Dlatego Lechia Gdańsk zrezygnowała z procentu za transfer Vanji Milinkovicia-Savicia. Były prezes wyjaśnił
2025-09-12 18:24:42; Aktualizacja: 2 tygodnie temu
Adam Mandziara za pośrednictwem Instagrama postanowił dość szczegółowo odnieść się do ostatnich informacji na temat procentu dla Lechii Gdańsk za transfer Vanji Milinkovicia-Savicia, a w zasadzie jego braku.
W lipcu Vanja Milinković-Savić został bohaterem transferu z Torino do SSC Napoli. Doszło do niego na zasadzie wypożyczenia prawdopodobnie z obowiązkiem wykupu. Pierwotne doniesienia sugerowały, że mowa o docelowej kwocie na poziomie 21,5 miliona euro plus ewentualnych bonusach w wysokości kolejnego miliona. Później w mediach ukazały się też nieco niższe wartości.
Serbski bramkarz to były piłkarz Lechii Gdańsk, która sprzedając go w przeszłości do Turynu za 2,6 miliona euro, miała zagwarantować sobie również pięć procent z kolejnego transferu golkipera.
Pomijając na chwilę faktyczne warunki świeżej transakcji i to, kiedy samo Torino otrzyma zapłatę, z jego władzami mieli skontaktować się działacze Lechii. Odpowiedź była taka, że w 2018 roku ówczesne szefostwo klubu zrzekło się wspomnianego procentu. Popularne
- Lechia Gdańsk podjęła stosowne kroki, aby ustalić przyczyny zrzeczenia się należnych od Torino pięciu procent przez poprzednie władze klubu. Chcemy upewnić się, że nie doszło do potencjalnej defraudacji środków. (…) Mamy prawo podejrzewać, że poprzedni zarząd uzyskał przedpłatę, ale środki nie trafiły na rachunek bankowy Lechii, co powinno mieć miejsce w takiej sytuacji - przyznał obecny prezes klubu Paolo Urfer na łamach Trojmiasto.pl.
Sprawę skomentował Adam Mandziara, który piastował to stanowisko do 2021 roku.
„W artykule z 10.09.2025 roku na portalu Trojmiasto.pl o kulisach transferu Vanji Milinkovicia-Savicia pojawiły się informacje, które są nieprawdziwe. To klasyczny Fake News i dezinformacja, mające na celu świadome wprowadzanie czytelników w błąd.
Jak było naprawdę?
W 2018 roku Lechia Gdańsk zrezygnowała z 5% udziału w przyszłej sprzedaży zawodnika.
Dlaczego? Kwota transferu 2,6 mln € była płatna w ratach przez 3 lata. Z powodu problemów z płynnością finansową klub musiał skorzystać z przedpłaty. Warunkiem bezwzględnym do szybkiego otrzymania środków (zamiast czekania na nie 3 lata) było zrzeczenie się tych 5% od ewentualnego transferu piłkarza w przyszłości. To normalna praktyka w biznesie piłkarskim.
Wszystkie pieniądze od Torino oraz przedpłata trafiły bezpośrednio i w całości na konta Lechii.
Łączna kwota otrzymana przez Lechię była nawet znacznie wyższa niż ustalone 2,6 mln €.
To, że Paolo Urfer jako prezes i współwłaściciel Lechii Gdańsk bez sprawdzenia dokumentów i jednoznacznych wpływów na konta bankowe wypowiada takie rzeczy w mediach, jest nie tylko absolutnie dyletanckie, ale też rażąco nieodpowiedzialne i świadczy wręcz o niedbalstwie.
A to, że dziennikarz Maciej Słomiński powtarza teraz te informacje jak papuga, bez żadnej weryfikacji i zachowania rzetelności, niestety nie jest niczym nowym.
Warto też przypomnieć, że wcześniej – pracując jako dziennikarz Interia.pl – jednocześnie współpracował z Lechią Gdańsk i regularnie pobierał z klubu wynagrodzenie. Z powodów, których nie chcemy tutaj szczegółowo omawiać, został zwolniony z Lechii.
W związku z powyższym analizujemy możliwość podjęcia kroków prawnych wobec Paolo Urfera i Macieja Słomińskiego” - przekazał Mandziara na Instagramie.