Janusz Niedźwiedź z poważnymi zarzutami wobec prezesa Stali Mielec. „Doszło do formy szantażu”

2025-05-22 12:36:58; Aktualizacja: 3 godziny temu
Janusz Niedźwiedź z poważnymi zarzutami wobec prezesa Stali Mielec. „Doszło do formy szantażu” Fot. Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Trener Janusz Niedźwiedź zabrał głos na temat nieprzyjemnych okoliczności rozstania ze Stalą Mielec. W rozmowie z Łukaszem Olkowiczem z „Przeglądu Sportowego Onet” zarzucił prezesowi Jackowi Klimkowi podjęcie wobec niego formy szantażu.

43-letni szkoleniowiec przejął stery nad klubem z Podkarpacia we wrześniu ubiegłego roku z zamiarem poprawienia osiąganych rezultatów oraz zrealizowaniem nadrzędnego celu w postaci utrzymania w Ekstraklasie.

Niestety drużyna prowadzona przez Janusza Niedźwiedzia prezentowała się przeciętnie, co skłoniło władze do przedwczesnego zakończenia współpracy z trenerem w marcu. Zatrudniony na jego miejsce Ivan Đurđević nie dokonał oczekiwanego cudu i w konsekwencji Stal Mielec pożegnała się z polską elitą.

Mimo to przedstawiciele zespołu postanowili zatrzymać serbskiego szkoleniowca na zajmowanym stanowisku. Jednocześnie prezes Jacek Klimek przyznał na łamach „Przeglądu Sportowego Onet”, że wcześniej popełnił błąd, oddając ekipę w ręce byłego opiekuna Widzewa Łódź czy Ruchu Chorzów.

- Z perspektywy czasu mogę potwierdzić, że zatrudnienie trenera Niedźwiedzia było kompletną pomyłką w wielu aspektach i tu stawiam kropkę. Dla przypomnienia, to ja zatrudniałem tego trenera i to moja wina, bo chyba o to chodzi panu w tym pytaniu - powiedział.

A teraz na łamach tego samego źródła, w rozmowie z Łukaszem Olkowiczem, do okoliczności rozstania ze Stalą Mielec postanowił odnieść się sam trener, który zarzucił prezesowi spadkowicza podjęcie wobec niego formy szantażu.

- We wrześniu, gdy podpisywałem kontrakt w Mielcu, obie strony ustaliły, zapisały i zaakceptowały punkt na wypadek przedwczesnego rozstania. Niestety, kiedy przyszło do rozwiązania umowy i trzeba było zrealizować zapis, doszło do formy szantażu - stwierdził.

- Obniżenia o połowę należnego mi odszkodowania. Były naciski w stylu, że jeśli nie zgodzę się na warunki prezesa, to, cytuję - „Będę latał po sądach jak Ojrzyński i dostawał pieniądze w ratach”i, że „Może mi nie płacić przez trzy miesiące, a później mogę iść do sądu”. Ktoś, kto rzeczywiście chce negocjować, nie zaczyna w ten sposób. Padły słowa, które nie nadają się do cytowania publicznie. Prezes Klimek przekazał mojemu agentowi w mało kulturalny sposób, że skorzysta z każdej okazji do szkalowania mnie w świecie piłki. Miałem być niszczony. Zresztą nie tylko ja, ale też mój agent. Tylko dlatego, że chcieliśmy działać zgodnie z tym, co zapisane w kontrakcie. Straszenie, szantaż, a na końcu wplątanie w to mojego siedmioletniego syna. Granica została przekroczona - dodał.

Koniec końców strony doszły ostatecznie do oczekiwanego porozumienia i nie będą dociekać swoich racji w sądzie.

Całą rozmowę z Januszem Niedźwiedziem możecie przeczytać na stronie PrzegladSportowy.Onet.pl.