spotkań, czyli 45 punktów do zdobycia. Strata do Termaliki jest duża, do Miedzi, Arki i Ruchu jest już mniejsza. Wiemy, jaka jest pozycja wyjściowa, ale jesteśmy ambitną grupą. Myślę, że w klubie nikt nie wątpi w to, że będziemy w grze o pierwsze dwa miejsca do końca.
Skupia się Pan cały czas na przygotowaniach do rundy, czy jednak jest już wybieganie myślami w kierunku meczu z Chrobrym?
Na pewno są dwa punkty odniesienia. Chcemy przygotować się do całej rundy i do pierwszego meczu. Pod koniec jesieni w Głogowie zmienił się trener i widzimy, że chce on grać inaczej. Analizujemy grę Chrobrego, na każdym ich sparingu jest nasz człowiek. Mamy swoje przemyślenia i już pewien plan zarysowany.
Teraz zadam Panu parę pytań od kibiców. Dlaczego wystawia Pan Oskara Tomczyka na wahadle, zamiast na „dziewiątce”?
Na treningu wydaje nam się, że Oskar ma problemy, żeby utrzymywać się z piłką, gdy jest presja przeciwnika. Oskar zagrał na ataku w meczu z Wisłą Kraków i patrząc na posiadanie piłki czy ilość stworzonych sytuacji mieliśmy takie poczucie, że brakowało nam tam większej siły rażenia. Piłka dzisiaj jest zmienna. Atakujemy siedmioma-ośmioma piłkarzami. Często wahadłowy stoi na zamknięciu pola karnego, jest takim fałszywym napastnikiem. W bocznym sektorze boiska tworzymy przewagę liczebną. Momentami nasz wahadłowy jest skrzydłowym. Jeśli ktoś dzisiaj mówi, że wystawiamy Oskara na wahadle i robimy mu krzywdę, to ja się z tym nie zgodzę. Jak prześledzimy cały mecz i zobaczymy, jak porusza się Oskar, to 30 procent czasu Oskar jest skrzydłowym, przez 30 procent jest napastnikiem, przez 20 procent jest ósemko-dziesiątką i takim prawdziwym wahadłowym jest przez 20 procent.
Dzisiaj Oskar, będąc tak młodym zawodnikiem, musi wiedzieć, że piłka idzie w takim kierunku, że w 2030 roku będą grali tylko piłkarze kompletni. Jeżeli on chce grać wtedy na wysokim poziomie, musi poprawić się w defensywie. Doświadczanie tego na wahadle uważam, że jest fajne. Będzie miał więcej pojedynków w defensywie i będzie łapał większe doświadczenie. Można siedzieć i narzekać, a moim zdaniem robimy dużo dobrego. Przyszłość zweryfikuje każdego.
Wisła, przynajmniej wyjściowo, gra 1-3-5-2. Inter Mediolan tak samo. Kibic zadał pytanie, czy inspiruje się Pan tym, co serwuje Simone Inzaghi.
W 2017 roku, kiedy pracowałem w Chinach, już grałem tym systemem. Inspirowałem się swoją podróżą po świecie i doświadczeniem z różnych krajów. Zastanawiałem się jaki system sprawi najwięcej problemów przeciwnikowi. Wyszło mi, że z system 3-5-2 bardzo łatwo modyfikować. Jeżeli rozpiszę nasze ustawienie, to bardzo szybko można przesunąć jednego czy dwóch piłkarzy i wtedy są możliwości na granie w różne sposoby. Tutaj też mogę nawiązać do Oskara Tomczyka. W moim mniemaniu, znając nasz model gry, widzę, że on, nawet jeśli wyjściowo znajduje się na takiej pozycji, nie gra jak taki stereotypowy wahadłowy. Nie ma przywiązania do pozycji. Dzisiaj wszystkie mecze są do obejrzenia. Proszę włączyć sobie dowolny nasz mecz i przez 90 minut obserwować Oskara.
Wymienność pozycji jest taka, że u nas każdy zawodnik w ciągu meczu gra na minimum trzech pozycjach. W takim kierunku idzie piłka. Nie zdając sobie z tego sprawy, po pewnym czasie przestanie się rozumieć tę dyscyplinę.
Dzisiaj szuka się zawodników uniwersalnych. Jakiś czas temu rozmawiałem z pewnym agentem i zadałem mu pytanie - dlaczego nie przyjeżdżasz do Polski oglądać zawodników? Powiedział mi, że przestajemy być atrakcyjni, bo jesteśmy zbyt jednowymiarowi.