Wywiady czwartkowe: Nie jesteśmy gorsi od Niemców!
2012-01-12 23:32:35; Aktualizacja: 12 lat temuO Śląsku, o sobie i o zagranicznych doświadczeniach opowiada nam asystent trenera Oresta Lenczyka, Łukasz Czajka.
Jest Pan asystentem trenera Lenczyka. Wiele kwestii w klubie jest mocno związanych z pańską osobą. Czym się Pan zajmuje dokładnie w Śląsku?
Analiza video gry naszego zespołu i rozpracowywanie przeciwnika, głównie przy wykorzystaniu możliwości programu statystycznego Prozone. To jest moje główne zadanie w Śląsku - żmudna praca, jednak mam nadzieję dająca efekty, a mi przynosząca dużo satysfakcji i możliwość rozwoju. Ponadto zajmuję się treningami indywidualnymi, a także przeprowadzeniem treningów wyrównawczych, jak i również danej części treningów właściwych, jeżeli taki dostanę nakaz od Pana trenera Lenczyka. Jednak jak już wspomniałem na wstępie, mówiąc kolokwialnie, praca informatyczna pochłania znaczną część mojego czasu spędzonego w klubie, jak i poza nim. W niedalekiej przyszłości ta proporcja może jeszcze się zwiększyć na korzyść komputera.
Ma to związek z instalacją nowej technologii obserwującej piłkarzy podczas gry?
Dokładnie tak. Chodzi tu o program Prozone 3, do którego się przymierzamy w naszym klubie.
Na czym polega jego działanie?
Na bardzo szczegółowej analizie statystycznej zarówno każdego z osobna, jak i całego zespołu. Program ten zdradzi nam wszystkie szczegóły dotyczące zawodników. Sprawdzi ich pod kątem technicznym, taktycznym czy motorycznym.
Jaką Pan legitymuje się klasą trenerską?
Drugą i zaznaczę, że nie jest to na pewno szczyt moich marzeń. Na tę chwilę jest to wystarczające, jednak ogólnie jest to niewiele jeżeli chodzi o papiery.
Rozumiem, że chciałby się Pan usamodzielnić i dalej rozwijać?
Rozwijać zdecydowanie tak, stąd też m.in. moje staże, także zagraniczne. Zamierzam dosłownie jutro wysłać dokumenty o przyjęcie na kurs UEFA A wyrównawczy, a w dalszej perspektywie ubiegać się o licencję UEFA Pro. Jeżeli chodzi o usamodzielnienie się i pracę w roli pierwszego trenera to myślę, że jest to cel każdego asystenta. Jednak zdaję sobie sprawę, jak odpowiedzialna jest to robota. Dlatego też chciałbym maksymalnie dobrze przygotować się do tej roli, a najlepszym sposobem jest ciągła nauka od swoich przełożonych – trenerów – i maksymalne zaangażowanie w codzienną pracę.
Ostatni tydzień spędził Pan w Niemczech, gdzie bacznie śledził Pan pracę zespołu VfB Stuttgart. Jakie wnioski i obserwacje zostały wyciągnięte z tego stażu?
Przede wszystkim zaskoczył nas jeden fakt. Bardzo duży akcent położony jest tam na drugi zespół. Drużyna ta jest złożona z graczy 20-21 letnich, czyli bardzo zbliżona grupa do zawodników Młodej Ekstraklasy. Trzeba jednak tutaj zaznaczyć, że rezerwy pierwszego zespołu grają w rozgrywkach III ligi – ogólnokrajowej i w pełni zawodowej.
Na czym polega niezwykle ważny charakter drugiego zespołu? Dlaczego ona jest tak istotna?
Trenerzy, żeby zobrazować nam jej istotę, przywołali osoby Samiego Khediry i Aleksandra Hleba, którzy piłkarsko dorastali w VfB. Tradycją w klubie ze Stuttgartu jest pewien schemat włączania młodych zawodników do pierwszego zespołu. Mianowicie, gracz aspirujący do gry w nim musi odbyć przynajmniej półroczny staż w rezerwach.
Ten okres, nazwijmy go przejściowym, ma w sobie cel. Jaki?
Młodzi piłkarze uczą się zachowania i podstawowych zasad obowiązujących w seniorskim futbolu. Poza tym trenerzy zwrócili uwagę jeszcze na kształtowanie odpowiedniej mentalności i umiejętności pracy w grupie. Wspomniany cykl przejściowy znacząco podkreśla rolę drugiego zespołu VfB.
Co jeszcze mocno rzuciło się w oczy?
Nie zaskoczę Cię, jeśli stwierdzę, że przepaść między naszymi realiami a zachodnimi jest dalej widoczna. Najbardziej dostrzegalna jest w kwestii infrastruktury. Nie chodzi tu o sam stadion Mercedes-Benz Arena, który nie powala na kolana jak jeszcze kilka lat temu, gdy nie stały w Polsce takie kolosy jak ten we Wrocławiu, Gdańsku czy stolicy. Jednak to, co się dzieje wokół stadionu VFB robi ogromne wrażenie. Można znaleźć tam 10 boisk treningowych, co pokazuje, jak dużo nam wciąż brakuje. Następną rzeczą, która mnie ujęła jest organizacja, a raczej realizacja zadań w jednostkach treningowych w każdej grupie wiekowej. Całe półtorej godziny zajęć jest rozpisane z dokładnością co do minuty i przede wszystkim zachowanie zawodników i bezwzględna realizacja poleceń z maksymalnym zaangażowaniem jest czymś w czym upatruje rezerwy jeżeli chodzi o naszą kulturę piłki nożnej.
To w Polsce nie próbuje się wdrażać tak żelaznej dyscypliny i maksymalnej koncentracji?
Nie miałem tu na myśli, że w naszym kraju się tego nie próbuje, albo, że jesteśmy gorsi. Po prostu w Niemczech jest ta dyscyplina wpajana od najmłodszych lat. Zwracają uwagę na szczegóły, które później mają odzwierciedlenie w treningu, a następnie w meczu jak i chyba przede wszystkim w byciu sportowcem 24 godziny na dobę. W samym VfB zawodnicy pierwszego jak i najmłodszego zespołu w klubie przebierają się w tych samych szatniach, przez co uczą się profesjonalizmu i nabierają nawyków podglądając zawodowców od początku swojej przygody. Chciałbym również dodać, że wiele rzeczy w aspekcie szkoleniowym jest podobnych. Głównie jeśli chodzi o organizację treningu: dobór środków i obciążeń. Również i teraz może nie zabrzmi to skromnie, analizę video i rozpracowywanie gry przeciwnika. Nie ukrywam, że ten aspekt mnie interesował najbardziej z racji moich obowiązków. Na spotkaniu z trenerem analitykiem dowiedziałem się, na co zwracają uwagę i czym się kierują. Mówiąc w skrócie, nie czułem się wtedy jak „młodszy brat”. Dużo rzeczy się pokrywało z naszymi metodami, a niekiedy czułem, że robimy coś lepiej od Naszych kolegów ze Stuttgartu.
Wracając do zespołu rezerw VfB Stuttgart i Młodej Ekstraklasy. Jak bardzo jest widoczna dysproporcja między tymi drużynami?
Nie czarujmy się. Różnica jest ogromna. Na pewno przejawia się ona w tempie gry, wyszkoleniu technicznym zawodników i przygotowaniu motorycznym . Ta dysproporcja nie jest tak duża między pierwszymi zespołami VfB i Śląska, ale my też musimy nad tym pracować, aby dorównać tej ekipie.
Wspomniał Pan o symbolicznym znaczeniu tych migracji z zespołów juniorskich aż do pierwszej drużyny Stuttgartu. Jak to ma się u nas? Czy zawodnicy z ME są pod stałą obserwacją? Ostatnim graczem, który wystąpił w ekipie trenera Lenczyka był Dawid Abramowicz, a potem długo, długo nic. Czy wpływ na tak słaby rezultat miało odmłodzenie drużyny ME?
W Śląsku dużo się teraz dzieje w kwestii pracy z młodzieżą. Pamiętajmy, że włączanie wychowanków do pierwszej drużyny jest zabiegiem czasochłonnym. Śląsk jest dopiero na początku tej drogi. Zespół ME tak jak wspomniałeś jest bardzo młodym zespołem. Jednak na tą chwilę ciężko dostrzec tam zawodnika, który byłby realną konkurencją dla kogoś z pierwszego zespołu. Głównie przez fakt, że pierwsza drużyna jest niezwykle szeroka, a poza tym prezentuje wysoką formę.
Niedawno Śląsk ujawnił swych sparingpartnerów podczas zimowych przygotowań. Jak Pan skomentuje dobór rywali?
Możliwość rywalizacji z uczestnikami tegorocznej edycji LM, czyli Otelulem Galati, Viktorią Pilzno i Slovanem Liberec jest bardzo ekscytująca, ale przede wszystkim dzięki takim spotkaniom dostrzegamy w naszej grze mankamenty i na bieżąco je naprawiamy. Na Cyprze zagramy jeszcze z Amkarem Perm i koreańskim I – szo ligowcem.
Czas zimowy to nie tylko intensywne przygotowania do rundy wiosennej, ale także penetrowanie rynku transferowego. Odnośnie Śląska pojawiły się ostatnio trzy nazwiska: Rzeźniczak, Ntibazonkiza oraz obrońca MSK Zyliny – Patrik Mraz [już zawodnik Śląska - przyp. red.]. Są to informacje wyssane z palca czy rzeczywiście realne możliwości?
Hmm. Dopóty dopóki dany zawodnik nie złoży parafki pod kontraktem nie wolno nam się wypowiadać na dany temat.
A sprawa Iljana Micanskiego?
Nic mi na ten temat nie wiadomo.
Na koniec odniosę się do słów trenera Lenczyka, który w wywiadzie dla dolnośląskiej telewizji stwierdził, że cały sztab szkoleniowy tworzy wraz z zespołem monolit. Wspólnie z piłkarzami sztab przeżywał wzloty i upadki, choć radosnych chwil było o wiele więcej. Natomiast trener zaznaczył, że gdy jakiś mecz nie wyjdzie, od razu podnoszą głowy Ci nieprzychylni, których może w klubie być nie powinno? Jak Pan to skomentuje?
Hmm. Myślę w ten sposób. Na Zachodzie też nie zawsze jest tak, że wszyscy w danym klubie mówią jednym, spójnym głosem. Nigdy też nie jest w pełni kolorowo i różowo. Sądzę, że korzystne dla naszego klubu, mimo tej różnicy zdań, jest to, jaką ścieżką w tej chwili Śląsk podąża. Wszystko jest tak, jak być powinno, aczkolwiek lepiej by było, gdyby każdy wypowiadał się, w szczególności do mediów, w tym samym tonie. Ta kwestia wymaga niewątpliwe czasu i wpłynie korzystnie na funkcjonowanie klubu jak i pierwszego zespołu.