„Afera bramkowa” w Championship. Za wysoko zawieszona poprzeczka wypaczyła wynik spotkania

fot. Sky Sports
Patryk Krenz
Źródło: Daily Mail

Sobotnie popołudnie w Championship upłynęło pod znakiem rywalizacji Wigan Athletic z Cardiff City. Mecz finalnie zakończył się zwycięstwem walijskich przybyszów 3:1. Konfrontacja wzbudziła nie lada kontrowersje. Jedna z bramek była... o ponad pięć centymetrów wyższa niż zezwalają na to przepisy.

Popołudniowa konfrontacja na DW Stadium zapowiadała się naprawdę interesująco. Obydwie drużyny punktowały dotychczas w lidze podobnie, lecz gospodarze po obiecującym starcie kampanii znacznie obniżyli loty.

Finalnie mecz nie zawiódł oczekiwań nawet największych koneserów drugoligowych zmagań w Anglii. Bramki były, rywalizacja była. Czy potrzeba czegoś więcej? Oczywiście, w końcu to Championship.

Tuż przed pierwszym gwizdkiem sztab walijskiej drużyny zauważył, iż jedna bramka wyraźnie odstaje od drugiej. Szybka ekspertyza fachowców z Cardiff wskazała na pewne nieprawidłowości.

Jedna z poprzeczek znajdowała się o nieco ponad pięć centymetrów za wysoko, czyli dwa cale. Uwagi zostały przekazane sędziemu, Jamesowi Bellowi, lecz ten zezwolił na grę. Zdaniem arbitra naprawa zajęłaby zbyt dużo czasu.

- Zostaliśmy poinformowani, że musielibyśmy czekać kilka godzin, żeby obniżono jedną z poprzeczek, ale nikt tego nie chciał. Zdecydowaliśmy się kontynuować, więc było równo dla każdej ze stron. Zapytałem, czy możemy bronić jednej bramki przez cały mecz - powiedział ze śmiechem Mark Hudson, trener techniczny „The Bluebirds”.

Po chwilach niepewności obydwa obozy dały „zielone światło” na rozpoczęcie zawodów. Jak się okazało, najbardziej ucierpieli na tym właśnie gospodarze.

Przyjezdna drużyna Toma Ramasuta dwukrotnie umieściła piłkę w zbyt dużej bramce. Trzecie trafienie Ryana Wintle’a z rzutu wolnego szczególnie wykorzystało fakt nieprzepisowego zdarzenia.

Strzał pomocnika odbił się od feralnej poprzeczki, po czym zatrzepotał w siatce obok zaskoczonego Bena Amosa, a więc wychowanka Manchesteru United.

Niefortunny gol wyraźnie zagotował szkoleniowca gospodarzy – Leama Richardsona.

- To podsumowało nasz nieudany dzień. Gdyby miał tego wolnego z drugiej strony, piłka odbiłaby się od poprzeczki i nie wpadła do siatki - grzmiał po meczu 42-latek.

Jak podają brytyjskie media, niebawem całą sprawą zajmie się angielska federacja (FA), która prawdopodobnie ukarze Wigan Athletic za niestosowanie się do przyjętych zasad. Konsekwencje, co oczywiste, może ponieść również rozjemca tego kuriozalnego spotkania – James Bell.

DW Stadium to obiekt współdzielony z miejscową drużyną rugby, Wigan Warriors. Ta przedtem rozgrywała na nim swoje spotkanie, co wymagało demontażu bramek kolegów uganiających się za okrągłą piłką. Fakt ten miał wpłynąć na sobotnie wydarzenia.

Zobacz również

Zobacz ostatnie transfery Girona chce reprezentanta Polski Maciej Skorża otrzymał hitową propozycję Jan Urban na radarze polskiego klubu. „Jedyny” taki na liście Jest rewelacją w FC Barcelonie, w 2023 roku odrzucił go Raków Częstochowa. „Nie przeszedł weryfikacji” To jest naprawdę możliwe! Kosta Runjaić „bardzo mocnym” kandydatem klubu z Ekstraklasy „Nie traktujmy go jak dziecko specjalnej troski”. Ekspert bezwzględny dla gracza Legii Warszawa Warta Poznań wybrała nowego trenera. To on zastąpi Dawida Szulczka

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy