On po sezonie odejdzie z Rakowa Częstochowa

Raków Częstochowa latem sięgnął po nowego bramkarza w postaci Oliwiera Zycha, którego wypożyczono z Aston Villi. Jak informuje Kamil Głębocki, klub spod Jasnej Góry nie zapewnił sobie opcji wykupu 21-latka, a więc po sezonie powróci on do Anglii.

Raków Częstochowa w letnim oknie transferowym rozglądał się za nowym bramkarzem. Wymieniano różnych kandydatów, ale ostateczny wybór padł na Oliwiera Zycha.

Pochodzący z Gdańska zawodnik przeniósł się do częstochowskiego zespołu w ramach rocznego wypożyczenia z Aston Villi.

Na wstępie pojawiły się jednak pewne komplikacje, a mianowicie utalentowany bramkarz ze względu na brak jakichkolwiek szans od Marka Papszuna był ponoć o krok od opuszczenia Rakowa i skrócenia wypożyczenia.

Popularne

Previous

Jerzy Dudek: To najlepiej zarządzany klub w Polsce

Karol Świderski w Ekstraklasie?!

Zażądał od Legii Warszawa 600 tysięcy euro rocznie. To będzie jego nowy klub

Mario Balotelli nie chciał do Wieczystej Kraków. Rozmawia z 37-krotnym mistrzem kraju

Odmówił dołączenia do Legii Warszawa! To ma być jego nowy klub

„To jest recydywista. Powinien 10 razy wylecieć z treningu”. Prezes Lecha Poznań o jego byłym piłkarzu

Lech Poznań zażądał za niego dziesięć milionów euro. Proponowali siedem

Marek Papszun reaktywuje go dla Legii Warszawa? „Ma dar”

Next

Mimo medialnych spekulacji do rozstania między stronami w tamtym okresie finalnie nie doszło, ale wiemy już, że jest ono tylko kwestią czasu i dojdzie do niego po zakończeniu aktualnego sezonu.

Jak przekazał Kamil Głębocki, w umowie wypożyczenia Zycha nie znalazła się opcja wykupu, a więc po zakończeniu transferu czasowego Polak powróci do Aston Villi.

Oczywiście, działacze mogliby podjąć próbę przeprowadzenia transferu definitywnego już poza warunkami wypożyczenia, ale pytanie, czy będą mieli ku temu powody i możliwości.

Zych w minioną niedzielę dostąpił debiutu w pierwszym zespole Rakowa. Jednokrotny mistrz Polski pokonał Lechię Gdańsk 2-1, a 21-latek zanotował bardzo dobry występ.